sobota, 13 października 2012

I - Nic im nie odbierze tego szczęścia...

Isbell1012: Mamy przed sobą pierwszy odcinek nowego opowiadania. Znamy już bohaterów, więc wszystko chyba jasne. Jak widzicie, stworzyłam zakładkę 'Informowani' do której wpisałam osoby które poprosiły mnie o powiadamianie o nowościach. Z informacji to chyba tyle, zapraszam do lektury :)


- Zaraz nie wytrzymam… - powiedział wysoki blondyn i oparł czoło o kierownicę. – NIE WYTRZYMAM NO! W TYM MIEŚCIE ZAWSZE MUSZĄ BYĆ TE CHOLERNE KORKI!
- Spokojnie, Duff, spokojnie – odpowiedział wolno rudzielec siedzący obok kierowcy. – Wszystko mamy pod kontrolą.
- Nic nie ma pod kontrolą, Axl. Przedszkole zamykają za pół godziny a jak tak dalej pójdzie to tam nawet w rok nie dojedziemy!
- Nie dramatyzuj – spojrzał przed siebie – masz zielone, jedź.
 Te słowa wystarczyły by Duff wrócił do życia. Jechali już tą mniej zatłoczoną częścią Los Angeles. Dochodziła siedemnasta czyli ta godzina o której, przynajmniej według Lydii, zamykają przedszkole. Blondyn spojrzał na Axla i poprosił go by szukał jakiegoś wolnego miejsca w którym można by zostawić auto. McKagan pierwszy raz od roku miał odebrać swoich synków z przedszkola i był tym lekko zestresowany, ale i uradowany. Do tej pory to jego żona zajmowała się zabierania dzieci do domu czy odwożeniem ich do dziecińca.
- A co z Cyndi? – zapytał Duff kiedy wreszcie zaparkował.
- Patti ją odebrała wcześniej i teraz ona, Panora i Steven się z nią bawią – odpowiedział Axl.
- W trójkę? A reszta? Wybacz stary, ale w ogóle nie jestem ostatnio zorganizowany.
- No wiem, zauważyłem. Slash i Julia pojechali do centrum po zakupy a Alisa z Izzym planują to całe…przedsięwzięcie. A Lydia czeka na dzieci w domu, nie?
- No kurwa, tak jasne! – zaśmiał się.
- Co cię tak rozbawiło?
- Uważaj, bo Izzy pozostawiony sam w towarzystwie żony będzie w stanie coś zrobić! Skupi się, będzie myślał logicznie…
- Oj daj spokój! Było minęło, już się chyba przyzwyczaił…chodź po te dzieci, bo zaczynasz pieprzyć głupoty – to powiedziawszy wyskoczył z auta. McKagan zrobił to samo i ruszył z przyjacielem w stronę drzwi przedszkola.
 Kiedy weszli do budynku w którym codziennie bawiły się dzieci, uczyły się w miarę pożytecznych rzeczy czy po prostu siedziały, od razu powitała ich ciemna blondynka średniego wzrostu będąca wychowawczynią grupy do której należeli Brian i Roger. Była najwyraźniej dobrze przygotowana na powitanie basisty Guns N’ Roses, ale widok Axla lekko ją chyba speszył.
- Pan McKagan – powiedziała i zaśmiała się nerwowo – Pan chyba pierwszy raz odbiera dzieci, prawda? Zawsze robiła to pani Lydia a dziś się dowiedziałam, że osobiście przyjedzie po nie Duff McKagan! A wraz z nim Pan Rose, tatuś naszej kochanej Cyndi!
- Hej, spokojnie. Teraz jestem zwykłym ojcem przyjeżdżającym odebrać dzieci z przedszkola – powiedział rozbawiony przemówieniem kobiety Duff. – Grzeczni byli?
- Przepraszam – zmieszała się – Tak, dzisiaj wyjątkowo byli spokojni. Proszę za mną, bawią się w sali.
 Axl i Duff w towarzystwie wychowawczyni weszli do pokoju w którym przebywali chłopcy McKagana oraz jeszcze kilkoro innych dzieci. Kiedy ruda istota siedząca na dywanie podniosła główkę, na jej twarzy pojawił się radosny uśmiech.
- Rodzer, tata! Tata i wujek! – zawołał.
- Tata psysed, Brianku? –zaciekawił się blondynek i spojrzał tam gdzie jego braciszek – Tataaaa!
 Obaj chłopcy wstali i podbiegli do roześmianego Duffa i Axla. Rudy chłopiec od razu wtulił się w nogę swojego wysokiego ojca a blondynek popatrzył na Axla.
- Wujek, tata po nas psysed! Nie mama!
- Widzę Rogerku – powiedział Rose i wziął chłopca na ręce.
- Dobra, jedziemy teraz do mamy, cioci Patti i Cyndi, tak? – zapytał Duff dzieci a one zawołały radosne ‘Tak’. – Cześć! – zawołali w czwórkę do zdezorientowanej przedszkolanki i wyszli z budynku. Kiedy doszli do auta, McKagan zapiął swoje pociechy w fotelikach. Ku jego zdziwieniu, chłopcy wyjątkowo nie protestowali. Usiadł więc za kierownicą i nie słuchając tego co mówił do niego Axl, ruszył w stronę domu.

