Isbell1012: Ja nadrabiam...
Tak, to znaczy nie tak. Miało to inaczej wyglądać, przepraszam za tą masakrycznie długą przerwę, ale kończy mi się trymestr, dwa razy więcej sprawdzianów, popraw i tak dalej. Ale rozdział napisałam i uważam, że mnie usatysfakcjonował. Generalnie mnie to wszystko zaczyna satysfakcjonować, bo zapowiada się magiczny koniec, moi kochani. Niedługo opublikuję fabułę opowiadania trzeciego. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną. Ale nie teraz będę się rozczulać, to dopiero w Epilogu. A i ten jest blisko. Cóż, w takim razie zapraszam do lektury, komentowania, reakcja. Cokolwiek, znak, że tu byłaś/eś. To ważne. Nic, zapraszam :) I przepraszam za błędy, wiem, że są. MUSZĄ ._.
I jak zawsze...moje Fontanny.
- Mówiłeś, że nic nie
zrobisz. Przysięgałeś, że nie będziesz jej chciał otwierać. A teraz?! –
krzyczał Steven, który razem z Izzym stał w progu prawie, że pustego pokoju.
Jedyne co w nim było to kanapa, fotel, lustro i wyglądająca na nową szafa. Ta
sama szafa, która według Patti nie powinna być przez nikogo otwarta. –
Zastanawiałeś się może przez chwilę nad tym, co ona by powiedziała czy zrobiła
gdyby cię teraz widziała? Rose!
- Adler, kurwa.
Zastanawiałem się. Tak, zastanawiałem się. I stwierdziłem, że otworzę ją
właśnie po to, by zobaczyć czy rzeczywiście mamy się czego obawiać. Nie pozwolę
jej skrzywdzić, straciliśmy Duffa i starczy, nikogo więcej nie oddamy! –
odpowiedział Axl unosząc dumnie głowę.
- Chyba nie rozumiem
twojej logiki – zaczął Izzy – a skoro nawet ja jej nie rozumiem, to mogę śmiało
stwierdzić, że ty sam nie wiesz co robisz i tym bardziej co chcesz zrobić. Axl,
daj spokój, poważnie pomyśl o reakcji Patti gdyby cię teraz widziała i wróć z
nami do dziewczyn.
- Ale wy też pomyślcie
chwilę logicznie. Co takiego może być w zamkniętej szafie i w dodatku w
osiemnastowiecznej Francji? No? Słucham, co!? – rudzielec nie dawał za wygraną.
- Wszystko! Biorąc pod
uwagę, że powinniśmy teraz być w drugiej połowie lat osiemdziesiątych
dwudziestego wieku to chyba wszystko może być w jebanej zamkniętej szafie!
Ogarnij się, chłopie! – ryknął perkusista.
- Co się tu dzieje? – w
tym momencie Rose zamarł, a Izzy i Steven uśmiechnęli się z wyższością. Do
pokoju weszła Patti we własnej osobie a za nią Alisa, Pandora, Lydia, Julia i
Slash. – Axl…?
- Nooo…chcę zobaczyć co
takiego może być w owej zamkniętej szafie, moja droga – wybełkotał wokalista i
spojrzał na blondynkę.
- Nie.
- Ale dlaczego?! Co tam
może być takiego!? No powiedz mi, chociaż ty!
- Myślę, że nie ma tam
nic niebezpiecznego, ale może tam być coś, co niekoniecznie jest czymś co
chcielibyśmy teraz widzieć. Coś…co nie podniesie nas na duchu.
- Co?
- Wspomnienia, Axl.
Szafy, takie szafy, zawsze kojarzyły mi się z czymś jak wspomnienia, pamiątki.
Nie koniecznie te dobre.
- Ale jakie niby
wspomnienia mogłyby by tam być, co? – dociekliwość wokalisty zaczynała lekko
irytować blondynkę. Spojrzała tylko na niego, a potem na przyjaciół i
westchnęła.
- Otwórz to, a zobaczymy.
- Tak?
- No chciałeś to otwórz.
Nie wahaj się, otwieraj.
Rudzielec spojrzał podejrzliwie na ukochaną.
Przeniósł wzrok na zdezorientowane twarze przyjaciół i znów na Patti.
- No, śmiało – zachęciła
go, ale w jej głosie było słychać ironię. – Tak bardzo chciałeś.
- A macie te stroje…? –
zapytał ją nieśmiało.
- Nie zmieniaj tematu,
otwieraj.
