Isbell1012: Powiem wam jedną rzecz...kiedy zakończę to opowiadanie obawiam się, że uznacie, że mnie do końca powaliło. Ostatnio wpadłam na genialny pomysł jak to się wszystko skończy a zaraz potem doznałam olśnienia i już tworzę w głowie nowe opowiadanie. Póki co nie powiem wam o czym ono będzie, ale cierpliwość to podstawa. Tak w temacie opowiadań, są nowe rozdziały na Fontannach.
A co do tego rozdziału...nie wiem czy wyszedł, bo jest trochę nudny, przyznaję. Ale musi taki być. Ode mnie chyba tyle, liczę, że zostawicie po sobie ślad...komentarz, reakcja, cokolwiek.
Pozdrawiam i zapraszam do lektury :)
- Znowu – powiedział
Steven i odwrócił się wolno w stronę przyjaciół i ukochanej. – Znowu jest list.
- Otwórz go – mruknął
zrezygnowany Axl – może znowu jakieś popieprzone przepowiednie napisane
językiem magicznych kart rodem z Alicji w Krainie Czarów…
- Nie.
- Czemu? – zdziwiła się
Pandora.
- Co ‘czemu’?
- Dlaczego nie otworzysz
tego listu? – zapytał wolno Izzy i podszedł do perkusisty. Zaraz potem to samo
uczyniła Pandora a potem reszta. – Gdzie jest McKagan?
Cisza. Steven upuścił list i spojrzał na
stojących dookoła przyjaciół. Wszyscy byli. Wszyscy oprócz Duffa. Adler
przeniósł wzrok na Lydię. Ruda stała na samym...końcu…o ile tam był koniec. Po
policzku spływała wielka łza, szczęka drżała a zaciśnięte pięści wyglądały
jakby tylko czekały na atak z czyjejś strony. Blondyn podszedł do niej i
wyciągnął rękę w celu położenie jej na ramieniu kobiety, ale coś go zatrzymało.
Zamknął oczy i postarał sobie przypomnieć co się stało zanim się tu znaleźli po
raz kolejny.
Duff, Eric, Duff, Eric. Strzał, strzał,
strzał. Trzęsienie. Nicość. Pustka. I list.
,,Trzy strzały. Nie ma Duffa. Czyli co? Nie
ma…go? Został w tym lesie i zostanie na zawsze? Będzie tam leżał i…gnił? Albo
jakieś zwierzę go znajdzie, powyjada mięso? Jakiś człowiek go znajdzie i
ucieknie? Po prostu już nigdy go nie zobaczymy?’’ – rozmyślał zestresowany
Adler.
- Zastrzelili go! –
wybuchła Lydia. – Stał tam i po nic wykłócał się z kretynem Brittingham’em! I
przez niego nie żyje, zastrzelili go! Niemieccy czy tam Rosyjscy PODLUDZIE
zastrzelili mi do cholery męża!
- Spokojnie… – Steven
starał się pocieszyć przyjaciółkę, ale wiedział, że to niewiele da.
- Spokojnie?! Zabili mi
najbliższą osobę i mam być spokojna!? To może zabijemy sobie Patti i zobaczymy
czy Axl będzie spokojny jak na jebanej mszy!
- Przestań! –wrzasnęła
Alisa i spojrzała z niedowierzaniem na przyjaciółkę. – To nie jest wina
Erica…nie on go przecież zabił. Nie waż się tak nawet myśleć…o Patti czy
kimkolwiek innym.
- Skąd wiesz, że to nie
ten cholerny blond Kopciuszek?! Byłaś tam?! Widziałaś?!
- Nie, ale…
- ALE CO?! – traciła nad
sobą panowanie.
- …ale ja byłem – wtrącił
się Adler. Spojrzał na zdezorientowanych towarzyszy nie uczestniczących w tej
nieprzyjemnej dyskusji. – Sama słyszałaś rozmowę, przeprosił go a Duff przyjął
przeprosiny. Poza tym jak Brittingham miał go zabić? Czym?
- Zatruwał mu psychikę od
śmierci Jeffa. Wystarczy?
- A pocieszy cię fakt, że
on prawdopodobnie leży tam razem z McKaganem? – teraz Alisa zaczynała nie
kontrolować emocji.
- A co ty go tak
bronisz?!
