piątek, 21 grudnia 2012

IX – Wracamy do początku.


Isbell1012: Napisałam ten rozdział już dawno, ale nie miałam siły go poprawiać, przepraszam. Wyjaśnia się tu parę rzeczy, ale zaczyna się też mieszać, bo jest nowy wątek. Mam nadzieję, że wam się spodoba, jak zawsze zapraszam do Różowego Pałacu, właśnie pracuję nad czwartym rozdziałem oraz robię korektę dziesiątego na tego bloga. 
Jeżeli chodzi o opowiadanie to tyle, teraz chciałabym życzyć wam wszystkim Wesołych Świąt, żebyście spędzili je z rodziną, dostali to czego chcecie i żebyście trwali na tym blogu razem ze mną, bo czasami to wy jesteście moją jedyną motywacją, naprawdę. Na bloggerze jestem już prawie dwa lata i chyba ich nie żałuję.
I przepraszam, że są takie dziwne akapity, ale coś się dziwnego tu dzieje z tym postem, miałam problem z jego publikacją.
Wesołych Świąt raz jeszcze i jakbym miała już nic nie wstawić przed nowym rokiem to Szczęśliwego Nowego Roku :)!
PS. Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie źli za to czego się dowiecie w tym rozdziale, ale spodobał mi się ten pomysł.

 Stała na środku polany a wiatr delikatnie rozwiewał jej brązowe włosy. Na twarzy malował się uśmiech pewnej satysfakcji. Co czuła? Czuła dumę i jakieś dziwne poczucie spełnienia. W sumie to miała powód do takich właśnie odczuć. Zakończył się pierwszy etap rywalizacji pomiędzy muzykami a wydarzeniami z przeszłości oraz ludźmi biorących w nich udział bądź po prostu żyjącymi w danym czasie. Spojrzała w lewo i zobaczyła tam jedną z najważniejszych, przynajmniej od śmiercidla niej osób.
- Witaj – powiedziała i podeszła bliżej swojego rozmówcy.
- No witaj, witaj… - odparł Jim i przyjrzał się dokładnie kobiecie.
- Coś nie tak? – zapytała dla zasady, bo tak naprawdę niewiele ją zainteresowało spojrzenie przyjaciela.
- Dlaczego tu jesteś?
- Proszę?             
- Dlaczego tu jesteś? – zmarszczył brwi nie wiedząc dlaczego to pytanie tak ją zdziwiło.
- Przecież już koniec wojny dla nich! Nie widzisz tego co się tutaj dzieje?
- Ale co ma się dziać?
- Rozejrzyj się… - stanęła za nim i chwyciła go za ramiona. Zwróciła jego nierozgarniętą głowę w stronę w którą przedtem patrzyła. – Pomyśl i się przypatrz, poczuj!
- Ale…dobrze – wziął głęboki wdech i spojrzał z uwagą przed siebie. Nic nie rozumiał, czego miał się tam doszukać, skoro niczego tam nie było? Już miał się wyzwolić z uścisku Janis aż nagle coś zobaczył. Skupił się i wyostrzył wzrok. To byli ludzie. Biegali bez celu we wszystkie strony krzycząc coś. Patrzył dalej, to byli muzycy. Wytapirowane istoty panikowały jak nigdy. Jim skupił się bardziej i zaczął czuć wstrząsy, które z minuty na minutę były coraz silniejsze, rozumiał już dlaczego młodzi byli tak zestresowani, po raz kolejny musieli przechodzić przez to co było na samym początku. Krzyki były coraz głośniejsze i coraz bardziej przerażające. Morrison zaczynał mieć dość, zaczynało mu się to coraz mniej podobać. – Dosyć…
 Janis puściła go i sama spojrzała po raz kolejny na tą przerażającą scenę. Z jej twarzy nie znikał uśmiech, wręcz przeciwnie. Zwróciła twarz w stronę zdezorientowanego Jima i zaśmiała się cicho.
- Nie rozumiem, co cię tu bawi? – zapytał i popatrzył w jej roześmiane oczy.
- Nic mnie nie bawi, nie o to chodzi! Udało im się, nie załamali się, nie popadli w depresję, walczyli i w jakiś sposób wygrali!
- Chyba, że tak – zamyślił się i zaczął pojmować radość przyjaciółki. – Ale przecież parę z nich zginęło…!
 Tu Janis lekko posmutniała. Westchnęła i położyła rękę na biodrze.
- Parę… - szepnęła.
- Ilu około? – zapytał cicho Jim.
- Około jedna trzecia.
- Ile?! Jedna trzecia… - nie wierzył. – Ale to był dopiero pierwszy…
- Wiem, ale ja bym się tak nie martwiła. W kolejnych raczej nie będą narażeni na na takie niebezpieczeństwo a po za tym, w jaki sposób zginęli!
- Teoretycznie masz rację...
- Wiem – uśmiechnęła się i ponownie spojrzała w stronę panikujących; było ich coraz mniej a w jej i Jima stronę ktoś się zbliżał. Kto? Nietrudno zgadnąć – patrz kto postanowił nas zobaczyć.

