czwartek, 28 sierpnia 2014

XV - And please remember that I never lied

Oto piętnasty. Zostało jeszcze pięć.
Pragnę bardzo podziękować Patty za kropkę, aż chciałam się śmiać, kiedy to czytałam, haha!
CHCIAŁABYM ZAPROSIĆ NA PROLOG NOWEGO OPOWIADANIA :)

* *** *
,,In this grey grey world where nobody sins
I saw the face of a human doll
Her eyes were glass and her hair was gold''
***

 Życie jest nieprzewidywalne i, jak dobrze wiemy, ja przekonałam się o tym kilka razy. Nie ma co ukrywać, że dość skutecznie, czasem boleśnie, ale na tym właśnie polega cały sekret nie-znania przyszłości, czyż nie? Tak sądzę. Przechodząc do sedna sprawy, och, no wiecie. Tamto pamiętne spotkanie z Danny'm w jednej z kawiarni w sercu Las Vegas sprawiło, iż zostałam w hotelu tylko przez tydzień. Resztę czasu spędziłam w jakże uroczym mieście, zwanym Reno. Tam właśnie studiował Danny, Akademia Sztuki, wydział sztuki. University of Nevada. Kiedy po raz pierwszy powiedział mi, że studiuje - byłam w szoku. Naprawdę, zawsze wiedziałam, że jest utalentowany i ambitny, ale nigdy nie mówił o studiach, także zaskoczył mnie. Pozytywnie oczywiście, wykształcony i przystojny, w zasadzie...czegóż więcej chcieć? 
 I tak, tak właśnie. Nasze spotkanie po latach, którego tak potwornie się bałam, okazało się być najlepszym, co mnie spotkało. Widząc go po raz pierwszy wtedy...zapomniałam o Nikki'm i już nigdy nie pomyślałam o nim w sposób, w który za wszelką cenę starałam się już nie myśleć. Danny działał na mnie jak kojące lekarstwo, działa tak nadal. Pięć lat naszego milczenia absolutnie nie podkopało naszych relacji, od razu złapaliśmy kontakt. Przecież on nigdy nie był niczym zakłócony, jakby na to nie patrzeć. Jednak najgorsze było pierwsze sześć dni w Las Vegas, które spędziłam po naszym spotkaniu. Ja go wciąż kochałam, nigdy nie przestałam, jak zresztą wspomniałam podczas ,,urodzinowej'' rozmowy z Dave'm. Wciąż kochałam i nie wiedziałam, co z tym fantem należało zrobić. 
 ,,Powiedz mu!'' - powiedzieć mu? Nie, przecież to jest głupie. Może nawet żałosne. On mnie może wyśmiać albo dyskretnie spławić. Ja mogłam go kochać nieprzerwanie, ale kto powiedział, że i on musiał to czuć bez zmian? Może w nim coś się zmieniło, co było bardzo możliwe. W zasadzie pewne, przecież w ciągu tylu lat człowiek zmieniał się cholernie bardzo! A na pierwszy rzut oka tego nie widać, głupia...!
 ,,Zapomnij...'' - zapomnieć? To niemożliwe, nie zapomniałam od tamtego czasu, jak mam niby zrobić go teraz? Skoro go jeszcze zobaczyłam? Dotknęłam? Uśmiechnęłam się? Wspólnie uroniliśmy znów łzy? Niby jak mam, kurwa, zapomnieć o jedynym facecie, którego kiedykolwiek kochałam aż tak zajebiście bardzo?!
 ,,Traktuj go jak Dave'a, jak przyjaciela z dawnych lat, uczucia wygasną'' - uczucia wygasną? Moje? Naprawdę? Kogo jak kogo, ale moje na pewno nie i na pewno nie do niego. To jest pierdolony Danny Newton, czy ten argument nie jest argumentem ostatecznym i wystarczającym? Wydaję mi się, że owszem - jest. 
 ,,Nie kochasz go, tak musisz myśleć. Po prostu teraz szarga tobą młodzieńcze serce i jesteś zdesperowana po tym, że mąż cię zdradził'' - tak. Tak musiałam myśleć i w to wierzyć. To byłoby najlepsze wyjście. Musiałam zmienić swoją mentalność pod tym względem. Ja, Veronica Elizabeth Sixx, musiałam przyjąć, że on, Danny Newton, jest po prostu dawną miłością, starą znajomością, tak jak powiedziałam Richie'mu. Musiałam być silna. Tak silna jak wtedy, kiedy...
 ,,...jak wtedy kiedy starałaś się wmówić sobie, że Nikki wcale ci się nie podoba i nie dasz mu się tak łatwo jak on sam sobie to założył? Och, tak! Co za genialny pomysł. Nie oszukuj się, Veronica. Jesteś w dokładnie tej samej sytuacji co dwa lata temu. Kochasz go zajebiście bardzo i od półtorej godziny siedzisz przed lustrem w ciemnym pokoju i jedynie słaba lampka jest ci światełkiem, lecz nie ona wskazuje drogę. Kochasz go. I nie oszukasz się. Kocham go, naprawdę się nie oszukam. Wtedy też się nie oszukałam, kochałam Nikki'ego i czegokolwiek by mi nie zrobił, na zawsze pozostanie w moim sercu. Tak samo jak Danny, też będzie tam zawsze. Z tym, że on mi niczego nie zrobił. I on jest niemalże stuprocentowym przeciwieństwem Nikki'ego, on może być artystą z prawdziwego zdarzenia, o ile już nim nie jest, tylko ja jestem za głupia i znów za ślepa, by cokolwiek dostrzec. Muszę z nim poważnie porozmawiać, bo inaczej będę żałowała do końca życia i doskonale o tym wiem, ale byłabym, kurwa, chora, gdybym się nie spróbowała nawet wyprowadzić na manowce. Kocham go. Jutro mu powiem. Jutro powinien wieczorem wyjechać, jutro będzie idealne. Zwariowałam...'' - istotnie. Zwariowałam, kłóciłam się sama z sobą tyle czasu i doszłam do najbardziej oczywistego wniosku. To co zrobiłam jest porównywalne do kierowcy, który z Los Angeles pojechał do Las Vegas na skróty przez Nowy Jork...ale jednak trafił do Las Vegas. Wszystkie drogi tam prowadzą, mhm. 