Wiedząc, że szafa jest zamknięta nie myślał
nawet o otwieraniu jej rękoma. Chyba w ogóle nie myślał, podszedł tylko do niej
i z całej siły kopnął w drzwi. Usłyszeli trzask, ale nic się nie stało. Kopnął
po raz drugi klnąc równocześnie. Tym razem uchyliły się lekko. Zadowolony z
siebie Axl uśmiechnął się lekko do ciągle milczącego towarzystwa i wyciągnął
rękę w stronę szafy by otworzyć drzwi szerzej. I otwarł. Jak wielkie było jego
zaskoczenie kiedy zobaczył w niej cztery kartony. Trzy mniejsze i jeden całkiem
spory. Rudzielec po raz kolejny odwrócił się w stronę równie zaskoczonych
przyjaciół.
- I o to było tyle
hałasu, Patti? – zapytał lekko kpiącym głosem.
- Obawiam się, że nie
kojarzysz zbytnio faktów, kochany – odparła blondynka podchodząc bliżej szafy.
Westchnęła i sięgnęła po jeden z trzech mniejszych kartonów po czym rzuciła go
na podłogę. – Siadajcie dookoła, zobaczymy czy moje obawy były…są słuszne.
Wszyscy spojrzeli po sobie i usiedli tak jak
poprosiła ich jedna z sióstr. Jedynie Axl stawiał lekkie opory, ale ciekawość
okazała się być silniejsza, więc dołączył do przyjaciół.
- Ale jakie obawy? –
zapytała Lydia wpatrując się w zamknięty karton.
- Tu jest napisana
rzymska jedynka – wtrąciła Alisa mrużąc oczy.
- A są trzy małe kartony.
Patrzcie jaki zbieg okoliczności, mamy trzy grupy… - dodała Patti uśmiechając
się lekko i zaczęła otwierać znalezisko.
- Ale coś przez to suger…
- zaczął Steven, ale nie dokończył. – Zdjęcia…?
Istotnie, w otwartym przez blondynkę pudełku
były zdjęcia. Stare zdjęcia, ale dlaczego były takie skoro na nich znajdowali
się członkowie poszczególnych zespołów będących w grupie pierwszej?
- Wspomnienia, mówiłam,
że wspomnienia! – krzyknęła Patti a w oczach zaczęły gromadzić się jej łzy.
- Ale co jest złego w
zdjęciach!? Jakie wspomnienia? – Axl znów zaczął się irytować.
- Takie, idioto, takie! –
ryknęła do niego jego dziewczyna machając mu przed twarzą pewnym zniszczonym
zdjęciem.
Wokalista wziął je do ręki i trzymał tak, by
każdy mógł zobaczyć. Było to zdjęcie Aerosmith, ale nie takie zwyczajne. Oprócz
tego, że było stare, a przynajmniej na takie wyglądało, twarz Stevena Tylera i
Joe Perry’ego była jakby rozmyta. Wyglądało to tak jakby ktoś bardzo nieudolnie
próbował za wszelką cenę usunąć ich ze zdjęcia.
- Że tutaj są zdjęcia
wszystkich zespołów jakie tu ściągnięto i ci, którzy zginęli są zaznaczeni w
taki właśnie sposób – domyśliła się Pandora.
- No właśnie! – zgodziła
się Patti rzucając drugi karton tuż obok tego pierwszego. – Według tych zapisów
liczbowych w tym powinny być zdjęcia z naszej grupy.
- A co z osobami towarzyszącymi?
– spytał Slash. – Wiecie, tak jak w naszym przypadku dziewczyny, w
przypadku…nie wiem, Vixen ich narzeczeni i tak dalej?
- Też tu są – powiedziała
roztrzęsionym głosem ruda pokazując im kolejne zdjęcie przedstawiające cztery
kobiety. Jedna z nich miała twarz zamazaną tak samo jak Steven i Joe na
poprzedniej fotografii. Spojrzała na nie raz jeszcze i rozpłakała się.
- Kto to jest? – zapytał
Steven, ale zorientował się, że kobiety na zdjęciu to ukochane chłopaków z
Cinderelli. – Ach…
- Oni też tu mają swoje
zdjęcie – wybełkotała Lydia rzucając zdjęcie z rozmytą twarzą Jeffa LaBara,
gitarzysty Cinderelli. – Boże, nienawidzę siebie! Nie mogę patrzeć na to
zdjęcie! Jak ja mu mogłam życzyć śmierci do cholery?! On stracił przyjaciela, a
ja go chciałam zabić za to, że z tego wszystkiego obwiniał Duffa, a potem się
opamiętał i przeprosił…ja jestem durna, nie…! – łkała. Jej wypowiedź nie była
do końca jasna, ale wszyscy się domyślili, że mówiła o Ericu.