^^^^^^^^^

- Cio robis? – zapytała mała Cyndi podchodząc do mamy, która właśnie usiłowała otworzyć drzwi Axlowi, Duffowi, barciom, Izzy’emu oraz Alisie.
- Otwieram drzwi, kochanie – sapnęła blondynka. Kiedy wreszcie jej się udało do domu w pierwszej kolejności do domu wbiegli Roger i Brian. A za nimi Duff, Axl i Stardlinowie. Zapanował jeden wielki chaos. Trzeba było coś z tym zrobić jak chcieli osiągnąć to co przez pół dnia planowali Izzy z Alisą. Nagle do salonu wszedł Steven. I to wystarczyło, kiedy tylko dzieciaki zobaczyły wujka od razu pobiegły w jego stronę.
- Dobra – zaczął Izzy – Steven i Pandora się teraz chwilowo zajmą małymi a my sobie ustalimy wszystko co jest nam NIEZBĘDNE do tej całej imprezy, jasne?
- Tak – powiedzieli chórem.
 Steven razem z pociechami przyjaciół zniknął gdzieś w głębi domu Axla i Patti. Izzy, Duff, Lydia, Alisa musieli poczekać na Slasha i Julię z zakupami. Rozsiedli się na wielkiej, czarnej kanapie. Siedzieli tak przez pięć minut aż Duff zaproponował by się czegoś napić. Oczywiście wszyscy ulegli. Jakieś kwadrans później do domu wparował Slash obładowany siatkami a za nim Julia z bardzo ładnie zapakowaną paczką.
- No, jak fajnie, że na nas poczekaliście – powiedział Mulat mierząc wzrokiem butelkę białego wina stojącego na ławie.
- Nic nie wypiliśmy – rzuciła Alisa – siadajcie, bo musimy to szybko ustalić i wyręczyć Stevena. Siedzi tam z dziećmi od pół godziny.
- Dobraaa – zaczęła Julia odstawiając paczkę – proponuję, żeby Izzy nam coś powiedział, bo on się tym głównie zajmował.
 Wszyscy przyznali jej rację i spojrzeli na Stradlina.
- No to tak. Mamy jutro, czyli w piątek, taką imprezę integracyjną w jakimś, nie wiem jeszcze jakim, lokalu wynajmowanym przez naszych wspaniałomyślnych kolegów z Mötley Crüe i…
- Dlaczego to my organizujemy imprezę jak oni wynajmują lokal? Trochę mi się to pojebane wydaje… - przerwał Slash.
- Bo my się tym razem zajmujemy! Pytania na końcu. No i z Alisą doszliśmy do wniosku, że jutro tak gdzieś około szesnastej pojechalibyśmy już na miejsce i powoli zaczęli tam to wszystko ogarniać. Oczywiście chłopaki z MC już tam będą. Impreza zaczyna się o dwudziestej i…
- Dlaczego ona się nazywa integracyjna jak my już jesteśmy bardzo dobrze zintegrowani? – Slash po raz kolejny się wtrącił.
- KURWA, mówiłem, że pytania na końcu! Bo tak ją sobie nazwaliśmy, lepiej tak brzmi! No, wiem, że na pewno zadacie mi pytanie co z dziećmi. A ja już mam to wszystko ustalone. Mianowicie, dzieci będą pod opieką wujka Dizzy’ego i cioci Michelle. Oni się zgodzili, więc komentarz jest chyba zbędny. Co więcej, na imprezie będą nasi znajomi z Cinderelli, Veronica – uśmiechnął się do Alisy i Lydii – Aersomith i tak dalej i tak dalej. A nawet i szwedzcy znajomi mojej szanownej małżonki, czyli Europe. I chyba tyle, pytania?