***

 Następnego dnia umówiłam się (Richie naturalnie też) z Danny'm w restauracji, którą on sam wybierał, twierdząc, ze to ,,najlepszy lokal w tym pierońskim mieście'', a że ja nie znałam go na tyle, to przystałam na tę propozycję i szczerze mówiąc znów się oszukuję, bo nawet gdyby mi zaproponował najbardziej obskurną spelunę w jakiejś zapadniętej dziurze w stanie Maine - poszłabym. Ale mniejsza z tym, przecież to wiemy. Umówiliśmy się o wpół do czwartej, a o wpół do ósmej on miał już wsiadać do samochodu kolegi, z którego powodu w ogóle trafił w tym czasie do Las Vegas (powinnam codziennie oddawać owemu koledze hołd, prawda?). Mały wraz ze mną stawił się w restauracji dziesięć po piętnastej i ku mojemu wielkiemu dziwieniu Danny już tam był i czekał na nas, patrząc w dość spore okno.
- Wyprzedziłeś nas... - Uśmiechnęłam się delikatnie, wieszając torebkę na oparciu krzesła na przeciwko niego. 
- Jakoś...zawsze wolałem być przed czasem. Boję się, ze coś przegapię. - Odwzajemnił uśmiech, zabijając mnie po raz osiemset czterdziesty piąty w tym tygodniu. Dalej sobie wmawiaj, że o nim zapomnisz, głupia...
- Tak, pamiętam. To złota cecha, Danny, mój były mąż w zasadzie nawet nie znał takiego sło...
- Mama? - Richie przerwał mi nagle i patrzył na mnie swoimi wielkimi oczami, więc nie sposób było go nie spytać, o co chodzi. Chodziło o dzieci, które bawiły się na końcu lokalu, a ze mi też było na rękę się go na chwilę pozbyć, to zgodziłam się, by tam poszedł. Tak też się stało. 
- Tak, więc chciałam powiedzieć, że Nikki nie znał takie słowa jak ,,punktualność''. 
- Nikki? Mam na roku dziewczynę o takim imieniu. 
- To jest...pseudonim - mruknęłam zmieszana. 
- Wiesz, że pierwszy raz od tygodnia powiedziałaś o nim, używając imienia? - Uśmiechnął się lekko. 
- Właśnie teraz sobie z tego zdałam sprawę, to zabrzmi może i dziwnie, ale wolałam nie używać tego...imienia, wybacz. 
- Spokojnie, dla mnie to nie problem, mam lepsze rzeczy do rozmów niż twój były - zaśmiał się i spojrzał w stronę drobniutkiej kelnerki, która właśnie do nas podchodziła. 
 Złożyliśmy momentalnie zamówienia, ponieważ i mi, i jemu zależało na pozbyciu się filigranowej kobietki jak najszybciej. 
- Ile masz zamiar jeszcze pozostać w Las Vegas?
- Nie wiem. Może tydzień...może dwa, miesiąc...nie wiem, nie mam w sumie po co wracać. 
- Pracujesz gdzieś?
- W Whisky A Go Go na co dzień, kilka razy w miesiącu robią mi zdjęcia. Jestem fotomodelką - powiedziałam powoli i niepewnie popatrzyłam się na niego. Szczerze, to bałam się o tym wspominać, znając jego stosunek do tego, co obecnie działo się w ,,showbiznesie''. 
- Kurwa, poważnie?! - A jednak mnie pozytywnie zaskoczył. - Ja pierdolę, dlaczego ja nic o tym nie wiem? Cholera...rzeczywiście! Widziałem kilka razy jak laski z uczelni targały jakieś kolorowe pisemka, gdzie jedna z dziewczyn na okładce, w środku wydała mi się znajoma...
- Aj, no wiesz...sława...