^^^^^^^^^

 Wszystko jakby działo się od nowa.
,,Niewysoki mężczyzna z kręconymi, brązowymi włosami siedział na czarnej kanapie w kamiennym domu wzniesionym w niedostępnym dla ludzi i nieznanym im miejscu. Patrzył się w stronę niewielkiego okna.’’ Tym razem jednak nie tylko on wiedział dlaczego tu jest i kto może mu w tym pomóc. ,, Nagle obok niego pojawiła się kobieta. Nie weszła ani drzwiami ani oknem. Po prostu się pojawiła. Jej długie, roztrzepane, brązowe włosy opadały swobodnie na plecy, ramiona. Położyła rękę przyozdobioną wieloma rzemykami i innymi bransoletkami na prawym ramieniu siedzącego mężczyzny.’’
- Znany proces, prawda? – uśmiechnął się lekko.
- Owszem, ale czasem takie znane są chyba dobre, prawda? – zapytała.
- Dobre, nikt nie mówi, że nie. W takim razie…gdzie jest Jim?
- Pytanie na które nikt nie zna odpowiedzi – zaśmiała się. – Tym razem był ze mną jak wiesz, zaraz powinien się zjawić.
- Trafi bez problemu…
- …w wizjach, schizach przechodził przez takie drogi, że ta nie powinna sprawić mu najmniejszego problem – zacytowała słowa Ronniego sprzed tych paru tygodni.
- Pamięć nie zawodzi, prawda? - powiedziawszy to po jego lewej stronie pojawił się młody, szczupły mężczyzna może chłopak a może staruszek. Wygląd, myśli i przejścia mówią zupełnie co innego tak, że trudno stwierdzić kim on jest naprawdę. Część brązowych, falowane włosów plątała się gdzieś pod jego białą koszulą a część opadała na nią. Spojrzał na dwójkę towarzyszy zza swoich lustrzanek.
- Dlaczego przechodzimy przez to znowu? – zapytał Jim.
- Wiesz, tak zasadniczo to…nie wiem, tak jest łatwiej. Unikamy wszystkich pytań dotyczących organizacji i od razu możemy przejść do omówienia kolejnego etapu. Twojego etapu.
- Mojego etapu…owszem, coś w tym jest. Ale to w takim razie…czy następny raz znowu spotkamy się tutaj i znowu będziemy przechodzić przez to samo?
- Chyba źle to sformułowałeś, ale wiem o co ci chodzi. Trudno mi powiedzieć, ale prawdopodobnie tak, tak jest najlepiej.
- Więc? – zapytała Janis po chwili ciszy. – Od czego zaczniemy?
- Od podsumowania wojny – zadecydowali mężczyźni.
- Gratuluję ci – powiedział Ronnie. – Nie spodziewałem się, że tak to wszystko się potoczy. Myślałem, że będą panikować a ty…że ich zostawisz zaraz po tym spotkaniu…z nimi.
- Nie zrobiłabym tego, wiesz o tym! – oburzyła się.
- Nie dyskutuj, wiem…wiem – uśmiechnął się do niej. – Dalej, śmierci. Wiedzieliśmy, że będą, to było nieuniknione. Odeszło ich dość sporo, więcej niż się spodziewałem, ale w jaki sposób odeszli. To nie było spowodowane ich nieuwagą, to były przeważnie czyny bohaterskie. Dobrze, że nie mieli żalu zabijając wrogów. Jednak życie nauczyło ich, że jak trzeba, to po trupach do celu. Gdyby nie to, nie byłoby ich tu, bo nie zaistnieliby w świecie muzyki.
- Prawda – wtrącił Jim.
- Prawda, prawda. Ale najbardziej zafascynowała mnie postać nijakiego Duffa McKagana.
- Owszem, chciałam właśnie o tym wspomnieć – powiedziała Janis. – Jak się temu wszystkiemu przyglądałam to miałam ochotę…płakać, naprawdę. Dwóch basistów i jeden problem, który tak naprawdę okazał się nim nie być. Kiedy wreszcie się pogodzili to…musiało dojść do śmierci.
- Czyjej? – zainteresował się Morrison.
- Wspomnianego przedtem pana McKagana…
- Jak?
- Brittingham, drugi basista, stał zwrócony plecami w stronę z której nadeszli wrogowie. McKagan ich widział, ale za późno zareagował. Zdążył uprzedzić kolegę po czym go zastrzelono. W ostatniej chwili ocalały odwrócił się i oddał dwa udane strzały. Przeżył, ale teraz to on ma na sumieniu McKagana. Wie, przez co on przechodził i ma do siebie żal – powiedział Dio.