- No rzeczywiście taka mała impreza – powiedział z ironią Duff i zaśmiał się.
- Sugerujesz, że nasz przyjaciel Dizzy Reed się zgodził zaopiekować dziećmi? – zapytał zaskoczony Rose.
- Tak, tak właśnie. Nie sugeruję tylko stwierdzam fakt. Już? Wszystko jasne? – Izzy spojrzał na Slasha – Pokarzcie co kupiliście.
- O! No i to jest pomysł – Hudson wstał z kanapy i podszedł do jednej z czterech dużych reklamówek leżących na stole – Tak w skrócie, kupiliśmy kilka butelek Jacka Danielsa, jakieś wina, ser pleśniowy, oliwki, kabanosy, jakieś ciastka…i takie inne pierdoły.
- No to świetnie, zapowiada się zajebiście, ale jest już dziewiętnasta i ja idę wykąpać małą – powiedziała uśmiechnięta Patti.
- Też się zbieramy do siebie, kochanie – powiedziała Lydia do Duffa – Musimy jeszcze jakoś uśpić chłopaków. A wy przekażecie Stevenowi i Pandorze to co tu ustaliliśmy, tak? – ruszyła na poszukiwanie Adlera i dzieci.
 Niecałe dziesięć minut później McKaganowie opuścili dom Axla i Patti. Może i zrobiliby to wcześniej, ale Roger za nic nie chciał kończyć zabawy z wujkiem Stevenem oraz Cyndi. Trzeba było zabrać go siłą co oczywiście zakończyło się płaczem małego blondynka podczas gdy rudy chłopiec śmiał się z braciszka swoim wysokim głosikiem. Alisa i Izzy także wrócili do siebie.  Podczas gdy chudziutka blondynka Axla kąpała i usypiała małą, rudzielec powtarzał Adlerowi i Pandorze wszystko co powiedział im Stradlin. Czarnowłosa była niezwykle podekscytowana nadchodzącą imprezą, Steven zresztą też, ale tak samo jak Slash nie mógł zrozumieć czemu chłopaki z MC wynajmują lokal jak to oni, Gunsi, organizowali jedzenie i całą resztą. Kiedy Patti z powrotem zeszła do salonu, Axl dał znać by goście się wynosili.
- To do jutra! – zawołała śpiewnie Pandora gdy opuszczali dom wokalisty.
- Pa! – odpowiedziała blondynka i usiadło obok swojego chłopaka – Oj, Axl. Patrz jak to się wszystko ułożyło.
- Widzę, kochana…a wiesz jak dla mnie się to zaczęło?
- No, założyłeś zespół, przyjechaliście do L.A…tak?
- Po części, ale mi chodzi o to, że kiedyś, kiedy śpiewałem dla publiczności po raz może trzeci zobaczyłem tam taką jedną co oczy miała jak z najbłękitniejszego nieba a jej włosy przypominały mi o ciepłym i bezpiecznym miejscu, gdzie chowałem się jako dzieciak i modliłem się by błyskawice i deszcz cicho mnie omijały… -uśmiechnął się do ukochanej.
- Sweet child… - szepnęła śpiewnie i wpiła się w usta rudzielca.
- Właśnie tak… - spojrzał jej w oczy i zaczął śpiewać ,,Sweet Child O’ Mine’’ – chodź! – powiedział i wstał z kanapy ciągnąc dziewczynę za sobą. Tańczyli tak śpiewając do czasu aż mała się nie obudziła na ‘piciu’. A potem tańczyli dalej i dalej. Do upadłego, bo tego szczęścia nic im nie może odebrać.