- Ty, ale nie wszystkie z tych gazet zaliczają się do tych najgrzeczniejszych! - O zgrozo, o litości, błysk w jego oku pociął me serce jak najostrzejszy nóż. Gdybym stała na nogach, ugięłyby się pode mną. 
- Penthouse masz zapewne na myśli, nie mam racji?
- Tak! To znaczy, tak myślę. Wiedziałem, no wiedziałem, że skądś kojarzę. - Cóż, mogłam się tego spodziewać, w zasadzie. Może i Danny był w stu procentach inny od Nikki'ego, jeśli mówimy o naturze, charakterze, stylu bycia, ambicjach i całej tej reszcie, ale jednak facet to facet i byłby chyba niespełniony, gdyby nie spojrzał na coś takiego. 
- Widzisz, mój drogi? Jednak widziałeś mnie w ciągu tych pięciu lat, czego ja nie mogę powiedzieć o tobie, niestety. Ale jedynym, co powiedzieć mogę...nie zmieniłeś się. Jednak nie. To znaczy... - Mniej więcej tutaj rozpoczynała się moja gra, wywodząca się z moich rozważań zeszłej nocy. ,,Ludzie w ciągu pięciu lat zmieniają się zajebiście bardzo, ale nie widać tego na pierwszy rzut oka'', czy jakoś tak to szło. Ja rzucałam już okiem od tygodnia i nadal nie zauważyłam zmiany, ale nie miałam jak dotrzeć do tej najistotniejszej, a mianowicie chodziło mi o serce i uczucia, jakie żywił do mojej osoby. Założyłam, że ja jakoś to z niego wyciągnę, a jak ewidentnie nie będzie się dało, to ja nie owijając w bawełnę walnę prosto z mostu. Raz się żyje. 
- Tak myślisz? 
- Tak, po tym tygodniu chyba jestem w stanie to stwierdzić.
- Wiesz, jak cieszy mnie taka opinia? 
- Liczę, że mi powiesz...
- Jasne. Veronica, cieszy mnie to jak skurwysyn. Pamiętasz sama, że zawsze gardziłem tymi, co zmieniali się co sezon, bo moda. Ty też taka byłaś, dlatego trzymaliśmy się razem. Zawsze ci powtarzałem, że w przyszłości będę pracował w stu procentach samodzielnie i po swojemu, nawet jakbym jadł jedną kromkę suchego chleba na tydzień i pił dwie szklanki wody, to ja będę, kurwa, robił to, co kocham, po prostu. Nie dam się. I tak właśnie jest, robiłem wszystko, by tak było. Poszedłem na te studia tylko dlatego, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na temat sztuki, za rok skończę i będę malował obrazy dla ludzi. W swoim stylu. Może otworzę jakąś małą pracownie, jeśli Pan Bóg mi da, nie wiem. Ja żyję chwilą i zawsze żyłem i kiedy słyszę, że ktoś taki jak ty właśnie...mówi mi coś takiego, to czuję, że realizuję się w pełni i dzięki. Naprawdę dzięki. - Uśmiechnął się do mnie. Po prostu. Był to najbardziej szczery gest, jaki kiedykolwiek i gdziekolwiek widziałam. Chyba nawet uśmiech własnego syna wydał mi się bardziej sztuczny od jego uśmiechu. - Jestem takim samym gościem, jakie znałaś wtedy. 
 Pamiętam, że wykrztusiłam z siebie z trudem kilka słów w odpowiedzi, pewnie jakieś bardziej rozwinięte ,,nie ma za co, mówię prawdę''. I przyszła ta chuda dziewczyna z talerzami, zawołałam Richie'go, by coś zjadł. Zjedliśmy i my. Dochodziła piąta, kiedy skończyliśmy. W między czasie prowadziłam z Danny'm luźną rozmowę, która do niczego mnie wtedy, niestety, nie zaprowadziła. Czułam, że się poddaję. 
