Isbell1012: Wiem, że nie do końca zrozumieliście to co było w drugim fragmencie pierwszego odcinka. Ale to bardzo dobrze, bo wszystkiego dowiecie się w tym samym czasie co Gunsi i reszta. Przepraszam za błędy i zapraszam do lektury :)!
- No pewnie, najlepiej
zostawić dzieci u znajomych a sememu wybyć na imprezę, nie? – zapytał Darren
unosząc brew kiedy Lydia i Patti szykowały się do opuszczenia jego domu.
- No oczywiście. –
powiedziała Lydia – Wiesz, że to jest wyjątkowa okazja. Dawno nie byliśmy na
imprezie…
- Spokojnie, żartuję tylko. –
uśmiechnął się – Michelle już nie mogła się doczekać małych. Jedźcie już.
- Wielkie dzięki,
odwdzięczymy się! – zawołała Patti i razem z rudą opuściły dom Dizzy’ego i jego
dziewczyny.
Dochodziła czternasta, czyli za jakieś pół
godziny powinny być już w swojej okolicy i przygotować wszystko co mają ze sobą
zabrać na nieuchronnie zbliżającą się ‘Imprezę Integracyjną’, jak określił to
Izzy. Wsiadły do czarnego auta i ruszyły w stronę domu. Według ustalonego rano
planu, Julia, Pandora i Alisa pojechały do centrum po resztę zakupów a Gunsi dzwonili po wszystkich zaproszonych na
imprezę, by upewnić się, że muzycy rzeczywiście przyjdą. Wszystko zapowiadało się świetnie
i nikt nie podejrzewał, że coś mogłoby ten dzień zepsuć. Lydia siedziała na
miejscu pasażera i patrzyła się przed siebie. Z jednej strony bardzo się
cieszyła, że nareszcie będą mogli się rozerwać w dobrym towarzystwie a z drugiej
szkoda jej było, że Dizzy i Michelle muszą siedzieć z dziećmi… Ale może za dużo się martwi? Chyba tak. To Roger i Brian tak na nią
wpływali. Bracia są naprawdę bardzo ruchliwi, trzeba ich cały czas pilnować
żeby nie zrobili sobie krzywdy. Z zamyślenia wyrwała ją Patti.
- Hej, już jesteśmy!
Wysiadaj.
- Co? A tak, już.
Zamyśliłam się... – powiedziała zmieszana Lydia.
- Zauważyłam. Chodź do
domu, chłopaki tam czekają. – To powiedziawszy skierowała się w stronę swojego
domu a ruda powlekła się za nią.
Kiedy weszły do środka, zastały chłopaków
rozwalonych na kanapie z kilka-dziesięcioma karteczkami z numerami telefonów porozrzucanych po ławie czy dywanie.
Na ich widok zaczęli powoli ogarniać otaczający ich nieład.
- Obdzwoniliśmy
wszystkich! – pochwalił się Steven.
- To świetnie, będą? –
zapytała Patti.
- Tak, wszyscy. Jak
Cyndi? Chętnie została? – zapytał Axl i podszedł do swojej blondynki.
- Jasne, od razu jak
zobaczyła ich dom to się zaczęła śmiać.
- A nasi mali? – zapytał Duff
Lydii.
- Też bez większego
problemu…dziewczyn jeszcze nie ma? Jest już piętnasta.
- Nie ma, ale wy też
przyjechałyście później, korki?
- Masakryczne – westchnęła
blondynka.
- To pasowałoby wyjechać
wcześniej. Pojedziemy jak Pandora, Alisa i Julia wrócą. – stwierdził Izzy.
Wszyscy się zgodzili. Usiedli razem w salonie
Axla i Patti a Slash zaproponował, że włączy telewizję. Tak też zrobił, los
chciał, że akurat leciał jakiś popularny program plotkarski. Nikt nie był
usatysfakcjonowany tym widokiem, bo wiedzieli doskonale, że to głównie z takich
rzeczy jak to, ludzie czerpali większość (naturalnie błędnych) informacji o
sławach.
- Mam nadzieję, że nikt
nie powiedział mediom o imprezie – zaniepokoił się Slash i spojrzał na
przyjaciół. Ich miny nie mówiły zbyt wiele. Oni nie mówili o tym nikomu…ale co
z resztą? Przecież dziś miało razem się bawić kilkanaście zespołów! I bardzo
możliwe, że któryś z nich wygadał się wiecznie szukającym sensacji
dziennikarzom co się szykuje.
