W mej głowie urodziło się ostatnio wiele młodziutkich tworów. A że opowiadanie piszę na bieżąco - czekają nas wszystkich tutaj bardzo drastyczne zmiany, ożywimy to. Będzie lepiej.
Ożywicie i Wy, zostawiając drobny komentarz.
* *** *
***
- I co się tam dzieje,
Dave…?
- Od dziesięciu minut
powtarzam ci, że nie wiem, siedzi u starego i nie wychodzi, więc pewnie wciąż
mu pieprzy urocze pierdoły, żeby ją przyjął.
- Powiedz mi, kiedy
wyjdzie…
- To już ci obiecuję
odkąd przyszedłem, kobieto, opanuj się i daj sobie pracować a mi daj się skupić, ze
mną nic ci nie ucieknie, wiesz przecież.
- No wiem, wiem…
To, co robiłam wtedy ja i mój Dave jest
porównywalne do zabaw zawistnych dziewczynek z podstawówki, które namolnie
śledzą jedną ze swoich ‘’przyjaciółek’’, jeśli wiecie, co mam na myśli. Teraz
czuję się co najmniej dziwnie z tym wspomnieniem, ale wiem, że wtedy była to
bardzo zorganizowana akcja. ,,Akcja’’, dobra.
Tydzień wcześniej Alice opowiadała mi o
wszystkim, co wyciągnęła od Mark’a wtedy w domu i jak się okazało, młodemu
przypomniało się jeszcze kilka innych ciekawych ekscesów, mniej istotnych, ale
za to bardziej kompromitujących. W dzień, w którym ja grzecznie myłam szkło i
potem rozlewałam do niego trunki a mój szanowny przyjaciel siedział przy ladzie
i pił na ,,koszt firmy’’ (czyli w tym przypadku – na mój), Alice nie było.
Wzięła wolne, odsypiała coś, leczyła kaca – nieważne. Przekazała mi wtedy te
tajne przez poufne newsy i jedyną rzeczą, którą ja wtedy chciałam zrobić było
dowiedzenie się, czy Claudia dostanie pracę. Bo jak okazało się, rzeczywiście
się o nią ubiegała i szło jej to bardzo ładnie, niestety.
Widziałam, jak to wszystko wraca. Widziałam,
jak faceci gapili się na nią, kiedy kroczyła na tych patyczkowatych nóżkach po
klubie, widziałam głodne spojrzenia kolegów zza lady, widziałam pogardę w
oczach koleżanek i podejrzenie w oczach tych tanich panien, których twarze były
niewiele gorsze od jej. One zauważyły, że to jest ta liga i niekoniecznie im to
odpowiadało, zawsze to więcej hien na towar, pewnie. Zaczęła mącić, ledwo się
pojawiła. Co ona takiego w sobie miała? Dlaczego tak pociągała mężczyzn w
każdym wieku, ja tego nie rozumiałam i nie wiem dalej. Miała jakiś seksapil
wyczuwalny tylko dla gości, czy jak? Hej! Co się działo? Do tej pory nikt tego
nie wie, choć każdy by chciał. Wszyscy na tym źle wyszliśmy, dorosłe dzieci.
- Wyszła, młoda, wyszła i
idzie, kurwa, w stronę lady, więc nie wiem, czy to dla ciebie dobrze. –
Odwrócił się nagle w przeciwną stronę, w celu niepoznaki, że mnie i zna. Mądre
posunięcie. Sama chciałam wtedy zrobić coś, co mogłoby wskazywać, że ja nie
znam Claudii, bałam się, że ona mnie rozpracowała, te wścibskie oczy
przeszywały wiele.
- Nie sądziłam, że takie
miłe spotkanie jeszcze mi się przytrafi. – Kurwa, a jednak poznała, przeszyła i
pamiętała. Uniosłam głowę w jej stronę, choć miałam wrażenie, że ważyła ponad
dwadzieścia kilo. Poczułam się jakby ktoś wbił mi szpilę w kark, kiedy spojrzałam
na jej ciemną twarz. – Dzień dobry, Veronico.
- Cześć – odparłam oschle
po chwili milczenia. – Masz zamiar pracować tutaj, z nami?
- A, to już stara bajka,
żaden zamiar.
- Tak?
- Pewnie. To już jest
ustalone, od jutra zaczynam. Długo tu robisz?