 Wyszliśmy z restauracji i oto właśnie nastał moment, w którym miałam się z nim pożegnać, prawdopodobnie na kolejne pięć lat, może i dłużej. Kto to mógł wiedzieć? Właśnie, wiecie kto? My, kurwa, my! Przecież to od nas zależało i ja to wiedziałam, uświadomiłam to sobie i nagle wróciły do mnie wszystkie siły. To był ten czas. Wiedziałam, ze zaraz on pójdzie w lewo, połazi bezcelowo po mieście i o ósmej z niego wyjedzie. A ja poszłabym w prawo, do hotelu, w którym spędziłabym pewnie najbardziej bezsensowny tydzień życia. O nie. Tak nie mogło być, to już było. ,,Zrób to, kurwa, co ci szkodzi?!'' - alleluja, nic! Nie mogła się powtórzyć historia sprzed lat! 
- Danny? - W zasadzie to bardziej było twierdzenie, nie pytanie. Spojrzał na mnie, jasnobrązowe włosy opadły mu na czoło. - Kocham cię. 
 Cisza. Czy ja naprawdę mu to powiedziałam?
- Veronica...
 Kurwa, a jednak. Już miałam ochotę machnąć od niechcenia ręką i odejść. Na co mi to było?
- ...ja też cię kocham. 
 Jezusie Przenajświętszy, gdziekolwiek jesteś! Być musisz, skoro skrzyżowałeś nasze drogi znów! 
- Ja nigdy nie przestałam. Kocham cię tak samo jak wtedy. Jak byliśmy razem. Jak wtedy, kiedy wyjeżdżałeś. Kochałam cię, będąc z Nikki'm, wcześniej z Vince'm. - Spojrzałam na niego z powagą, a wtedy w jego oczach dostrzegłam coś, czego nie sposób mi określić. Prawdę. Zobaczyłam po prostu prawdę. 
- Wiesz, że chciałem o tobie zapomnieć? Chciałem wyrzucić cię z głowy, ale nie mogłem, nie miałem powodu, by tak zrobić. Kiedy byłem z Jane...też o tobie myślałem. W zasadzie chciałem zrobić ciebie z niej. Nierealne. Taka jak ty jest tylko jedna i stoi przede mną. 
- Danny...
- Czekam na ciebie, Veronica. Przyleć do mnie. Reno ci się spodoba. Młodemu też. Myślę, że od początku było oczywiste, że to się tak skończy. 
- Danny, ja...
- Wiem. - Znów się uśmiechnął. Wyciągnął z kieszeni długopis i napisał mi na ręce swój numer telefonu. - Po prostu przyleć i zadzwoń. 
 Milczałam chwilę, po czym zaczęłam się śmiać. 
- Ładnie to ściągać młodszą koleżankę do obcego miasta?
- Ładnie to brać starszego kolegę na litość, mówiąc mu po latach, że się go kocha? - odparł pogodnie. Ten sam uśmiech, co w dwudziestego czwartego grudnia w '75.
- Danny, kurwa, Newton! 
- Czarownica z Los Angeles. 
- Tacy sami, kto by pomyślał?
- My myśleliśmy, wiedźmo. - Pomierzwił mi włosy, pamiętając dobrze, ze to groziło jego kalectwem, po czym pobiegł szybko w swoją stronę, krzycząc znów, że czeka na mnie w Reno.
 I tak było. Czekał na mnie. Czekał pięć lat, zupełnie jak ja. Potem czekał na ślubnym kobiercu, dokładnie w połowie czerwca 1984 roku. On skończył studia, wrócił ze mną i z młodym do Los Angeles. 
- Witaj, Miasto Aniołów - szepnął cicho, kiedy stanęliśmy przed domem, w którym mieszkałam wcześniej z Nikki'm. 
- Witaj, Miasto Aniołów... - powtórzyłam cicho i spojrzałam na niego, kiwając głową.