^^^^^^^^^
- Przeraża mnie ten twój
wzrok. – powiedział Morrison podchodząc do siedzącej przy stole kuchennym w domu
wokalisty Guns N’ Roses Janis.
- Co tu robisz? Nie
powinieneś zajmować się swoim…czasem? – zapytała nie odrywając wzroku od
zabieganych Gunsów i ich kobiet.
- Mam jeszcze czas. Chcę
zobaczyć jak ty to robisz.
- Ależ proszę cię bardzo!
Tylko ja się muszę skupić. Listy mam napisane i gotowe.
- Jakie listy?
- Jimie, dowiesz się
wszystkie już za parę godzin. Napisałam dla każdego zespołu list mający na celu
uchylić im rąbek tego co się wydarzy. A reszty dowiedzą się już w…Polsce.
- Podziwiam twą
pomysłowość, Janis. Naprawdę. Ale…dlaczego prawie cały czas obserwujesz właśnie
ich?
- Nie tylko ich. Przedtem
byłam tam, gdzie drudzy z głównych organizatorów nadchodzącej imprezy –
spojrzała na opuszczających dom muzyków. Każdy niósł jakieś siatki. – Pora się
zbierać…już mało czasu pozostało. Możesz iść ze mną.
- Oczywiście, że pójdę.
Gdzie ty…tam i ja – Uśmiechnął się lekko a brunetka odwzajemniła gest.
I zniknęli.
^^^^^^^^^
- No, gdzie mali
McKaganowie zostali? – zapytał Nikki Sixx podchodząc do ustawiającego na stole
butelki Jacka Danielsa kolegi basisty, Duffa.
- Mali McKaganowie są u
wujka Dizzy’ego. – uśmiechnął się blondyn.
- A mógłbyś ich wziąć, na
pewno wdali się, w sprawach zabawy, w rodziców! – zaśmiał się.
- Nie krakaj, Sixx, nie
krakaj. A gdzie twoja panna?
- Siedzi z Marsową na
zapleczu i pierdoli o byle czym za pewne.
- Od tego ma
przyjaciółki! Moja też gada odkąd tu przyjechaliśmy z Alisą i Julią.
- Takie geny, nie
zrozumiesz tego. Dobra, ja idę jeszcze pomóc w czymś, bo moi kochani koledzy z
zespołu sobie nie radzą. – powiedział i pobiegł gdzieś na drugi koniec sali zostawiając
Duffa samego. Chwilę później podszedł do niego Izzy.
- Ej! – zawołał.
- Co ‘ej!’? Słyszę cię
bardzo dobrze, nie musisz się drzeć.
- Wiem, sorry, ale już
zaczynają się goście zjeżdżać. Ile ci tego jeszcze zostało do wyłożenia?
- Ostatnia siatka, a jak
pomożesz to pół.
- Dobra, to szybko, bo
już się zaraz zaczną wkurwiać, że zapraszamy i się nie wyrabiamy…
^^^^^^^^^
Wybijała dwudziesta druga. Tak jak
organizatorzy przewidzieli, długie stoły z jedzeniem były pełne tańczących na
nich muzyków. Alisa, Julia, Lydia, Veronica ze swoimi mężczyznami siedziały
przy stole stojącym najbardziej w rogu sali, zaraz przy głośniku, który nie
funkcjonował już za dobrze. Rozmawiali ze sobą bardzo swobodnie, tak jak
lubili. Na stole stały dwie butelki po czerwonym winie i taca po koreczkach.
- A wy? U kogo
zostawiliście Joan? – zapytała po chwili milczenie Julia siedząca na kolanach
Slasha.
- U rodziców Toma. –
powiedziała Veronica i wtuliła się w pierś swojego męża – Ależ jest zajebiście…dawno
nie byłam na takiej imprezie. Muzyka, picie, gwiazdy…muzyki.
- Prawda, genialnie wam
to wyszło! – dodał Keifer gładząc żonę po włosach.
- Mi się ten lokal strasznie
podoba – zaczęła Alisa – ale wiedziałam, że te balony pod sufitem to nie będzie
mądry pomysł.
- Oj tam, dobrze jest…kolorowo
– stwierdziła Lydia. – A gdzie jest Steven, Pandora, Axl i Patti?
- Steven z Pandorą od
początku praktycznie siedzą z Aerosmith pod ścianą i piją na umór. A Axl z
Patti kręcą się gdzieś z żoną Micka Marsa, z Tommym Lee i jego dziewczyną.
- Czyli, że wszystko jest
dobrze. – podsumował Hudson i spojrzał na stół. – Przyniósłbym jeszcze tego
wina, dobre było. Chcecie?