- Mówiłam, że wspomnienia
tak zadziałają. Takie wciąż świeże wspomnienia… - mruknęła Patti grzebiąc w
drugim kartonie. Po chwili wyciągnęła kolejne zdjęcie. Zdjęcie, które
zadziałało tak samo na wszystkich, szczególnie na już roztrzęsioną Lydię.
Blondynka trzymała w ręce zdjęcie Najniebezpieczniejszego Zespołu Świata. Guns
N’ Roses w pełnym składzie, na wszystkich twarzach uśmiechy. Chyba na
wszystkich, trudno powiedzieć, bo jedna z nich, należąca do tego najwyższego,
była rozmazana na tyle, że nie można było się dopatrzeć na niej jakichkolwiek
emocji. – No, chciałeś Rose to masz. Uśmiechnij się do Duffa. Może sobie
przypomnisz kiedy to zdjęcie zostało zrobione, gdzie, w jakich okolicznościach,
po co, o czym wtedy gadaliście, ile wypiliście po zrobieniu tego…co?
- Przestań – szepnął i
odwrócił się plecami do dziewczyny.
- Mówiłam, że tak będzie
to nieee, otwórzmy szafę, raz się żyje!
- Patti, błagam!
- Jak ja błagałam to to
olałeś…
Zapadła cisza. Przynieśli trzeci karton i
wysypali wszystkie zdjęcia na podłogę. Oglądali je w milczeniu patrząc kto
odszedł i kto pozostał. Dopiero teraz naprawdę mieli okazję zobaczyć ile osób
pozostało w trzydziestym dziewiątym. Hanoi Rocks bez Razzle'a. Poison bez
Bobby’ego Dall i Breta Michaelsa. Deep Purple bez Iana Gillana. Warlock bez
Doro Pesch. Brak Lity Ford. Brak Roberta Planta. Whitesnake bez Davida
Coverdale’a i Tommy’ego Aldridge. Warrant bez Jerry’ego Dixona i Jani Lane’a.
Phantom Blue bez Gigi Hangach i Lindy McDonald. I z pewnością wiele więcej, ale
nikt już nie miał siły, nerwów ani ochoty by oglądać takie zdjęcia.
- A co z tym ostatnim
kartonem, tym największym – zapytała Julia po dość długim milczeniu.
- Nic – mruknął Izzy.
- Co nam szkodzi
zobaczyć, nie Axl? – zapytała cicho i ironicznie Patti podchodząc do szafy i
wyciągając z niej największe pudło. – Będę czynić honory i je otworzę…
I otwarła, a to co w nim znaleźli było jeszcze
bardziej dobijające i szokujące niż zdjęcia. Na samym wierzchu leżała słynna
biała marynarka McKagana.
- Przepraszam…nie dam
rady – wydukała Lydia i wybiegła z pokoju zabierając ze sobą ‘stare’ zdjęcie
zespołu.
- Tak to się kończy –
podsumowała blondynka wyciągając marynarkę z pudła. Wszyscy patrzyli w nią jak
w obrazek, jakby z nadzieją, że nagle pojawi się Duff, odbierze ją od Patti,
ubierze na siebie i z uśmiechem usiądzie obok nich.
- A pamiętacie jak... –
zaczął Steven i spojrzał na przyjaciół – kiedy mieszkaliśmy jeszcze w tym
blaszaku i Duff organizował osiemnastkę Lydii…?
To zdanie wypowiedziane przez perkusistę
wywołały mimo woli lekkie uśmiechy na twarzach pozostałych. Zaczęły powracać te
dobre, starsze wspomnienia. Kiedy zaczynali karierę, mieszkali w dziwnym
blaszaku na obrzeżach Los Angeles. Kiedy to Duff ukradł czekoladki ze sklepu,
by dać swojej ukochanej na urodziny. Przypomnieli sobie jaki szczery uśmiech
gościł na twarzy rudej gdy je od niego dostała. I do tego tamten niezapomniany
i wielki bukiet białych róż oraz płytę winylową do kolekcji od Alisy.
- Albo pamiętacie ślub?
Ile osób było…jak było? – zapytała po chwili Julia.