- Ja byłam w szoku. Byłam niemal pewna, że McKagan będzie chciał się jakoś zemścić na Brittinghamie.
- Dlaczego? On? Chciał mieć jeszcze jedną osobę na sumieniu? – Jim nie rozumiał.
- To jest skomplikowane, ale słyszałam jak mówił sam do siebie, zaczynał wariować. Miał dość Erica, bo ten ciągle miał do niego pretensje i żal. Nie był w stanie zrozumieć, że Duff nie doprowadził do śmierci Jeffa a potem Sandry celowo. McKaganowi nie dawało to spokoju, miał nawet kiedyś zamiar…zastrzelenia całego zespołu Erica.
- Miał przedtem jakieś problemy…psychiczne? – zapytał niedowierzając Morrison.
- Nie wiem, ale to była największa zapaść na tej wojnie. Nie wiedziałam co JA mam robić, nie miałam na to wpływu. Jak mówię, byłam niemalże pewna, że McKagan nie ostrzeże Erica przed tymi, którzy chcieli go zabić. A on to zrobił…sam zginął, ale uratował tego, co zadawał mu najwięcej i największy ból.
- Nie, to jest za skomplikowane jak dla mnie, przepraszam – niemal krzyknął Jim wstając szybko i podszedł do okna.
- Mogę powtórzyć!
- Nie!
- Dobrze, nie istotne, ważne, że ja wiem o co chodzi – zaśmiał się Ronnie. – To teraz coś dla Jima…twój etap. Osiemnastowieczna Francja…
- Owszem.
- Więc? Masz już jakiś plan jak to wszystko ma się tam potoczyć?
- Cóż…mam, ale nie wiem czy to jest…dobre.
- Dlaczego ma być złe?
- Mogę tam zrobić wszystko, prawda? Bo tak naprawdę tam się nic nie stanie, oni tam będą, ale to jest tylko ich psychika na którą my mamy jakiś wpływ, tak?
- Tak, można tak powiedzieć. To się nie dzieję naprawdę, ale się dzieje dla nich. O to ci chodzi?
- Mniej więcej. W takim razie czy coś byłoby nie tak…gdybym użył kilka motywów z książki?
- Rozwiń to.
- Kiedy Janis pilnowała wojny, ty byłeś niewiadomo gdzie, to ja chodziłem spokojnie ulicami Los Angeles i przysłuchiwałem się rozmowom ludzi, tak jak to leży w moim i mojej szanownej przyjaciółki zwyczaju, zwróciłem uwagę, że wiele osób rozmawia o serii zatytułowanej ,,Kroniki Wampirów’’. Z góry mówię, że nie mam zamiaru tworzyć nic co jest związane z wampirami. Wracając do tematu, zaciekawiło mnie to i postanowiłem…przeczytać pierwsze dwie części, nawet nie wiem czy jest więcej. Akcja tej drugiej dzieje się praktycznie cały czas we Francji. Osiemnastowiecznej. Spodobało mi się to, jak jest tam opisane życie ludzi. Chciałbym tak wykreować ich.
- Cóż, ja nie mam nic przeciwko, to jest twoja działka. Tylko, że jeżeli ty nad tym nie będziesz w stanie zapanować, to będziemy a raczej oni będą mieć mały problem.
- Poradzę sobie.
- Ja mogę pomóc…? – zaoferowała Janis.
- Pomóc nie masz za bardzo jak, ale możesz z nim tam być i go wspierać. Nie będziesz mieć tam takiej władzy jak Jim – powiedział Ronnie z lekkim uśmiechem na twarzy. – Ale pomysł z tym jest ciekawy, jak tobie…wam się to uda to dobrze.
- Coś jeszcze? 
- Nie, chyba tyle. Powodzenia w takim razie.
- Nie dziękujemy – uśmiechnął się Morrison i spojrzał na równie uśmiechniętą Janis – idziemy.
 ,, Janis i Jim zniknęli tak samo jak się pojawili. A Dio siedział tak jak na początku i patrzył się w okno. W końcu wstał i skierował się w stronę rozsuwanych drzwi. Wyszedł z kamiennego domku i spojrzał na niego. Widział jak znika. Kamień robił się coraz jaśniejszy aż stał się niewidoczny dla ludzi, ale wciąż tam był. Wiedział to. Stał w miejscu aż sam zniknął.’’
Zniknął by wspierać Janis i Jima oraz znacznie już mniejszą armię muzyków. Obawiał się nowych strat, ale wierzył w nich z całych sił. Tak trzeba było.