- A pracować jako kto, że
spytam? Trzeci rok mi leci, jeśli coś ci to da.
- To już chwilę, pewnie
cię tutaj lubią… - Puściła oko do Sebastiana, jednego z naszych młodych
barmanów. – I pytanie…jako kto? Jako twoja koleżanka po fachu, będziemy się
spotykać tutaj…za tą ladą. Pewnie codziennie, od wieczora.
- Och, to pech, bo ja
akurat na wieczory wychodzę, zostawię cię samą w swoim żywiole.
- Wolnego, czy ja cię
naprawdę samą swoją obecnością prowokuję do takiego czegoś? Co, boisz się, że
jeszcze ukradnę ci tego pięknego męża? – Uniosła lekko brew i oparła się o
blat, czym tylko dolała oliwy do ognia, wznieconego przez nią samą.
- O to się akurat nie
martwię, nie spojrzałby na taką wysuszoną wywłokę, skoro wie, że ma na
wyciągnięcie ręki mnie.
- Tak? Naprawdę myślisz,
że jemu się podoba siedzenie z jedną kobietą i jeszcze z małym dzieckiem? –
Uśmiechnęła się szeroko i odgarnęła włosy z twarzy, a ja czułam, że zaraz
rozpierdolę te jej zarysowane i piękne kości policzkowe, które prezentowała mi
w całej okazałości.
- Słuchaj, nie wtryniaj
się w moje małżeństwo, rodzinę. Kurwa, wiedziałam, że nic z ciebie dobrego
tutaj nie wyniknie, ale nie sądziłam, że tak szybko ci pójdzie! Idź, wynoś się stąd, tam za rogiem masz
koleżanki, ostatnio mało dziwek tu się kręci, panowie są smutni, a ja nie chcę cię
znać!
- Ale skąd te nerwy…
- Powiedziałam coś,
wypierdalaj stąd nędzna pizdo, wynoś się! Wszyscy cię już tutaj znają, won,
wara, nie ma tu miejsca dla takich jak ty, WYNOŚ SIĘ. - Nie chciałam tak mówić, nie lubiłam tego robić, ale naprawdę nie mogłam się kontrolować. Ja chciałam płakać.
- Hamuj się, piękna! –
Wstała i zmrużyła oczy. – A ty co, masz się za lepszą? Cały kraj widział twoje
półnagie zdjęcia! Tylko nazwisko ci może służyć, Sixx. Dla niewtajemniczonych
może to być równie dobrze część pseudonimu jakiejś taniej zdziry, a ty przecież
tak nimi gardzisz, ty jesteś takiej klasy, kurwa, czysta dama, księżniczka!
Fotomodelka jest równie upokarzającym fachem.
- Zamknij się i wara,
powiedziałam! Wykurwiaj stąd i nie odzywaj się do mnie nigdy więcej, idź,
kurwa, wynoś się!
- Słownictwo masz bardzo bogate, skarbie. Wynoszę się, ale tylko
do jutra. I radzę ci sobie uważać zarówno na posadę, jak i na męża, cześć! – I
wyszła, zabierając ze sobą kilkanaście przelotnych i żądnych spojrzeń.
- Kelly, zostawię was
godzinę wcześniej – powiedziałam do koleżanki i sama wyszłam zza lady,
zabierając szybkim ruchem torebkę. – Dave…ja…do zobaczenia.
Wyszłam z Whisky, popychając przy tym kilka
osób, ale czułam, że nie dam rady tam dłużej usiedzieć, że moja psychika po
prostu tego nie zdzierży. Chciałam zapomnieć o tym, co usłyszałam i widziałam,
nie sądziłam, że ktoś będzie w stanie aż tak spierdolić mi świetny nastrój i przyjemne
życie. Wszystko sobie poukładałam, wszystko miałam, byłam szczęśliwa i nagle
taka pijawa wlezie pomiędzy wszystkie plany i gówno, nic nie ma. Nie
wiedziałam, co winnam z sobą zrobić, dokąd pójść. Nie miałam nastroju, by
wracać do domu, póki mały siedział w domu z moją dobrą koleżanką i nie
wykluczam, że z Nikki’m, to było w porządku, nie musiałam się martwić.
Koleżanka, Nikki. Nikki, koleżanka. W domu.
