sobota, 6 października 2012

Epilog: Welcome To The Jungle


Isbell1012: Ach, no i koniec. Pojawił się epilog. Dedykuję go wszystkim którzy kiedykolwiek czytali moje opowiadanie i tym którzy je nadal będą czytać. RedCuckooEmilia Czajka, Mrs.Rose, Lise-Lotte, Michelle, Slash hud, Rhcpnff, Eliot, Bad-Apple, czekoladowa.ksiezniczka, wolff, Nattie, Rose, Astra, moja koleżanka, ProblemChild, Ninde, anonimy i wszyscy którzy mi się nie ujawnili. Dzięki wam miałam ochotę to pisać. Dzięki wam mam ochotę pisać coś nowego. Uwielbiam pisać. Jest mi tak cholernie miło kiedy piszecie, że wam się podoba, że czekacie na ciąg dalszy i tak dalej. Czytając niektóre komentarze nie wiem co mam powiedzieć. Zaskakujecie mnie za każdym razem. Bardzo wam dziękuję!

^pół roku później^

- Jezus Maria, Huuuuuudson! Zaraz się spóźnimy, rozumiesz?! – darła się Julia – Już, ruchy, ruchy…idziemy!
- Spokojnie, zdążymy, McKagan ma wszystko pod kontrolą i w ogóle – odpowiedział wesoło Slash.
- Tak, tylko jak nie zdążymy na czas to KTO da obrączki? Wiesz, że Stradlinowie biorą ten ślub pierwsi i to Duff ma dać je TOBIE. A jak się spóźnimy to McKaganowie będą pierwsi i nikt nie da im tych obrączek! Więc jedziemy, gdzie kluczyki?!
- A no, masz trochę racji – objął ją w tali – ale tylko troszeczkę.
- Nie teraz, kochany – szepnęła i wywinęła się z objęć Mulata. Wzięła ze stołu kluczyki od czerwonej Hondy i pociągnęła ukochanego za sobą.
  Oczywiście to właśnie dziś było wyjątkowo wielkie korki. Do rozpoczęcia uroczystości zostało już tylko piętnaście minut. Julia modliła się żeby zdążyli podczas gdy Slash kurwował za kierownicą. Kiedy wreszcie światło zmieniło się na zielone, Mulat wcisnął gaz najmocniej jak umiał. Droga wiodąca pod kościół była pusta, więc jechali prawie, że najszybciej jak się dało. Z trudem wyrobili się na zakręcie na parking. Zostały tylko dwa wolne miejsca. Slash zajął jedno z nich i szybko wyszedł z auta by otworzyć Julii drzwi. Popędzili w stronę kościoła i o dziwo zostało im jeszcze pięć minut. Po chwili podszedł do nich Axl a za nim Patti w długiej, ciemno czerwonej sukni.
- I jak tam nasz pan od obrączek? – zapytał wesoło rudzielec – Jak nam Stradlin szybko wyrósł, prawda?
- Ale ty głupi jesteś – zaśmiał się Slash – Tak, bardzo szybko. Co, zaczynamy od nich, tak?
- Tak – odpowiedział McKagan, który właśnie do nich podszedł – Ja mam obrączki, pamiętaj! JA MAM OBRĄCZKI DLA STRADLINÓW.
- Pamiętam, kurwa!
- A gdzie twoja panna młoda, Duff? – zapytała Julia.
- Siedzi tam – powiedziała Patti – Ty się McKagan nie patrz na nią, nie wolno oglądać panny młodej przed ślubem! Dlatego nie jest druhną Alisy.
- Aaaa, cwane są – zaśmiał się Duff. Nagle zabrzmiały dzwony kościelne. Trzeba było wejść do środka. W pierwszym rzędzie po prawej stronie usiadł Duff, Steven, Axl i Patti. Slash stał przed nimi. W końcu miał podać obrączki! Naprzeciwko niego stał Izzy. Nie dał się wrobić matce w garnitur i był ubrany prawie tak jak zwykle. Luźna biała koszula a na niej czarna marynarka. Czarne spodnie, czarne buty, kolczyk w nosie, naturalnie. W ławce za Gunsami siedzieli rodzice Izzy’ego i rodzina Duffa. Za nimi chłopaki z Mötley Crüe (którzy zasadniczo sami się wprosili, ale nikt nie miał im tego za złe, wręcz przeciwnie) i ich dziewczyny oraz przyszła żona Micka Marsa oraz Nikkiego Sixxa. Za nimi pełny skład Cinderelli, półroczna córeczka Toma i Veroniki – Joan. Dalej…Mick Jagger? A jednak. Dotarło do niego zaproszenie i o dziwo, nie olał go do czego miał pełne prawo. Obok niego naturalnie Keith Richards, Ron Wood i Charlie Watts. Dizzy Reed oraz jego Michelle siedzieli za Stonesami a obok nich Gilby Clarke oraz jego urocza szatynka – Ann. 
 W ławkach po lewej stronie siedziała rodzina Alisy oraz Lydii. W pierwszym rzędzie Ragna  - matka Szwedki oraz Rob i Jane – ojciec i siostra przyszłej pani McKagan. Za nimi dalsza rodzina. Babcie, dziadkowie, wujkowie, ciotki, kuzynostwo, znajomi.
 W pewnym momencie wszyscy usłyszeli dźwięk fortepianu (obie pary zażyczyły sobie nieco innej wersji ślubu). Melodia znana doskonale wszystkim…,,Dla Elizy’’.
 Do kościoła weszła pierwsza panna młoda i jej ojciec. Alisa również nie pozwoliła mamie wybrać kreacji ślubnej tylko wraz z pomocą Lydii i Pandory zrobiły własną suknię, tak można to określić. Suknia ślubna Alisy to tak zasadniczo była, długa, biała spódnica z materiału podobnego do tiulu i biały, gładki gorset. W pasie miała przewiązaną prześwitującą, jasno kremową chustę a w ręku trzymała bukiet z róż tego samego koloru jak te zdobiące logo GN'R. Na nadgarstku błyszczała złota bransoletka zaręczynowa. Welon opadał na promieniejącą uśmiechem twarz. Kiedy wraz z ojcem dotarła do ołtarza, Izzy dostrzegł, że jego przyszła żona nie ma butów. Spojrzał i uśmiechnął się do niej. Uroczystość się zaczęła. Kiedy nadeszła pora na złożenie sobie obrączek, Slash zaczął nerwowo przetrząsać swoje kieszenie. Nie ma ich! Nagle poczuł, że ktoś, chyba Duff, łapie go za ramię i pokazuje zaginioną biżuterię na jego palcu. Rzucił Slashowi klasyczne spojrzenie ,,A mówiłem, że ja mam obrączki!''. Mulat wziął je szybko od blondyna i wręczył je Izzy’emu. Dlaczego Duff miał mieć te cholerne obrączki skoro to nie on je dawał!?