Znowu uśmiechy. Znów miłe wspomnienia, jak byli w kościele patrząc na dwie pary młode, bo Izzy’ego i Alisę oraz Lydię i
Duffa. Basista miał wtedy na sobie ową białą marynarkę.
- Tak, wszyscy byli –
dodała z uśmiechem Pandora.
- Wszyscy, którzy są
teraz z nami w tej cholernej Francji – westchnął Slash.
- Rzeczywiście wszyscy…wybrakowani,
pamiętacie dziewczyny i ich reakcję kiedy Tyler do nich podszedł? – zapytał nagle Axl.
- Tego się chyba nie da
zapomnieć, razem zrobiły co najmniej takich hałas jak te tysiące ludzi na ich
koncertach – zaśmiał się Izzy i spojrzał na Szwedkę.
- No bez przesady –
fuknęła z udawanym oburzeniem – aż tak źle nie było.
- Jesteś pewna? – zapytał
Axl.
- Jest – powiedział ktoś,
kto właśnie pojawił się w pokoju.
- Jim…? – zapytali równocześnie
wszyscy siedzący w pomieszczeniu.
- Owszem, we własnej…postaci
– odparł i spojrzał na porozrzucane zdjęcia i białą marynarkę Duffa. W końcu na szafę. –
Otworzyliście ją.
- Jak widać. Dobrze czy
źle? – zapytała Patti.
- W tym czasie, czasie
dla was i w tym miejscu nie ma odpowiedzi 'dobrze' albo 'źle'. Jest tylko jedna…serce
i intuicja.
- To dwa słowa… - wtrącił
Rose.
- Dwa słowa, ale jedna
odpowiedź, chyba tak można, prawda? Prawda.
- No, ale…dlaczego była
zamknięta? Jako jedyna? – blondynka drążyła temat.
- No cóż – westchnął –
jest to szafa wspomnień, jak pewnie zauważyliście. Dlaczego ją zamknąłem? No
cóż, ja…to znaczy…powiem wam wszystko, to i tak już nic nie zmieni. I nie
zadawajcie żadnych pytań, bo i tak zadalibyście takie, na które odpowiedziałbym
i bez nich… Mniejsza z tym. Nie tak dawno temu siedziałem w swoim pokoju i myślałem
o tym wszystkim. O tym całym cyrku. Francuskim przedstawieniu. Nazwijcie jak
chcecie. Uświadomiłem sobie, że to miało wyglądać zupełnie inaczej. Ja to sobie
inaczej wyobrażałem. I co w związku z tym? I stwierdziłem, że dłużej tego nie
zniosę, nie tak. Mieliście wygrywać i wybawiać. Tak mi powiedziano, a co? A giniecie, zabijacie, cierpicie, umieracie ze strachu, z tęsknoty…czy
tak to miało wyglądać? Otóż nie. Tu znów uświadomiłem sobie, że i Janis mnie
zawiodła, bo zrobiła coś co mnie bardzo zraniło. Przeczytała cudzy - mój, list,
a wie, że jestem wyjątkowo…nie lubię gdy ktoś rusza moje rzeczy. A zwłaszcza
listy. A to nie był taki zwykły list. On był ode mnie do mnie. Tam były
wszystkie żale i przemyślenia dotyczące tego. Chciałem to zakończyć i wtedy
pojawiła się ona, Janis. Wmawiała mi, że mi się to nie uda, nie ma opcji, tylko…jedna
osoba może to zakończyć i tak dalej. Nawet nie wie jak bardzo się myliła. Bo
owa osoba tego nie zakończy. Janis tego nie zakończy. Ja tego nie zakończę. Tylko
dlatego, że wy zrobiliście to za mnie i za nich. Otwierając szafę wspomnień.
Uwolniliście w jakiś sposób emocje, żale i wszystko. Jedni z was byli
silniejsi, inni słabsi. Nie komentujcie. I właśnie teraz to wszystko zacznie
się kończyć. Zniknie. I tu kryje się największa tajemnica. Co będzie? Czy skoro
to zniknie to i my znikniemy? A raczej wy, bo ja to co innego. Gdzie się
znajdziecie? Jak i dlaczego? To się okaże. W każdym bądź razie dziękuję wam za
to, że ją otwarliście. Dziękuję tobie, panno Patti za zachowanie zdrowego
rozsądku. Panu, panie Rose za to, że dążył pan do celu. Panu Adlerowi za
wszystko co zrobił w pierwszym etapie. Dziękuję wam wszystkim, w końcu za to,
że otwarliście szafę, wylewając łzy przywoływaliście wspomnienia oglądając
zdjęcia przyjaciół, znajomych i bliskich. I ode mnie chyba tyle. Nic więcej nie
powiem, wy teraz musicie już tylko czekać. Na to co będzie, a może być
wszystko. I nic. Dziękuję... – i zniknął.