Zrobiła mi pranie mózgu i pewnie była z siebie
teraz nieziemsko dumna, a jak, oczywiście. Za co mnie tak naprawdę
nienawidziła? Czy był jakiś inny powód z wyjątkiem tego, że rzeczywiście byłam
lepsza? Chociażby pod względem moralnym. Wszyscy wiedzieli, że się puszcza,
wszyscy wiedzieli i widzieli, dlaczego ją tak bolała prawda, dlaczego była taką
suką.
Wyciągnęłam z torebki paczkę fajek, wzięłam,
podeszłam do jakiegoś miłego człowieka, użyczył mi ognia i poszłam w stronę
mieszkania Alice, bo co mi pozostało? Tylko ona była w stanie zrozumieć to
wszystko, była w tej samej sytuacji, jakby na to nie patrzeć. Gdyby tego dnia
była w pracy – oberwałaby jadem tak jak ja. Może mniej, może więcej, ale ta
pinda by jej też nie oszczędziła.
Zapukałam kulturalnie do drzwi. Cisza.
Raz. Dwa. Trzy. Otwórz, kurwa.
- Alice, rusz się!
- No już, już… -
Słyszałam przekręcany w zamku klucz i po chwili zobaczyłam siostrę, opierającą
się o framugę drzwi. – Co tu robisz, nie byłaś w pracy?
- Byłam, ale coś mnie
wytrąciło z równowagi. Wpuścisz mnie czy będziesz tak rozmawiać przez próg?
- No wchodź, wchodź. I
tak sama siedzę.
- Dziękuję. – Upuściłam
niedopałek na posadzkę przed wejściem do jej mieszkania i wgniotłam go w nią
obcasem, po czym weszłam do środka. – Tommy poszedł?
- Tradycyjnie...
- Nalej mi whisky albo
lepiej wódki, jak masz.
- To poważna kuracja, co
jest? – Skierowała się w stronę kuchni i wyjęła z szafki dwa kieliszki.
- Wiesz…rozmawiałam
dzisiaj z kimś w Whisky i trochę mi to nerwy poszargało.
- Mów dalej, ja słucham…
- Usiadła obok mnie, nalewając nam wódkę. – Masz już coś na odstresowanie, a
teraz relacjonuj mi wszystko.
- Claudię przyjęli,
zaczyna od jutra i dzisiaj postanowiła sobie ze mną zamienić parę słów, powspominać dawne czasy i
pogratulować mi małżeństwa, rodziny…
Do dna.
- Sama do ciebie
zagadała?
- No nie, kurwa, ja do
niej. Sama, pewnie. Chciała się popastwić nad kimś z dawnych lat.
- Co ci powiedziała?
- Zaczęło się
niepozornie. Ale potem wróciła do swojej prawdziwej natury, zaczęła od pracy i
dyskretnie zeszła na temat Nikki’ego. – Znów rozlała do kieliszków. Do dna. –
Zaczęła pluć mi w twarz słowami, że na pewno mnie zdradza, że ma na boku inne,
że co on może mieć ze mnie, skoro raz, że siedzę w pracy, dwa, że urodziłam mu
dziecko, które go ogranicza i jest tylko zbędną kulą u nogi. W zasadzie wyszło
na to, że jest ze mną dla mieszkania i dla seksu. Jeszcze więcej seksu.
Powiedziałam jej, co ja uważam o tym wszystkim, o niej. O tym, co robi. I
obróciła to przeciwko mnie, mówiąc, że sama jestem nie lepsza, skoro moje
zdjęcia, nawet półnagie, mogą zobaczyć na łamach magazynów całe Stany, nawet
świat, jeśli by chciał. Przecież to jest zupełnie co innego, inna liga i ranga,
ale wtedy miałam wrażenie, że coś w tym jest, zrobiła to specjalnie, żeby mnie
upokorzyć. Jak upokarzała wtedy.
- Pierdolenie takie, nie
przejmuj się nią. Jak ona w ogóle ma czelność, gdzie ma honor, cokolwiek.
Narkotyki i inne gówna wyprały jej mózg już dawno. Boli ją, że tobie robią
zdjęcia, bo masz ciało pełne, ładne. Nie suchy wrak.
- To mnie akurat wali, ja
myślę o tym, co ona mówiła o Nikki’m. Kazała mi go pilnować, ona mi go jeszcze
odbierze, kurwa, zobaczysz. – Do dna, zamknęłam oczy.
- Wiesz, że on cię kocha.
- Ale sama sobie zobacz!
On i Mötley z tygodnia na tydzień rosną w siłę jeszcze bardziej, oni
rozpierdolą ten kraj i świat, ludzie tego chcą. Ludzie chcą tego słuchać, panny
chcą to oglądać, one tam łażą z chęcią, by się z nimi przespać, tylko po to!
Skąd ja mam pewność, że on z nimi potem nie łazi do łazienki, może on już mnie
zdradził pięćdziesiąt razy? A ja zadowolona siedzę z dzieckiem, no kurwa, przecież
to by było oczywiste!
- Panikujesz… -
Powiedziała po chwili namysłu, ale ja nie panikowałam i ona o tym już
wiedziała. Widziałam, jak zgasła jej twarz. Myślała o tym, co jej powiedziałam,
analizowała to. Musiałam jej uświadomić, że coś rzeczywiście może nie grać.
- Nie panikuję. Gdzie
jest Tommy?
- Wyszedł, mówiłam, na co
ci on?
- Często wychodzi! Gdzie
jest, kiedy ty siedzisz w pracy?! Gdzie jest po koncertach, z kim?! Zanim do
siebie wróciliście znów, wtedy…przed tym z nim nie spałaś. Wierzysz, że nie
zrobiła to jednorazowa żadna inna?
- Spotykałam się z nim
jeszcze przed tym, jak Los Angeles ich poznała, wtedy nikt się nim nie
interesował. Był nikim.
- Tylko to go może
bronić, ale rozstaliście się - dlaczego? Bo zaczęło mu odwalać, zlewał cię. I
pękło. A potem on do ciebie przyleciał, bo wiedział, że ty jesteś i byłaś dla
niego dobra, mimo wszystko, i z tobą zawsze miał jakąś tam utrzymankę. Mieszkał
z tobą, ty głównie to wszystko utrzymywałaś. I zresztą dalej tak jest.
- To…
- Oni mogli tak o tym
pomyśleć. Wiesz o tym bardzo dobrze, ale ja z kolei wiem, że i ty nigdy do
siebie takiej myśli NIE dopuszczałaś, bo to brzmi kurewsko podle i tylko
skurwysyn by tak zrobił. Mogą nas kochać, ale nie mamy pewności, że nie
pierdolą się z tanimi lafiryndami po kątach, nie wiesz tego.
- Rozpierdoliłaś mi
grunt, na którym stałam od ponad… - Patrzyłam jak ze stoickim spokojem zalewa
sobie kolejny kieliszek. Do dna. – Od ponad dwóch lat. Blisko trzech. –
Spojrzała na mnie. – Skąd…to brzmi jak teoria spiskowa z taniego filmu, banalny
schemat, wiesz o tym?
- Wiem, dlatego właśnie
tak bardzo mnie to zbiło z tropu. To są świetni faceci, ale ich nie stać na
schematy filmów wysokobudżetowych. Najprostsza linia oporu, kochana.
- Wiedzą, że laski na
nich lecą, wiedzą, że my ich kochamy. Dlaczego tego nie połączyć, pewnie. Ale…a
co jak ona nas podpuszcza?
- Hm?
- Może ona wiedziała,
jaka będzie reakcja i specjalnie wypaliła z tymi zdradami?
Spokój...
- Ja… - Wypuściłam powoli
powietrze i opadłam na kanapę. – Zresztą, nie wiem sama. Może też masz rację.
Może wzięłam to tak do siebie tylko dlatego, że jej nienawidzę i wiem, że ona
zawsze chciała niszczyć wszystkich, z których nie mogła mieć pożytku.
- Dlatego może za bardzo
da…łyśmy się ponieść emocjom... Ufasz mu?
- Nikki’emu? Ufam, chyba.
W zasadzie nie miałam nigdy jawnych powodów, żeby tego nie robić.
- Właśnie. Nie, dobra. Ja
się nie odzywam, przeczekać to można niby. Impuls, mówię ci…
- Bez przekonania
jakiegoś większego.
- Bo nie jestem
przekonana, muszę przeczekać. Ty też. Wracaj do niego.
- Dobra, idę. Bądź jutro,
przeczekamy i przetrzymamy to wszystko razem. – Wstałam z kanapy i ruszyłam się
leniwie w stronę drzwi, otwierając je. – Cześć.
-Hej, trzymaj się.- I wyszłam, zostawiając ją samą.
Poszłam do domu, do męża. Do dziecka.
Kochałam ich. Oni mnie. Chociaż w głowie wyrosła
mi bariera – kochałam. Z wzajemnością.
Ale… Czy na pewno?
***
Odpowiadam na pytanie: dlaczego używam kursywy?
- cóż, używam jej, kiedy chcę podkreślić pewne gry słów, sformułowania, które uważam, że zostały trafnie użyte i dobrze sformułowane. Kreuję formę graficzną. Używam jej tak po prostu, ma zwracać uwagę na to, gdzie została zastosowana.
Życzę miłych wakacji, wszystkim!
Proszę o drobny komentarz, reakcję.
Głupia suka. Tsa... Ślicznie zaczynam komentarz, prawda? No, ale naprawdę tak uważam, bo Claudia to cholernie głupia, puszczalska suka. No, żeby mi denerwować Veronice i Alice? Ja w ogóle nie mogę. Nienawidzę jak ktoś, tak wszystko rozpierdoli. Teraz kurde zaczęłam się martwić o to, czy Tommy i Nikki zdradzają małżonek. Łee... To przez Ciebie. XD Niech rozwalą Claudie jakimś czołgiem...
OdpowiedzUsuńTak w ogóle to nie potrafię pisać komentarzy. Długich, krótkich komentarzy. Żadnych. Dlatego wybacz mi za to co napisałam, bo Twój blog zasługuje na coś lepszego. A ja jestem do dupy.
Mogę życzyć Ci tylko, dużo weny!
Moja Droga, nie dbam o długość komentarza, ale o sam fakt, iż on jest, haha. Cieszę się, że u różnych osób Claudia budzi różne emocje. Takie było zamierzenie.
UsuńA ja czekam na Twoje komentarze i dziękuję za wenę, której na pewno dostanę! ♥
1.Nie wiem, czy słuchasz Poison, ale kathi-veill.blogspot.com
OdpowiedzUsuń2.Super, że wyjaśniłaś kursywę. Jak używasz jej w opowiadaniu, to to bardzo fajnie wygląda, a trzeba dbać także o graficzną formę :) dodam tu jeszcze, że bardzo cenię Twój blog za to, że znasz i przestrzegasz zasad ortografii i interpunkcji. Bo niektóre opowiadania są świetne, ale czyta się je ciężko, bo na przykład ktoś źle stawia przecinki. A Toje opowiadania czyta się naprawdę dobrze.
3.Claudia... rzeczywiście, jak napisała Faith, sprawia wrażenie ''głupiej, puszczalskiej suki''. Ale każdy, kto choć trochę interesuje się psychologią, zada pytanie: dlaczego? Dlaczego Claudia zachowuje się właśnie tak? Napisałaś dwa rozdziały temu, że Claudia była bogata. Dzieci z bogatych rodzin często są poranione przez relacje ze swoimi rodzicami. Rodzice nie mają dla nich czasu, bo pracują, albo ciągle na nie krzyczą i krytykują, albo stawiają za duże wymagania... obstawiam wszystke trzy opcje, szczególnie zbyt duże wymagania. Claudia tym wymaganiom nie była w stanie sprostać i czuła dezaprobatę rodziców, przez co drastycznie obniżyła się jej samoocena. Stara się więc dowartościowywać na wszystkie możliwe sposoby: ''chodzi w drogich szmatach'', puszcza się (mechanizm: on chce się ze mną przespać, to znaczy że mu się podobam -> mam jego aprobatę), ćpa (to stwarza poczucie kontroli nad swoim życiem, ''mogę sama siebie zniszczyć'')...
Niska samoocena jest często przenoszona na innych ludzi, przez co Claudia jest wredna dla innych (myślę też, że dowartościowuje ją to, że umie wymyślać dobre obelgi i doprowadzić kogoś do płaczu).
Do tego Claudia, doświadczając krytyki od najbliższych jej osób, podświadomie spodziewa się jej od całego świata, a bycie wredną to forma obrony (w myśl zasady, że najlepszą obroną jest atak).
Czy zatem nie lubię Claudii? Na pewno jej współczuję. Bo pod tą maską, którą stworzyła sobie przez lata, maską ''puszczalskiej suki'', kryje się wrażliwa osoba, tylko strasznie poraniona przez życie.
Szkoda mi jej.
Tak właśnie myślę. I niech inni mówią co chcą, ale Claudii absolutnie nie należy nienawidzić. Trzeba jej pomóc (przydałby się jej psycholog, żeby pomóc jej uporać się z trudną przeszłością).
______________
Wow, nie sądziłam, że zajmie mi to tyle miejsca :D
Cóż, to wszystko. Miłych wakacji i pisz dalej, nie trać weny!
~Kathi Veill
Poison kiedyś słuchałam, czasem mi się jeszcze zdarzy, ale przechodząc do komentarza, rozprawki na temat Claudii - tak, czasem rzeczywiście zdarzają się takie przypadki, jak tutaj opisałaś. Ona sama ma coś na psychice, coś jest nie tak, ale to nie jest spowodowane żadną presją od strony rodziców, to się wyjaśni. Claudia jest osobą barwną i specyficzną, do lubienia może trudną, do nienawidzenia prostą, ale w sumie...nienawidzi się każdego, kto kręci i niszczy cudze związki, bez względu na status majątkowy czy jakikolwiek inny, haha.
UsuńNiemniej, cieszę się, że ktoś postanowił się tak rozpisać. Cieszę się, że moja angielsko-francuska panienka intryguje, o to chodziło.
Dziękuję bardzo! ♥
O, więc Claudia nie będzie typowym-książkowym przypadkiem, tym lepiej ;D będzie ciekawiej!
OdpowiedzUsuńClaudia jest najbardziej intrygującą postacią, jaka się do tej pory pojawiła, bardzo złożoną. Pewnie dlatego ją lubię ;p tak sobie myślę, że nie powinnam jej lubić, bo jest bohaterem negatywnym w tym opowiadaniu... xD
No i ''ma coś na psychice''! Ha, więc miałam rację, że przydałby się jej psycholog! No no, jestem z siebie dumna, psycholożka Kathi zawsze do usług xD już się nie mogę doczekać, aż to ''się wyjaśni'', wtedy to ci dopiero postawię diagnozę o stanie psychicznym Claudii xD
I, niestety, w poniedziałek wyjeżdżam na dwa tygodnie! Tyle mnie ominie! Nadrobię wszystko jak wrócę, spodziewaj się komentarzy w połowie lipca ;D
Mignęło mi gdzieś na asku, ale zmęczona byłam i tak jakoś nie zdążyłam zaglądnąć, jednak ha, obudziłam się - tak, tak, właśnie wstałam i nastał dla mnie nowy dzień - i sprawdziłam, czy czegoś nie ma, no i się nie myliłam. Na całe szczęście.
OdpowiedzUsuńNie lubię Claudii. Ba, mam ochotę przywalić jej główką o ladę. Jak jeszcze do poprzedniego rozdziału budziła we mnie jako taką sympatię, teraz wszystko prysło już przy pierwszych zdaniach. Ale coś tu jest nie tak i mam dziwne przeczucia, że albo niedługo ją znienawidzę, albo pokocham, coś jest z tą dziewczyną i obym dowiedziała się w następnych rozdziałach, co to takiego jest.
Za to z Veronicą weszłam w sojusz, jak ja ją rozumiem i no aż... Aż mam ochotę szpiegować Nikki'ego, no bo nie, on nie może. Nie. Zbyt piękna rodzina, by się sypnęła przez złośliwość Claudii oraz szalone zapędy pana Sixxa. ZA TO TOMMY! Tutaj też czuję, że coś jest nie tak, nie powiem Ci dlaczego, ale dziwne przeczucia i tyle.
O, właśnie, kursywa! Cieszę się, że to wyjaśniłaś, od razu jakoś tak łatwiej się czyta, no i chwali Ci się, że tak zajebiście jej używasz, bo te miejsca naprawdę są TYMI miejscami. Wiesz, co mam na myśli.
Wybacz, że komentarz taki bez ładu i składu, późna pora, niedawna pobudka, ale no. Czekam na więcej!
Aj, no moja droga...wiesz, komentarz Twój ma dla mnie bardzo dużo ładu, bo aż się uśmiecham. Co do Claudii, na mam takie samo stanowisko co do niej jak Ty, także rozumiem bardzo dobrze, haha, jej nie ma co współczuć!
UsuńI kursywa - cieszę się, że tak ją odebrałaś, o to chodziło! Dzięki wielkie, Ty z Oliwią też lepiej piszcie! ♥
Zapraszam na rozdział 16. ;)
OdpowiedzUsuńone-rainy-dream.blogspot.com