^gdzieś w centrum Los Angeles^

- Na co patrzysz, mój drogi? – zapytała Janis podchodząc do stojącego na dachu wieżowca Jima.
- Na nic. Myślę tylko… - odpowiedział.
- Wiesz, że już jutro rozpętamy piekło dla muzyków, ale niebo dla przyszłości…?
- Jak to? – zaciekawił się. – Już jutro?
- Tak, jutro znaczna część ‘porywanych’ przez nas zespołów, wokalistów wybiera się na jedną i tą samą imprezę. Widziałam jak opiekuńczy Axl Rose, mądry Steven Adler, sprytny Slash, odpowiedzialny Duff McKagan, kochający Izzy Stradlin i ich kobiety o tym rozmawiali – uśmiechnęła się. – Ronnie już wie. Wiedział o tym przede mną.
- Ty to zaczynasz, prawda? Zaczynamy od wojny a ona jest twoja.
- Nie mylisz się. Ja się tym zajmę i śmiem twierdzić, że mam już wszystko zaplanowane.
- Zdradzisz mi to…?
- Nie – zaśmiała się – dowiesz się jutro. Będzie to dla nich wielki szok, ale zniosą go raczej spokojnie. Impreza będzie dla nich niezapomniana, tak jak mówili…
- Ach, kiedyś też się chodziło na imprezy – rozmarzył się Morrison – Ja, Ray, Robby i John…
- Wiem, że ci ciężko. Mi też. Ale pociesz się tym, że już niedługo twoi Doorsi cię zobaczą! A póki co mamy siebie nawzajem. Jesteśmy teraz wszystkim i niczym, Jim. Choć, pokarzę ci coś.
- Co masz na myśli?
 Janis wzięła towarzysza za rękę i skoczyła z wieżowca ciągnąc go za sobą. Spadali tak razem a ona kazała mu przywołać sobie najmilsze wspomnienia. Kiedy wreszcie wylądowali na chodniku, pomiędzy ludźmi, spojrzała na Jima.
- I co? Co czułeś?
- Życie…widziałem całe swoje życie w locie. Minęło tak szybko jak… - nie mógł się wysłowić.
- Kiedy spadałeś, widziałeś jak szybko minęło twoje życie. Tak naprawdę ono trwało tyle i ten lot, kochany.
- Nie rozumiem…
- Za dużo pytasz, za dużo myślisz. Skończ z tym.
- Czasami nie umiem cię zrozumieć. Po co to wszystko było?
- Wiem – uśmiechnęła się – ja siebie też czasem nie rozumiem. Chcesz czasem żeby twoi przyjaciele przeszli na ten świat, do ciebie, prawda?
- Tak, ale…
- Daj mi skończyć. Żałowałeś kiedy lot się skończył, kiedy twoje wspomnienia się urwały, prawda? – spojrzała na potakującego Jima. – No właśnie. Życie jest wspaniałe, daj im je poczuć. Nie bądź samolubny. Jimie, za kilkadziesiąt lat złączysz się z nimi i znowu będziecie razem. Zrozum to. Oni nie muszą już umierać…tak jak ja i ty. Rozumiesz o co mi chodzi?
- Ja… - patrzył się prosto na Janis. Miał w głowie mętlik. – Masz rację. Jestem…oni mają swoje życie a ja…ja je straciłem, bo…rozumiem twoje przesłanie. Nie bez powodu nazywano cię Perłą. Taka osoba jak ty to skarb, dobrze, że jesteśmy tu razem. Inaczej bym zwariował do reszty. Dziękuję…
- Nie dziękuj, patrz – wskazała na niebo. Chmury ułożyły się w kształt twarzy ich przywódcy. – Widzisz?
- Widzę, dlaczego on…
- Podoba mi się wasze podejście – usłyszeli głos Ronniego mimo, że nie było go w pobliżu – Jeżeli będziecie z Nimi rozmawiać tak jak teraz ze sobą, uda się. Wiem, że dobrze zrobiłem was wybierając…
 Janis spojrzała na Jima. Pożegnała się z nim i pobiegła w głąb L.A. Przechodziła przez ludzi a oni nawet nie zdawali sobie z tego sprawy. Morrison uświadomił sobie, że on również musi ruszać. Nie mógł tkwić tu aż do zakończenia pierwszego etapu…gdzie teraz iść? Tam gdzie Doorsi siedzą oczywiście. Już miał ruszać gdy nagle coś go zatrzymało. Nie chciał iść do swoich przyjaciół. Chciał przyjrzeć się tym mężczyzną o których opowiadała Janis.