Zniknął, a w pokoju zapadła grobowa cisza.
Wszyscy patrzyli po sobie wzrokiem pełnym przerażenia i dezorientacji, bólu,
ale i satysfakcji. Co dokładnie miał na myśli Morrison? Tego nie wiadomo, ale
gdyby tak pomyśleć logicznie. Czy ktoś kiedykolwiek zrozumiał go w stu
procentach? Raczej nie, ale oni zrozumieli jedno: przerwali to. Jim Morrison
uświadomił im, że to koniec. Koniec czego? Nie wiadomo. Dopiero się dowiedzą.
Przynajmniej powinni, ale kto po tym wszystkim może wiedzieć jaki będzie
następny ruch nieobliczalnych duchów oraz wspomnianej osoby trzeciej?
***
Tak stwierdziłam, że podam jeszcze tutaj swoje GG. Po co? Bo uświadomiłam sobie, że lubię pisać z czytelnikami/autorami. Inaczej się pisze niż z innymi. Zawsze odpiszę, więc...44790286. Więcej form kontaktu znajdziecie w zakładce 'Kontakt'. Jestem osobą dość otwartą, więc śmiało. No to tyle, dziękuję i...zapraszam.
Zdjęcia z zamazanymi twarzami zmarłych to... no cóż, świetny i brutalny pomysł... wywołałaś u mnie tym rozdziałem takie hmm... ukłucie w sercu i zaczęłam się zastanawiać co by było gdyby umarł jakiś mój przyjaciel... chyba przeżyłabym to jak Lidia...
OdpowiedzUsuńskoro to już koniec, skoro to zakończyli to... to co teraz? wrócą do L.A.? wątpię. coś czuje, że będą musieli to sobie wywalczyć...
i jeszcze się tak zastanawiam... całe opowiadanie jest smętne, mam na myśli, że smutne, tajemnicze i wgl. ale co będzie na końcu? jak wyjaśnią w tych latach 80, że tyle wspaniałych muzyków zginie jednego dnia? a może oni mieli tylko te osoby docenić i gdy wrócą, wszyscy będą żyć? tyle pytań, tak mało odpowiedzi...
Cóż, dziękuję. Pomysł na zdjęcia narodził się już dość dawno, a teraz pojawiła się szansa na wykorzystanie go, więc - ta dam.
UsuńA co dalej? Nie pozostaje nic jak czekać dalej. Mam nadzieję, że odpowiedzi zostanę udzielone :)
KOCHAM, KOCHAM I JESZCZE RAZ KOCHAM!!!
OdpowiedzUsuńGenialne choć szczerze mówiąc czekałam na zadanie od Dio ale co tam i tak jest genialny.
Axl i ta jego zaciętość taka Axlowata. Kurde a co z Slashem udało im sie? Hahahaha jak sobie wyobraziłam Slasha w wiktoriańskiej Francji to tak sie szczerzyłam do monitora.
Cieszę się że nie trzeba było już tyle czekac jak na temten bo codziennie wchodziłam i dzielnie sprawdzałam czy nic sie nie pojawia.
I co się z nimi stanie bo to takie smutne. Będzie pożegnalny Seks? :P
Kocham Kocham Kocham!!!
Diablica
Bardzo dziękuję, ale powiem tylko, że należy czekać cierpliwie ;)
UsuńKurde, z tymi zdjęciami to świetny pomysł. Ha, czasem tu się jeszcze zdarzą jakieś Perełki Myśleniowe, które wpadną na niby prosty, ale zajebisty pomysł :) Co prawda, dla bohaterów naszych, to naprawdę musiało być dość brutalne, bo nagle mieli przed sobą jawną listę ile osób zginęło, a mało tego nie ma. No cóż, w sumie, to ja się tu teraz Jimowi nie dziwię, że on zaczyna wątpić. No właśnie, bo mili walczyć i wygrać, a tu w sumie giną, cierpią i są zawsze w czarnej dupie. Oczywiście, że walka zawsze musi mieć jakieś skutki i przynosić ofiary, ale... czy warto za taką cenę? Wychodzi na to, że Janis tu jest bardzo uparta i w sumie, to jej zależy tylko na jednym nie zwarzajac na to, że posługuje się żywymi ludzmi, którzy mają uczucia, a np gdzieś tam w przyszłosci mają swoje dzieci. Po trupach do celu? Właśnie tak wygląda. No ale teraz, to wyznanie Jima, to mi całkiem zbiło z tropu i nie wiem, co dalej. Czuję się tak samo niepewna, jak Gunsi ich dziewczyny, haha.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;*
http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ Zapraszam na parę słowek ode mnie.