***
Proszę Was bardzo o pozostawienia komentarza, reakcji, czegokolwiek. Potrzebuję tego, naprawdę.
+ obok mamy wspaniałą sondę, do której zapraszam :)

6 komentarzy:

  1. No to jestem. Nigdy więcej nie pójdę na miasto z mamą, nie było nas jakieś trzy godziny. I tak nic nic nie kupiłyśmy. Ale teraz przejdę do rozdziału...
    Veronica i Danny. Dobrze, że są razem. Byli i nadal są. Pięknie, prawda? Jednak gdzieś tak w środku myślałam, że Nikki jednak będzie chciał do niej wrócić i będzie walczyć. Choć sama nie wiem. Z jednej strony wolałabym, żeby Veronica była z Dannym, ale z Sixxem łączy ją Richie. I nazwisko. :D Ale ja nie o nazwisku.
    Na samym początku myślałam, że on powie jej - "nie kocham Cię", ale okazało się, że odwzajemnia uczucia. Ale właśnie, co z Richiem? Jak on reaguje na nowego znajomego swojej matki? I jeszcze jedno pytanie - Ile on ma lat? W sensie Richie.
    Potoczyło się to tak, jak chciałam, za co Ci dziękuję. c: Dobrze, że Veronica nie jest już z Nikkim, no, ale może coś się jeszcze zmienić. Ale z drugiej strony jest żoną Danny'ego... Nie wiem. Może Sixx sobie przypomni, a może nie. A co z odwiedzaniem dziecka? Przecież i tak będą musieli się widywać. Chyba, że on ma w dupie syna...
    Cudnie, jak zawsze!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z końcem rozdziału Richie ma trzy latka :')
      Ja od początku chyba miałam jakieś zamierzenie, żeby coś jeszcze z Danny'm było, w trakcie tworzenia uznałam, że właśnie z Danny'm będzie miłość, haha.
      Dziękuję Ci, Kochana!

      Usuń
  2. Kelly Family na wstępie! Uwielbiam tą piosenkę <3
    NO WIEDZIAŁAM, ŻE ONI BĘDĄ RAZEM!!
    Świetny rozdział, rany! Cudowny! Uwielbiam cię i twoje opowiadanie! ;D

    Pozdrawiam,
    ~Kathi Veill

    PS kathi-veill.blogspot.com, opowiadanie o Jimie Morrisonie, zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. w ramach rekompensaty - ja zaproszę Cię jutro do mnie na rozdział!
    haha, jeju, cieszę się, że moja kropeczka sprawiła Ci radość.
    Veronica i Danny... czyli dobrze podejrzewałam, że się uda. "tak się kocha tylko raz w życiu", pamiętam, że ktoś napisał mi to w komentarzu do Carpe Diem, co do związku Shan i Cliffa. i chyba z Veronicą było to samo. no ale co będzie z Alice, bo jej wielka miłość zginęła w wypadku, z tego co pamiętam. albo wybaczy Tommy'emu, albo zacznie kręcić z kolegą z pracy, albo wyjedzie. nie wiem. nie mam pomysłu co do Alice.
    cieszę się, że tak się to potoczyło, że Ver wzięła ślub z Dannym, że mały chyba go zaakceptował. ale trochę to dla mnie podejrzane, że znowu wrócili do LA. chyba będzie jeszcze jakiś wątek między Veronicą a Nikkim, albo Dannym i Nikkim... mam nadzieję, że Veronica jednak nie wróci do Nikkiego.

    no cóż, to czekam na nowy i pewnie jutro zaproszę Cię do siebie :) <3

    OdpowiedzUsuń
  4. http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/ zapraszam na 14. rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gorąco zapraszam na nowy rozdział (V) pt. "Zimny prysznic pod świecącymi gwiazdami", należący do opowiadania o boskim Aerosmith :)
    http://living-on-the-edge-with-aerosmith.blogspot.com/2014/09/v-zimny-prysznic-pod-swiecacymi.html

    OdpowiedzUsuń