^^^^^^^^^

 Axl Rose, Izzy Stradlin, Steven Adler, Slash, Patti Johnson, Julia Plant, Pandora, Alisa Andbygd oraz Lydia Wagner stali w znanej im już pustce. Czuli się jakby byli sparaliżowani. Lydia szukała wzrokiem Duffa. Nie było go. Gdzie zatem był? Chyba znała odpowiedź, ale bała się w nią uwierzyć. Spojrzała na milczącego Stevena. Na jego twarzy malował się ból.
- Żyj kochany – szepnęła zaciskając zęby a po policzku spłynęła jej łza. – Pomszczę cię jak będzie trzeba…



27 komentarzy:

  1. Jak mogłaś uśmiercić Duffa?! ;___;
    Rozdział dobry, choć wątek z Francją niezbyt mi się podoba, sama nie wiem czemu.
    Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bogiem tego opowiadanie, mogę wszystko :)
      Mam pewien pomysł na Francję, zobaczę co z tego wyjdzie, ale mam nadzieję, że coś dobrego.
      Dziękuję ;)

      Usuń
  2. właśnie przeczytałam wszystkie rozdziały. piszesz naprawdę świetnie! czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
    proszę o więcej Metallici ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, w przyszłym tygodniu powinien pojawić się kolejny rozdział i postaram się wstawić gdzieś Metallikę :)

      Usuń
  3. NO NIE.
    NO KURWA NIE.
    NO JA CIE CHYBA ZAJEBIE.
    WIEDZIAŁAM, ŻE W KOŃCU TO ZROBISZ.
    JAK MOGŁAŚ GO ZABIĆ?! JAK KURWA MOGŁAŚ ZABIĆ MOJEGO KOCHANEGO DUFFICZKA?! MOJĄ KOCHANĄ TLENIONĄ ŻYRAFĘ BEZ MÓZGU?! JAK?!
    OBRAŻAM SIĘ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro wiedziałaś to po co bulwers? Spokojnie, jeszcze podziękujesz, jak już mówiłam ^^

      Usuń
  4. Nie dostałam powiadomienia :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Minuta ciszy za Duffa.























    Dobra, eh, no w szkoku jestem, że Duff zginął, ale w sumie, to była bohaterka śmierc, jakby na to nie patrzeć. Ale teraz mi jest szkoda jego dziewczyny. Aż mi się płakac chce, naprawdę :( Bo on ma dzieci, noo.. tak nie może być, nie zgadzam się :(
    Ale wypowiem się tu od strony trchnicznej. Mogłaś to jakoś wszystko hronologicznie ułożyć. Wiesz, aby epaty zgadzały sie z osią czasu. Francja była przed wojną. Wtedy wydaje mi się, że to wszystko by jakoś miało lepszy skład. No ale cóz, klamka zapadała.
    Jakoś do tego odcinka nie mam nic wiecej do powiedzenia.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zabiłaś Duffa -_-. No ej.! Dlaczego.? Wgl. jak możesz ich wszystkich tak uśmiercać, to ja nie wiem. Gościa z opieki społecznej w simsach - okej. Ale takich wyjebistych muzyków w takim wyjebistym opowiadaniu.? Straszne. Już ich tylu nie żyje..;( Mogę ogłosić wszem i wobec, że żałoba narodowa, bo nie żyją.? I tak to zrobię, whatever..;D
    Nie wiem co jeszcze.. Kocham Cię. Za to, jak piszesz, co piszesz i o czym piszesz. Tylko niech już nie umierają, noo.! A taki bieber to sobie teraz gdzieś popierdala i wcale nikt go nie chce w czasie przenosić.. Hahahahah.. Wyobraziłam go sb w takiej sytuacji..xD
    Mmm.. Czekam na kolejny, oczywiście. Pozdrawiam..;*

    OdpowiedzUsuń
  7. AAA Uśmierciłaś Dufa! Nie wybaczę ci tego! XD I tak wiem, że jak się to wszystko skończy, to wszyscy znów będą żyć ;)

    Nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na drugą część dodatku "Kołysanka" http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowy: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Nowy ; ) http://lets-go-to-bed.blogspot.com/2012/12/rozdzia-6_26.html
    W komentarzu napisz mi czy chcesz być informowana, jeżeli nie to, to już mój ostatni spam, obiecuję. :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Czyli z Polski w czasie II wojny światowej przeniesiemy się teraz do Francji mniej więcej w okresie Rewolucji Francuskiej? Podoba mi się ten pomysł. Maria Antonina - wielka imprezowiczka, królowa rozpierduchy i jej kochaś Axel Fersen. Niezła była z nich parka. Trzeci etap, to pewnie będzie PRL :D
    Ach, nie napiszę, że szkoda, iż Duff zginął. Dla niego to lepiej, nie zrobi nic głupiego i nie będzie miał już wyrzutów sumienia.