- Bo miałam z nim bardzo
dobry kontakt?
- Nie wiem jak
daleko…DOSZEDŁ ten kontakt, ale mam wrażenie, że bardziej szkoda ci go niż
Duffa!
- Jak możesz?!
- Tak to odbieram.
- Cóż, nie DOSZEDŁ dalej
niż do uścisku.
- Nie wnikam jakiego…
- Takiego samego jak z
Duffem.
- Szczerzę wątpię, z
Keiferem też masz podobno dobry kontakt, co?
- Mam dobry kontakt z
większością. A od dochodzenia mam męża!
- Przepraszam – wtrącił
Izzy podchodząc do żony – ale czy ktoś może DOJŚĆ do tego pierdolonego listu i
go otworzyć?! Duffa i Erica zostawmy już w spokoju, wszystkim nam go, ich szkoda,
ale nie mamy teraz czasu na rozczulanie się!
- W takim razie go otwórz
i przeczytaj! – ryknęły równocześnie kłócące się kobiety.
- Wyglądacie teraz
zupełnie tak jak nasi basiści. Kłócicie się o nic a zawzięcie jak nie wiem –
skomentował Steven i podszedł do Stradlina podnoszącego biało-żółtą kopertę.
- Nie czytam tego –
stwierdził czarnowłosy gitarzysta i spojrzał na stojących z nim przyjaciół.
- Daj, ja przeczytam –
uśmiechnął się lekko Slash i wyciągnął niepewnie rękę po kopertę.
Wyciągnął białą kartkę i wpatrywał się w nią
chwilę. Na początku nie mógł odczytać, list wyglądał jakby był napisany na
szybko, bardzo chaotycznie. W końcu zaczął. W skupieniu odszyfrowywał każde
słowo i starał się je zrozumieć mimo, że było ciężko. Musiał przyznać, że list
jest równocześnie mniej jak i bardziej skomplikowany niż ten poprzedni. Kiedy
skończył spojrzał na przyjaciół. Ci podeszli do niego i wlepili oczy w kartkę.
Miejsce, data…na co to komu?
Jeżeli przedtem otrzymaliście list ,,Do
tych, co pukają w drzwi nieba’’ to ten jest również do was.
Dobrze. Cóż, wiem, że jesteście teraz w tej chorej
pustce. Znowu zadajecie sobie masę pytań, ale nie jesteście tak przerażeni jak
wtedy kiedy byliście tu po raz pierwszy, mam rację? Chyba tak. Nie wiecie co
teraz będzie, ale się nie zastanawiacie nad tym jakoś specjalnie. Chcecie
jednego, chcecie być w domu. W waszym domu. Jakkolwiek to zabrzmi, ja też
chciałbym byście tam byli, bo nie jestem zachwycony tym co się dzieje. Niby mi
to nic nie szkodzi, ale nie podoba mi się. Podoba mi się tylko to, że zobaczę
swoich. Odbiegam od tematu…
Moja kochana przyjaciółka Janis w liście zdradziła wam
część tego co się miało wydarzyć. Też wam zdradzę. Nie wiem czy uznacie, że
napisałem o tym wiele czy mało. Zostajecie nadal w Europie, ale przesuwacie się
teraz bardziej na…zachód. Nie będziecie walczyć, nic z tych rzeczy. Teraz
będziecie przede wszystkim myśleć, kombinować. Więcej nie wymagam. Na początku
może i uznacie, że to jest równie chore, ale niewykluczone, że potem wam się
spodoba…
Chyba nie czyta się tego tak strasznie, prawda?
Nie jestem tak bardzo tajemniczy jak Janis? To chyba trudno określić, zależy,
ale sami się przekonacie, również się z wami spotkam…osobiście?
Cóż, zatem do zobaczenia w zupełnie
innym świecie,
JM.
Po przeczytaniu wszyscy spojrzeli po
sobie. Slash schował list do koperty i rzucił na dół, chyba nie można tego
nazwać ziemią bądź podłogą.
- Spodoba nam się, tak? – zapytała ironicznie Julia. – Może znowu kogoś
zostawimy tam, gdzie teraz się przesuwamy, jak nam to ładnie wytłumaczono.
- Ale nie mamy walczyć – zwrócił uwagę Axl i objął swoją lekko pobladłą dziewczynę.