 - Ogłaszam was zatem mężem i żoną – powiedział ksiądz jakiś czas później i spojrzał na parę. Młodzi połączyli się w pocałunku trwającym z trzy minuty. Potem zeszli szybko ze ślubnego kobierca i miejsce Stradlina zajął Duff. Po raz kolejny usłyszeli ,,Dla Elizy’’ i do kościoła weszła druga panna młoda wraz z ojcem. Ruda, niska kobieta stąpała delikatnie po czerwono-złotym dywanie delikatnie stawiając nogi w białych koturnach. Tiulowa spódnica owijała jej się między łydkami a biały (oczywiście pasujący do okazji) podkoszulek na ramiączkach opinał jej  wypukły brzuch w którym już od czterech miesięcy pukały dwa, malutkie serduszka! Na ramionach miała zarzuconą śnieżnobiałą chustę a we włosach różę. Taką samą jaką dał jej McKagan w dzień jej osiemnastych urodzin. Tak, to było już ponad dwa lata temu! Uszy przyozdobiła srebrnymi, okrągłymi kolczykami zaręczynowymi. Kiedy dotarła do ołtarza uśmiechnęła się do przyszłego męża. Ksiądz spojrzał na brzuch rudej i mimo woli lekko się uśmiechnął. Po raz kolejny rozpoczął mszę. Steven jako świadek prezentował się doskonale a zwłaszcza gdy wręczał dane mu przez Axla obrączki.
- I tak jak waszych poprzedników, ogłaszam was mężem i żoną! – po tych słowach, dwie, tak różne a podobne osoby wpiły się w usta partnera.
 Wszyscy goście opuścili kościół. Kiedy dwie młode pary z niego wyszły obsypano ich ryżem oraz drobnymi pieniędzmi.
- Dobra, może koniec czułości i jedziemy coś zjeść, NAPIĆ się CZEGOŚ, potańczyć, NAPIĆ się CZEGOŚ…może, ja tam nic nie sugeruję – zaczął Slash unikając spojrzenia Julii.
- No, Hudson ma zaj…dobry pomysł! – krzyknął ktoś z tłumu. Tym kimś okazał się być Keith Richards  we własnej osobie.
- Ha! Też tak uważam – dorzucił stojący za nim Ron Wood i podszedł do Izzy’ego – No młody, gratulację. Odkąd z nami grałeś zmieniłeś się trochę i ja mam nareszcie szanse poznać osobiście twoją szanowną  małżonkę!
 Alisa stała jak wryta. Ron Wood stał tuż przed nią i mówił. Mówił a ona nie była w stanie się skupić. Szukała wzrokiem wsparcia u Lydii, ale ta chyba przechodziła to samo co ona, bo tuż obok niej, Duffa i Axla stał…Steven Tyler?! Brunetka zaczęła nerwowo szarpać męża za rękę przerywając rozmowę.
- Co ci się dzieje? – zapytał zdziwiony zaskoczeniem żony Izzy. Ta spojrzała na niego wielkimi, brązowymi oczami i wskazała w stronę wokalisty Aerosmith – O kurwa… Co on tu…chodź! – pociągnął Alisę za tobą.
- O, patrzcie kto do nas idzie – zawołał wesoło rudy. Tyler odwrócił się w stronę 'starszej' pary.
- Izzy Stradlin z żoną – zaśmiał się – Ludzie mają nadzieję, że zobaczą jeszcze wspaniałe Aersomith z Gunsami na jeden scenie!
- Zobaczą, zobaczą, ale…co wy tu robicie? – zapytał Izzy i spojrzał na Duffa podtrzymującego półżywą Lydię. Alisa również miała wrażenie, że zaraz się przewróci.
- A wiesz, przyjechaliśmy tak po prostu. W końcu Aersomith to na ślubach zwyczaj, nie?
 Alisa podeszła do Lydii.
- A ty kiedyś nie ich lubiłaś! – powiedziała zduszonym głosem.
- Nie wypominaj, patrzę na usta! – pisnęła ruda.
- A włosy!
- A głos!
- A sposób mówienia!
- A zachowanie!
- A panie co tak wychwalają? – zapytał Joe Perry który zjawił się obok nich znikąd. Obie panny młode zaczęły piszczeć jak nawiedzone.
- Perry, nie kradnij nowożeńcom kobiet – powiedział stojący obok duszących się ze śmiechu Izzy’ego i Duffa Steven – Oczywiście, że mnie wychwalają! – krzyki przerodziły się w histeryczny śmiech.
- EJ! NIE FLIRTOWAĆ TAM ZE STARSZYMI, TYLKO CHODŹCIE DO ZDJĘCIA, BO NIGDY NIE POJEDZIEMY NIC ZJEŚĆ – ryknął Slash – ANI SIĘ NAPIĆ!
 Robienie zdjęć potrwało dość długo. Najpierw młodym parą, potem młodym parą z rodzinami, potem z przyjaciółmi, potem z gośćmi, z malutką Joan Keifer. Na końcu powstała jednak najpiękniejsza fotografia z nich wszystkich. Było na niej dziesięciu wspaniałych przyjaciół. Pięć kobiet i pięciu mężczyzn. I dwójka malutkich, nie widocznych jeszcze dzieci. Nie mówimy tu o nikim innym jak o niesamowitych żonach, partnerkach gości z Najniebezpieczniejszego Zespołu Świata – Guns N’ Roses. Róże – delikatne a zarazem raniące i umiejące się bronić kwiaty, kobiety. Pistolety – twarde, walczące, wytrwałe, Gunsi, bo to nie są zwykli mężczyźni...
 Jeszcze wtedy nie wiedzieli, że już niedługo przejdą, wszyscy, najtrudniejszą próbę miłości, życia. Jeśli to przetrwają – nic ich nie rozdzieli. Pomagać, przeszkadzać  im będą trzy niezwykle ważne w historii muzyki postacie. Żywe jak i martwe. Sen czy jawa? Nie ważne. Welcome to the jungle! You’re gonna die!