- Przynieś – powiedzieli chórem.
Slash wstał z kanapy i poszedł w stronę nie
stratowanego jeszcze stołu z alkoholem. Przedzierał się przez stado bawiących
się znajomych, przyjaciół aż w końcu dotarł do celu. Szukał wzrokiem butelki
wina które przedtem pili. Nagle coś go zaniepokoiło. Stół zaczął się lekko
trząść. ,,Mam zwidy? Czy to…nie. Tylko stół się rusza.’’ – myślał. Wziął
butelkę i ruszył w stronę stolika przy którym czekali jego towarzysze. Usiadł,
ale nie mógł przestać myśleć o tym co zobaczył. Impreza toczyła się dalej. W
pewnym momencie Julia spojrzała na ukochanego.
- Patrz! – szepnęła wskazując
na ich stolik.
Slasha sparaliżowało. Znowu widział, że mebel
podskakuje. Alisa, Izzy, Lydia, Duff, Tom i Veronica też to zauważyli.
Siedzieli jak wryci i gapili się w stolik. Wstrząsy były coraz mocniejsze.
Wszyscy goście zaczęli je czuć i widzieć. Zaczęła się wielka panika i strach.
Trzęsienie ziemi? Co się dzieje? Te dwa pytanie padały cały czas. Nagle zgasło
światło a muzyka ucichła. Żarty się skończyły, to nie było normalne. Kobiety
zaczęły krzyczeć a mężczyźni starali się zachować spokój. Było to jednak bardzo
trudne. Nie widzieli zupełnie nic a jedyne co słyszeli to swoje krzyki i
spadające pod wpływem coraz silniejszych wstrząsów butelki. Po pięciu minutach
wszyscy usłyszeli donośny krzyk kogoś z zewnątrz. Powtarzał się kilka razy a za
każdym był coraz głośniejszy i coraz bardziej zrozumiały. Kiedy był na tyle
wyraźny, wszyscy usłyszeli jedno zdanie:
Jesteś wszystkim co masz!
I nagle znikło wszystko.
^^^^^^^^^
Gunsi i ich żony, dziewczyny stali…w pustce? Jak nazwać miejsce nie mające podłogi, sufitu
i ścian? Nic, tylko biała przestrzeń. Czy byli już tak bardzo pijani? Nagle pod
swoimi nogami dostrzegli kartkę. Steven schylił się i podniósł ją. To był list.
Otworzył go i trzymał tak, by każdy mógł go sam przeczytać.
Los Angeles, datę każdy z
was wymyśli sobie sam…
Do tych, co pukają w drzwi
nieba!
Wiem, że zadajecie sobie teraz wiele
pytań. Nie wiecie co się stało i czy to się dzieje naprawdę. Cóż, tak moi
drodzy. To wszystko dzieję się jak najbardziej naprawdę. To nie jest żaden wasz
wymysł, wytwór wyobraźni. Więc co to jest? Odpowiedzi na to pytanie chyba nie
ma a jak jest to ja jej nie znam w stu procentach. Ten list ma wam zdradzić
część tego, co wydarzy się w najbliższej przyszłości. Ale tylko część, bo
reszty dowiecie się z samego rana. Osobiście wam to powiem. Za bardzo się rozpisuję…
Wiecie co się zaczęło pierwszego
września roku 1939? Mam nadzieję, że tak. Na pewno tak. Wojna. Czyli to, dzięki
czemu możemy się przekonać, że człowiek może być naszym najlepszym przyjacielem
jak i naszym katem. To jest prawdziwa maszyna do zabijania, kochani. Wie co
robi. Dlaczego piszę o wojnie? Jeżeli umiecie myśleć logicznie to spokojnie się
zorientujecie co was czeka. Nagłe wstrząsy, głosy, biała przestrzeń, pustka…wojna.
Dlaczego was to czeka? Muzyka którą
uprawiacie jest najpotężniejszym gatunkiem i gatunkiem prawdziwym. Ona zginie.
I to już za niecałe dwadzieścia lat. Dziwnie to brzmi, prawda? Tak nie musi
być, ale to wszystko leży teraz w WASZYCH rękach. Co musicie zrobić? Nie da się
tego opisać. Wszystkiego się dowiecie.
Trudny jest dla was ten
list, wiem o tym. Specjalnie tak go napisałam. Musiałam go tak ustylizować. Do
zobaczenia rano…
JJ.