    Mam nadzieję, że w następnym etapie będzie więcej Skid Row :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. WIDZĘ ŻE U CIEBIE TAK SMUTNO JAK I U MNIE. CÓŻ. TY JESTEŚ AUTOREM I TY ROBISZ Z BOHATERAMI CO CI SIĘ ŻYWNIE PODOBA. OCZYWIŚCIE SZKODA MI DUFFCIA. ALE NIE STRZELĘ FOCHA. TAKĄ MIAŁAŚ WIZJĘ I TAK ZROBIŁAŚ. PODOBA MI SIĘ TO JAK PISZESZ. MASZ DO TEGO TALENT. KAŻDE ZDANIE MA SWOJĄ MAGIĘ. INFORMUJ MNIE O KOLEJNYCH ROZDZIAŁACH. TWOJA SIOSTRA :)

    http://sweet-fucking-child.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci bardzo i za pochwałę i za nie strzelanie focha za Duffa :)

      Usuń
  15. Nowy 27 rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. W sumie to taki posumowujacy rozdzial, ale nie mniej dobry. Lisa bezie miala ciezko, zreszta jak wszyscy ktorzy przezyli i kogos stracili... eh... ja na jej miejscu to chyba bym tylko padla na kolana i sie rozryczala.
    steven ciagle powazyy i wgl. i wgl.
    a morrison wydaje mi sie taki dosc... zagubiony... w sumie sam nie wie czego powinien chciec i co ze soba zrobic, i to na swoj sposob dolujace, wydaje mi sie ze wzbudza w janis taki instykty, on badzo cce mu pomoc i uswiadamia duzo rzeczy na ktore sam nie zwrocilby uwagi... uzupeniaja sie na zmiane, bardzo zgrany z nich zespol i mysle, ze jako para dobrze by wygladali, ze tak powiem...

    OdpowiedzUsuń
  17. dobra, a ja nie będę na Ciebie krzyczeć, że zabiłaś Duffa, o! :D ale gdybyś zabiła Stevena, to naprawdę, znalazłabym Cię i udusiła. serio! ale wiesz... ja też lubię uśmiercać swoich bohaterów. w szczególności takich, którzy tak często występują i są bardzo lubiani. :D
    ok, przechodząc do rozdziału... jest jedna rzecz, do której chciałabym się przeczepić: "Wytapirowane istoty panikowały jak nigdy". tak mi się wydaje, że na wojnie rano nie siedzi się przed lustrem i nie tapiruje włosów, skąd w ogóle wzięliby lakier itd? :D wybacz, ale naprawdę musiałam. nie będziesz zła, prawda?
    rozdział mi się podobał i nie wiem co mam dalej powiedzieć na ten temat. że pomysł genialny, oryginalny itd to słyszałaś, że dobrze piszesz to słyszałaś, więc co chciałabyś jeszcze usłyszeć? że kocham Cię i czekam na kolejny rozdział? mam nadzieję. :D

    u mnie nowy: http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Mam zamiar wystartować z nowym opowiadaniem, na razie nic jeszcze tam szczególnego nie ma... Ale gdybyś była zainteresowana o to link : http://i-think-about-you-lover.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. nowy u mnie, i tak, nie wię gdzie informować xD

    OdpowiedzUsuń
  21. Zapraszam na kolejną część "Niebo jest wszędzie" Tym razem coś o pierwszej miłosci Izzy'ego i o tym, jak to się smutnie skończyło. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. TAK TAK TAK TAK! CHOLERA! JESTEM OCZAROWANA TYM OPOWIADANIEM! Teraz wyjdę na wredną małpę, ale cieszę się, że uśmierciłaś Duffa o.o serio, tego mi brakowało w opowiadaniu xD To jest genialne! Pędzę do kolejnego rozdziału, jednak zanim to zrobię, to jeszcze wspomnę, że nie ma "po za" tylko "poza" xD
    18-wieczna Francja?! *_* AAAAA!

    OdpowiedzUsuń