OdpowiedzUsuńNowy na: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPrzeczytam jak tylko będę mieć chwilkę czasu. I na pewno skomentuję
no właśnie. co miał na myśli Jim? to już koniec tego wszystkiego? przynajmniej ja tak zrozumiałam to z tej wypowiedzi. że chce to wszystko skończyć, że ma tego dosyć.
OdpowiedzUsuńco z ubraniami? Slash i Patti nikogo nie poinformowali przez tą szafę, czy coś mają. ale wydaje mi się, że skoro przyszli całkiem zadowoleni, nie rzucali kurwami ani niczym to znaczy, że coś jednak musiało im się udać :)
nie spodziewałam się tego z tą szafą. że będą tam wszystkie "wspomnienia". zdjęcia z zamazanymi twarzami (tego tym bardziej), marynarka Duffa... ja tak zaczęłam myśleć, że może... jak wrócą do tych swoich czasów, czyli lat 80', to może być tak jak na jakimś filmie... że będą w tych samych ubraniach co na imprezie, będzie Duff, w ogóle wszyscy będą żyć. chciałabym, żeby tak było :)
czekam na kolejny i zapraszam na nowy do mnie: http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/
kobieto, wiesz, że jesteś geniuszem ? To jest świetne do granic możliwości, albo bardziej . Uwielbiam to opowiadanie .. Okej koniec lukru .
OdpowiedzUsuńBiedny Duff i Page i reszta . Jestem strasznie ciekawa, jak to rozwiążesz . Nie będę tu dopisywać swojego zakończenia, bo to nie ma najmniejszego sensu . Ale pewnie się obudzą na tej imprezie, czy coś tam . A jak nie, to i tak wszyscy umrzemy . Czyli jeszcze jeden rozdział ? Szkoda . A będziesz pisać kolejne ?
Ale osobiście preferuję Fontanny . Ale to też jest zajebiste . I tamto poprzednie również . Wybacz, że wcześniej nie komentowałam, nie lubię pisać komentarzy .. Ale Ty pewnie lubisz je dostawać, więc może chociaż trochę pozytywnie wpłynę na ... Na co ? Nie wiem, ale to dobrze, bo u mnie ostatnio tylko negatywnie .. Hmm . To tyle . Chyba . Pisz następny, keep on rockin' !
No to ten, ja teraz obczaję jak to wygląda sprawa z Twoim blogiem i zaraz pojawię się z komentarzami.
OdpowiedzUsuńa tymczasem zapraszam na nowy rozdział w nowej oprawie bloga xD http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/03/rozdzia-99.html
Zapraszam na 20 rozdział Zagubionego Księcia. :)
OdpowiedzUsuńhttp://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/
Krótka informacja u mnie na blogu: http://sunsethollywood.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńU mnie nowy
OdpowiedzUsuńrozdział 19. zapraszam :) http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDzień dobry! W ten piękny, zimowy dzień świąt Wielkanocnych, informuję o nowym rozdziale 'Death Horse' na http://had-to-kill-her.blogspot.com/ C:
OdpowiedzUsuń:OOOOO
OdpowiedzUsuńNiee...
No tak, takie wspomnienia to coś strasznego, zwłaszcza kiedy są jeszcze świeże ;__; Ale z drugiej strony trzeba przecież wspominać, bo bez tego utracilibyśmy przecież tyle ważnych rzeczy ;__;
Dalej twierdzę, że dobrze zrobili otwierając tę szafę, chociaż nie ogarniam Morrisona (no, powiedzmy, że poniekąd tak, ale nie do końca... Zresztą świetnie to ujęłaś, jego chyba nikt nigdy nie zrozumiał do końca) :o
To koniec? Znaczy wiem, że już się ukazał epilog, ale liczyłam na to, że jakimś magicznym sposobem ominęło mnie kilkanaście rozdziałów ;_; To było przecież takie piękne... Dobra, idę dalej :oo Muszę wiedzieć jak to się wszystko skończy... Mam nadzieję, że dobrze ;__;
Musi być dobrze :c