Patti miała co prawda bardzo jasną karnację, ale teraz rzeczywiście źle
wyglądała.
- Nie mamy, ale ludzie umierają nie tylko z powodu walki. Skąd mamy
wiedzieć gdzie dokładnie teraz będziemy i kogo, co tam zastaniemy?
- Czyli, że już się żegnamy z Janis… - rozważała Lydia.
- Tak – mruknęła oschle Szwedka.
Znowu stali w ciszy. Mieli nadzieję,
że coś zacznie się dziać, coś zobaczę. Nie. Otaczała ich biała przestrzeń a oni
tkwili w niej. Przemęczeni, brudni, ciągle mieli na sobie mundury. Po jakimś
czasie każdy zaczął z kimś rozmawiać, bo ileż można stać, siedzieć w ciszy
będąc w towarzystwie przyjaciół? Tylko Alisa i Lydia siedziały same i w odległości jakiś pięciu metrów od siebie. W pewnym momencie brunetka wstała i
podeszła wolno do przyjaciółki, by usiąść obok niej.
- Przepraszam – powiedziała cicho i położyła rękę na ramieniu rudej. – Masz
rację, zachowałam się jakbym nie liczyła się z twoimi uczuciami i skupiłam się tylko
na…Brittinghamie.
- Ja też przepraszam – powiedziała nagle Lydia i spojrzała na siedzącą obok
przyjaciółkę. – W sumie to…niepotrzebnie tak naskoczyłam. Nie wiem czemu, ale…
To, że Duff jest…był moim mężem nie znaczy, że musi..ał być też twoim
przyjacielem i nie masz prawa bardziej lubić innych…
- Owszem, nie muszę, nie musiałam, ale mam pewne wyrzuty sumienia, bo w ogóle nie
pomyślałam, że to cię tak dotknie…przepraszam.
- Nic się nie stało…powiedzmy – uśmiechnęła się blado i objęła
przyjaciółkę.
Nagle ktoś zawołał, że listu nie ma.
Wszyscy już wiedzieli co się zaraz stanie. Huk i po raz kolejny wszystko
zaczęło znikać. Czy może to już było nic? Nic może zniknąć? Nie ważne, ważne,
że mieli się dowiedzieć co teraz.
^^^^^^^^^
Slash otworzył oczy. Przed nim stała całkiem spora drewniana komoda. Nie
taka jaką już widział, ta była inna. Zdobiona drobnymi rzeźbami a szuflady miały
dość spore, złotawe uchwyty. Wstał z kanapy i spojrzał na nią. Duża, zielonkawa
kanapa a na niej parę równie zielonych poduszek. Przeniósł wzrok na ściany.
Obrazy jak zdjęcia w pozłacanych ramach…patrzył dalej. Pod jedną ze ścian stało
wielkie łóżko z kremową pościelą oraz śnieżnobiałym baldachimem. Znowu się
odwrócił i podszedł do okna. Zanim jednak mógł przez nie wyjrzeć musiał odsunąć
wielką, długą, jasnobrązową zasłonę. Sięgała od samego sufitu aż do podłogi. Idąc
jeszcze tym tropem – spojrzał na sufit. Na samym środku wisiał żyrandol a jego
rozmiar pasował do rozmiarów wszystkich innych przedmiotów w pokoju. Kiedy
wreszcie skierował wzrok w stronę szyby – zamarł.
- No tego się za cholerę nie spodziewałem – szepnął i wziął głęboki wdech.
W sumie to nic dziwnego. Nie codziennie widuje się Francję taką jaką zobaczył
Hudson.
Chyba jestem pierwsza. Chyba że tak dlygo będę pisać ten komentarz, że ktoś opublikuje swój wcześniej.xD. Dobra, koniec z tym, są lepsze tematy. Jim Morrison.<3 Jeden z moich bogów. Wszyscy albo się kłócą o wszystko, albo się wkurwiaja, że ktoś się o wszystko kłóci. Stwierdzam depresję lub załamanie. Whatever i jedziesz dalej. Uwielbiam Cię. Uwielbiam Twoje pomysły, Twój styl, Twoje słownictwo, no wszystko.;) A pomysły bardzo oryginalne i między innymi dlatego je uwielbiam. Szkoda tych wszystkich muzyków. Może już nikt nie zginie... Ciekawa jestem, co zaplanowalas na zakończenie.:) Więc teraz Francja... Czekam na kolejny i pozdrawiam.;*
OdpowiedzUsuńTak, jesteś pierwsza.