10 komentarzy:

  1. Mam takie pytanie. Bo ja już powoli nie ogarniam tych wszystkich blogów, które czytam: Masz zamiar kontynuować to opowiadanie, tak? Pod innym tytułem, ale to będzie dalsza część, nie?

    Przechodzę do treści. Zaaaajefajny ślub. Dobrze, że nie poubierałaś chłopaków w sztywne garniaki, tylko tak naturalnie.
    Bliźnięta McKaganów awww *__* Ja jestem ciekawa, jak biedny Duff ze swoją MAŁŻONKĄ (jak to łddnie brzmi :P) poradzi sobie z maleństwami. Niech to będzie parka, co? Chłopiec i dziewczynka.
    I dziękuję za za wymienienie mnie o tak, tam, na górze :D
    Nowy rozdział: http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak i nie. To będzie to samo, ale coś innego. Nie wiem jak to określić.
      Nie wyobrażam ich sobie w garniturach :D Nie ma za co dziękować, na prawdę!

      Usuń
  2. AŻ MUSZĘ SIĘ NAPIĆ. Wody.
    Pokazałaś klasę. Całe opowiadanie było genialnie. Dziękuję Ci za nie. Pokój Tobie, pokój i ziemniaki. ^-^

    OdpowiedzUsuń
  3. *________________________* PIĘKNY EPILOG! ♥.♥
    Nie no Slash jest po prostu zajebisty...Julia też jest super! Tyler! Perry! Richards! Wood! HUDSON! McKagan, Stradlin, Rose, