- A ja Alice.
- Coś wam opowiemy.
- Nie takie zwyczajne
coś.
- Coś co zmieniło nasze
życie.
- Życie, które
chciałyśmy…a raczej, chcieliśmy zakończyć.
- Na życie, które nie
powinno się skończyć.
- Dobra, przejdźmy do
rzeczy, zaczniesz?
- Sex, drugs and rock n’
roll. Brzmi znajomo?
- Nie ma co, wszyscy to
znają. Prosta zasada.
- Wyznawana przez nas.
Najpierw w najdalszych marzeniach.
- Marzeniach, które nie
miały spełnić się nigdy, wydawały się wręcz nierealne nawet do wyobrażenia
sobie.
- A potem w prawdziwym
życiu.
- Ale może przejdziemy
bardziej do konkretów?
- Pewnie, o to chodzi.
Więc…
- Zaczyna się banalnie,
szóstka młodych z marzeniami.
- Czterech gości, Steven,
Duff, Nikki i Mick i dwie dziewczyny, czyli my.
- Amerykanie mieszkający
w Anglii.
- Dlaczego? Z tym do
rodziców. Naszych oczywiście, wasi pewnie nie wiedzą.
- Jakie to marzenie?
- Marzenie zaistnienia w
świecie muzyki, ale to nie wszystko.
- Marzenie beztroskiego
życia. W spokojnych zakątkach, gdzieś w Los Angeles za dnia.
- I na dzikim Sunset
Strip nocą!
- Właśnie, to jest sedno
sprawy. Sunset Strip!
- Tu mniej więcej zaczęły
się problemy, szczęścia, wzloty i upadki.
- Miało być inaczej, tak
jak sobie wyobrażaliśmy. Ale to był błąd.
- Poznaliśmy prawdziwe
znaczenia takich sformułowań jak ,,Zabawy w klubach na Sunset’’.
- ,,Zabaw w klubowych
kiblach’’.
- ,,Problemy z
dilerami’’.
- ,,Życie na krawędzi’’.
- Czy ,,Dotykać dna’’.
- Ale mimo tego
wszystkiego udało nam się.
- Poczuliśmy życie.
- I śmierć.
- Miłość.
- I zdradę.
- Oni pozakładali
zespoły. Zajebiste zespoły w sumie.
- My też, kobiety nie
gorsze, ha!
- No, i co myślicie?
Warto posłuchać tej historii?
- A co tam, i tak opowiemy.
- Wszyscy.
- Z najbardziej
kontrowersyjnymi szczegółami.
- No to co?
- Saints of the Paradise City, siostro.
- Zjedzmy Świat i do
zobaczenia w Piekle.
,,Saints of the Paradise City''
__________________________________________________
W taki oto dziwny sposób zaprezentowałam wam fabułę trzeciego już opowiadania, które niedługo, bardzo niedługo, zagości na blogu Tacy Pozostaniecie. Mam nadzieję, że wam się spodoba, mimo, że nie będzie takie jak dotychczas. Coś zupełnie innego, ale moim zdaniem - lepszego.
Zostawiam to już dla was i czekam na opinie :)
Już nie Isbell1012, lecz Isbell de Mars.
podoba mi się. Nawet bardzo. Zostaję i nie ma bata, bo wyczuwam coś fajnego. Kolejne zajedwabiste opowiadanie Pani Isbell de Mars. Sen stał się koszmarem, a marzenie rzeczywistością. Tylko że my sobie wyobrażamy Sunset i kultowe motto zupełnie inaczej. Piiisz, bo nie mogę się doczekać !
OdpowiedzUsuńKeep on rockin' !
Geniusz, geniusz. Kolejny świetny pomysł *___*
OdpowiedzUsuńTo lecę dalej :o