UsuńJim Morrison, niesamowity głos, niesamowity talent - Król Jaszczur! Haha, tak kłótnie są i będą, niestety a może i stety.
Cieszę się, że rozdział się spodobał i bardzo dziękuję :)
Kurde, strasznie mi się podoba, świetny rozdział, świetne końcówka i nie mogę się doczekać następnego rozdziału i jestem niesamowicie ciekawa co jeszcze wymyślisz :*
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, bo jednak końcówka się udała :D
UsuńBardzo mi się podoba i niecierpliwością czekam na więcej rozdziałów ;3
OdpowiedzUsuńCo ja ci moge napisać... okropnie będzie brakować mi Duff'a, no ale rakie życie, ludzie sie rodzą i umierają, a my musimy z tym żyć.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie oriętuje się w kobietach, ale i tak ta kłótnia była na swoj sposob dobra. Gdyby jej nie było, wszyscy chodzili by struci i wgl. Ale mniejsza o to. Morrison... mój bóg, a właściwie jeden z dość rozbudowanej rodziny królewskiej moich idoli. Jest to taka melancholijna postać... raczej typ myśliciela...
'No tego się za cholerę nie spodziewałem' Haha, Hudson mój domniemany mąż <3 mam nadzieję, ze poswięcisz mu trochę uwagi, bo jego reakcji, na to co się bedzie dziać jestem bardzo ciekawa.
Podziwiam twoja pomysłowość. Bardzo lubie książki fantasy, ale w życie bym czegoś takiego nie wymyśliła... jestem pod wielkim wrażeniem.
No i zapraszam do minie, jesli bedziesz miała chwilę.
Jim również zalicza się do moich bogów. Kocham go w jakiś sposób. Muzyka, wiersze...wszystko. Jak już wspominałam - Król Jaszczur :)
UsuńOwszem, poświęcę Slashowi teraz trochę uwagi, tyle mogę powiedzieć.
I generalnie to bardzo mi miło i dziękuję bardzo :)
Nie jestem w stanie napisać ci normalnego komentarza , ale co tam. Rycze za Duffem a w ttelewizorze mi śpiewają "muusztaaardaaaa i keeczuuup ! " fajnie musiałam wyglądać . Rycze i sie śmieje jednocześnie. A jak Axla ruszysz... Zajebie ! I tak groze ci :D wiem że to tylko opowiadanie , ale ja tego nie wytzymam psychicznie ! XD Axl jest nieśmiertelny , ha !
OdpowiedzUsuńZ poważanie Mrs.Rose XD
Powiem ci tak w sekrecie, że pierwotnie to Axl miał być na miejscu McKagana ;)
UsuńTak mi się teraz nasunęło. Jaką trzeba mieć fantazję, żeby napisać coś takiego (mam na myśli całe opowiadanie). Bajeczne. Same tajemnice. Zmuszasz nas, odmóżdżonych ludzi internetu, do myślenie ;) Jeszcze raz powiem to, że zajebiście szkoda mi Duffa. Ciekawi mnie, jaką Francję ujrzał nasz Kudłacz?
OdpowiedzUsuńHaha, bardzo dziękuję, miło słyszeć...czytać coś takiego. Czasami, kiedy poprawiam rozdziały sama czytam je po dwa razy, by upewnić się, że mają sens i pasują do reszty ;)
UsuńCóż mogę napisać, świetny <3 Jim Morrison, mój ojciec :) Szkoda mi Duffa cały czas no ale... szkoda mi jego partnerki (nie orientuje się w nazwach) Slash, może coś więcej o Slashu... Francja :) Czekam na kolejnyc, no i jestem ciekawa jak to wszystko zakończysz ;p
OdpowiedzUsuńDziękuję i miło mi bardzo :)
UsuńDuff zginął, a Izzy twierdzi, aby się nad tym nie rozczulać... dobra.. jakoś tak mi dziwnie zapachniało w tym momencie obojętnością, ale przecież taki właśnie jest Izzy. Nadal nie mogę przeboleć, że Duff zginął i chyba do końca już tego nie przeboleje :(
OdpowiedzUsuńNie co dzień widuje się taka Francję? Mogę powiedzieć, że ogólnie nie codzien widuje się Francję, prawda? No chyba, że tam się mieszka.. ale dla Slasha Francja taka czy inna, to i tak chyba jest dość obcy widok.
Jak pisałam to z Izzym to też jakoś dziwnie mi to wyglądało, ale tak jak wspomniałaś - taki jest Stradlin.
UsuńOwszem, ludzie nie mieszkający w Francji nie widują jej za często. Dla 'mojego' Slasha na pewno był to wyjątkowy widok.
wow, końcówka... mmm. niesamowita! cały rozdział był dobry, ale dosyć krótki. szkoda Lydii... :< oby się szybko pozbierała.
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać tego co wymyśliłaś na koniec. zakończenie mnie pewnie rozpierdoli, tak podejrzewam. :D czekam na kolejny i lecę czytać fontanny. <3
u mnie nowy: http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/
Dziękuję bardzo ;)
UsuńWiem, krótki, ale nie chciałam zaczynać nic nowego, bo byłby z kolei za długi, a co do końcówki...sama jej jeszcze nie do końca pojęłam!
Dlaczego nie Izzy ? dlaczego Duff ? będziesz się ze mną o to bić ? no dajesz ! zobaczymy czy sobie poradzisz w walce !
OdpowiedzUsuńDlaczego nie Izzy? Myślisz, że zabiłabym tak zwyczajnie swojego ulubieńca? Może i tak, ale nie teraz i nie w tej...bajce. Dlaczego Duff? Duff w większości opowiadań jest jednym z 'tych lepszych'. A u mnie jest inaczej. Tak chciałam - tak zrobiłam. Proste.
UsuńSorry , gorzej mi na wieczór >_<
OdpowiedzUsuńhttp://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na 11 rozdział Zagubionego Księcia, który rozpoczyna część opowiadaną przez Lily :)
OdpowiedzUsuńNie ma już co roztrząsać tej straty. Złość i łzy Duffa nikomu nie wrócą. Teraz powinni starać się przede wszystkim jak najlepiej wypełnić swoją nową misję, aby już więcej nie odnieść żadnych strat w swoim gronie. Zastanawiam się, jak teraz potoczą się losy bohaterów, przed jakim wyzwaniem staną w osiemnastowiecznej Francji? Jaką maskę przyjmą i jaką rolę tam odegrają. To opowiadanie coraz bardziej przypomina mi teatr. Jest niesamowite.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy Steven nadal będzie tu liderem, ale coś mi mówi, że tym razem przewodnikiem może być Slash.
Ach, zazdroszczę mu, że mógł znaleźć się w tak cudownym pomieszczeniu! Uwielbiam antyki, odwiedzam wszelkie galerie staroci i sklepy meblowe, w których można zaopatrzyć się właśnie w takie stare cudeńka. Szkoda tylko, że są one tak cholernie drogie, że chyba nigdy nie będzie mnie na nie stać. Ale za pierwsze zarobione pieniądze kupię mamie stary żyrandol z kryształkami, który upatrzyłam. Kosztuje jakieś 5 stów i ma baaardzo dużo lat.
Nowy: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na dziewiąty rozdział opowiadania: http://sunsethollywood.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPiszę aby powiadomić o moim nowym PROLOGU na nowym blogu :D Zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://i-think-about-you-lover.blogspot.com/
I proszę o wpisanie się do informowanych.
Zapomniałam poinformować, ale dodałam wyczekiwany prolog :D
OdpowiedzUsuńhttp://i-think-about-you-lover.blogspot.com
zapraszam.
I jeśli chcesz informowania - wpisz się to mi ułatwi i nie będę zapominać :)
rozdział 7. zapraszam. :) http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na kolejną część "Niebo jest Wszędzie" Tym razem coś o tym, jak Izzy poznał Elenę, oraz jaka jest odwieczna tajemnica życia.
OdpowiedzUsuńNowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię za tego Hudsona *_* wersja Jima dużo bardziej mi się podoba niż Janis ;c to jest mega zajebiste, choć Janis też miała znakomity pomysł xD
OdpowiedzUsuńCiekawość mnie zżera, więc biegnę czytać następny ;*