O ja *_* Zrobiło się fantastycznie, a ja uwielbiam takie klimaty *_* Kilka wstrząsów, biel i pustka. Koniec. Mam rozumieć, że do końca tej całej 'wojny' oni nie zobaczą swoich dzieci?! WTF
OdpowiedzUsuńKurde, nie mogę się doczekać, kiedy Gunsi dowiedzą się więcej (sol i my z automatu będziemy wiedzieć więcej)i staną oko w oko z Janis Joplin. To będzie chyba niezły szok ;)
Rozdział zaje!
Dziękuję bardzo :)
Usuńjejku, jakie boskie. *o*
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że na początku strasznie się pogubiłam, a to pewnie dlatego, że strasznie dużo tu bohaterów naraz. Ale później już było z górki.
OdpowiedzUsuńImpreza przypomniała mi moją studniówkę, nie wiem, dlaczego, bo w końcu nikt u nas nie tańczył na stole, ponieważ mieliśmy dwie sale, jedną do tańca, a drugą do żarcia i picia wódy, ale jakoś mi się to właśnie miło skojarzyło. W końcu studniówki ponoć nigdy się nie zapomina. A ja na pewno nie zapomnę okropnych twarzy manekinów wypożyczonych z jednego z łódzkich teatrów, które tworzyły scenografię. Były przerażające!
Wracając do opowiadania. Nadal nie wiem, co będzie się działo, ba, nie mam pojęcia, co obecnie się dzieje. Bo nadal jest tu strasznie tajemniczo i niewiele nam zdradziłaś.
Zastanawiam się tylko, dlaczego wybrałaś akurat ten konflikt zbrojny. Przecież na świecie było wiele innych wojen, przed drugą wojną światową, a także wiele było też już po niej. Ma to jakiś specjalny cel?
Wiesz, nie wiem czy nie lepiej byłoby ich przenieść do Wietnamu. Ale resztkę patriotyzmu też trzeba w sobie mieć. Szalone pomysły na opowiadania rządzą. XD
OdpowiedzUsuńWłaśnie sobie uświadomiłam, że nie oglądałam jeszcze filmu ze studniówki. W sumie, to tak, raz na religii, ale jak pomyślę o tych manekinach, to nie chcę go więcej oglądać. Alkohol + manekiny = przykre wspomnienia :D
OdpowiedzUsuńPomysł jest naprawdę ciekawy, więc życzę powodzenia :) A co do małego zamieszania - na pewno z kolejnymi rozdziałami opanujesz chaos.
Zapraszam na piąty rozdział http://sunsethollywood.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńwczoraj byłam tak zajebiście padnięta, że przeczytałam to, ale po łebkach i nawet nie zostawiłam komentarza. nie chcę zostawiać komentarzy typu: "Fajny rozdział." i koniec, rozumiesz.
OdpowiedzUsuńale dzisiaj rano trochę się ogarnęłam, włączyłam muzyczkę i zaczęłam czytać. chyba wcześniej Ci pisałam, że pomysł jest naprawdę ciekawy. ale ja muszę zawsze czytać te rozdziały po jakieś 2 lub 3 razy. po 1, bo mi się podobają, po 2, jest dosyć tajemniczo i staram się "odkrywać", o co chodzi. ale nie przedłużam, zaraz zacznę znowu filozofować czy coś, więc czekam na kolejny, kocham Cię i pozdrawiam. a ja idę jeszcze spać.
Dobra, to teraz panie się posraja i popłaczą, że nie zobaczą dzieci przez jakis czas, ha. No ale bedzie jakaś silniejsza motywacaja, aby spełnic to dziwne zdanie. Hmm, w sumie, to ja nie wiem, co mam napisac w komentarzu, bo nadal nic nie rozumiem i w sumie nie wiem o co chodzi, a w takim wypadku to mi ciężko co kolwiek pisać :(
OdpowiedzUsuńCzy ja to kiedykolwiek zdążę nadrobić?! D:
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak, a tymczasem, po nakarmieniu cywili, powiadamiam o nowym rozdziale i zalążku "Thunderstorm" xD
http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/
nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOjejku jejku jejku! Bardzo emocjonujące zakończenie! Doskonale wystylizowane, już nie mogę się doczekać dalszego nadrabiania! Swoją drogą to moje lenistwo ma parę plusów...w końcu nie muszę czekać na kolejny rozdział nie wiadomo ile xD
OdpowiedzUsuńŚwietnie się czytało, jednak najlepszy był trzęsący się stolik. Na początku myślałam, że Hudson faktycznie tak się schlał, że miał zwidy, aż tu nagle takie coś o.o piękne! Janis jest zajebista, a Morrison... *_*