22 komentarze:

  1. Dobra... nadal nie kumam, o co chodzi z tą wojną, ale pewnie niedługo mnie oświecisz ;)
    Gunsi wydają się tacy szcześliwi... szkoda, że chcesz zakłócić ich spokój, ale z drugiej strony, dzięki temu twoje opowiadanie będzie nie powtarzalne...
    Bliźniacy Duffa *_* Mały Rudzielec i Blondynek :)Słoodkie
    Mała pani Rose... awww :)
    Rozumiem, że w tej całej 'wojnie' maleństwom nic się nie stanie.

    Ogólnie rozdział genialny :) Czekam na 'Spotkanie Integracyjne'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, tak. Wszystko się wyjaśni już w następnym rozdziale :) Dziękuję bardzo!

      Usuń
  2. Zapowiada sie naprawdę bardzo ciekawie! Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowa notka na http://can-you-feel-the-air.blogspot.com :>
    Kurcze, nie wiedziałam czy cię inforowac, bo coś tam napisałaś, ale... No nie ważne xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Fajnie się zapowiada. Ale ja nie mam takich wujków. *n* eh...

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :)

    No dobra, rozwalił mnie już sam początek. Nie wiem, dlaczego, ale wizja Gunsi + dzieci, to mnie zawsze jakoś tak bawi.. naprawdę... chyba dlatego, że tak naprawdę, to nie potrafię sobie tak tego wyobrazic, haha. No ale dobra... skoro blizniaki są już w przedszkolu, to maja już jakieś 3 lata i Duff dopiero teraz pierwszy raz je odbierał? No nizle, haha.. ale dlaczego dopiero teraz? Ej, no.. moge sie tu przyczepic, ze nromalnie, jak dzieci, to baba ma wszystko około nic robic, prawda?
    Korki to naprawde mogą byc czasem bardzo stresujące, cos o tym wiem i nie raz dre sie trzymajac kierwonice samochodu, tak jak drze sie Duff w tym rozdziale. Szkoda, jednak ze to normalnie tak nie pomoga. Chociaz mozna sie jakos odtresowac, ha.
    Nawet blizniaki sie troche zdziwiły, ze tatuś je odebrał.
    Noo, a tak to fajna z nich wszystkich rozdzinka, fajna...

    A druga częsc. Dobra, tak nie do konca wszystko jarze, co do tego wszystkiego, wiec jakos tak sie wypowiadac na ten temat nie bede, bo nie chce wplnac zadnej głupoty.

    OdpowiedzUsuń
  6. wątek z Janis i Jimem genialny! teraz cały czas będzie mi chodził po głowie tekst: "jutro rozpętamy piekło dla muzyków, ale niebo dla przyszłości". :)
    Duff i Axl odbierający dzieciaki z przedszkola! jak uroczo! :D
    no i: "[...] pytania na końcu", "dlaczego ona nazywa się integracyjna [...]", "KURWA, mówiłem, że pytania na końcu!" :DDD
    no i co tu więcej mogę powiedzieć... czekam na kolejny rozdział. :) <3

    OdpowiedzUsuń
  7. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na krótkie, chore i dziwne opowiadanie-dodatek o tym, jak to Steven i Mała spieprzyli genialny plan Pana Boga :D

    OdpowiedzUsuń
  8. http://myhistory-gunsnroses.blogspot.com/ - nowy zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  9. KOCHAM CIĘ <3
    TO JEST ŚWIETNE. ZACHWYCILI MNIE GUNSI Z DZIECIACZKAMI :3 INTEGRACYJNY IMPREZA... ALE TO JEST MĄDRE. TA ROZMOWA JANIS I JIMM'EGO. TO SIĘ TAK CIEKAWIE ZAPOWIADA... JA CHCĘ JUŻ NOWY! PROSZĘ, BŁAGAM! MASZ TAKI ŚWIETNY STYL, TAK FAJNIE SIĘ TO CZYTA. ZAJEBIOZA!

    OdpowiedzUsuń
  10. Axl Rose oazą spokoju? W dodatku fajnym wujaszkiem? No nie mogę w to uwierzyć. Co jak co, ale po Axlu to bym się tego wcale nie spodziewała. To już Steven bardziej mi pasuje na wujka, od którego można wyskubać ostatnie pieniądze na górę słodyczy :D
    Ciekawa jestem, co to za impreza będzie. Przygotowania jak widzę już rozpoczęte. Coś mi się zdaje, że ta wojna będzie dotyczyła niesprawiedliwego podziału pracy (MC - wynajem lokalu, a Gunsi - reszta).

    Ostatnio czytałam w jakiejś gazecie (chyba stary 'Teraz Rock') wywiad z Manzarkiem, w którym mówił wiele ciekawych rzeczy o Doorsach, o których wcześniej nikt nie wiedział.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na rodział 7 na http://during-the-november-rain.blogspot.com/ . ^^

    ps. Sorrki, że tak późno informuję ... tak się złożyło, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie nowy rozdział. Zapraszam do czytania i komentowania ;)
    http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Ooo, udało Ci się odzyskać bloga, zajebiscie!

    OdpowiedzUsuń
  14. Chyba po prostu wcześniej wyłączyłaś opcję dostępności bloga.

    Zapraszam na pierwszy rozdział opowiadania pisanego z kolegą.
    http://back-from-cali.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. To spoko, dobrze, że już wszystko odzyskałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nowy rozdział: http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com/2012/10/rozdzia-22.html

    OdpowiedzUsuń
  17. To czekam niecierpliwie.
    Też go lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetne! Dlaczego ja wcześniej tego nie czytałam?! o.o grrr! Popadam w szał, więc aby tego uniknąć, szybko coś naskrobię i spływam do II rozdziału xD
    No więc, jak to ja, muszę się przyczepić do paru literówek, np. "mężczyznom", bo chodziło o liczbę mnogą, więc nie może być "mężczyzną"; "wgłąb" piszemy razem; "Kiedy wreszcie jej się udało do domu w pierwszej kolejności do domu wbiegli Roger i Brian." coś za dużo tych domów...no i tyle ważniejszych, a teraz przejdźmy do konkretów. Duff i Axl są genialni! Uwielbiam ich xD Dziewczyny też są super, dzieciaki (Brian i Roger! *_*), Slash, Steven i Izzy, Dio, Janis i Morrison *____* Doskonale opisujesz takie najprostsze sytuacje, z którymi np. ja mam zawsze problem, a do tego całość czyta się tak lekko i przyjemnie, że już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D Aaa! Jeszcze zapomniałam zapytać, skąd wzięłaś to nazwisko "Andbygd" ? haha, nie umiem tego przeczytać! xD
    P.S. Rybki wariują *_*

    OdpowiedzUsuń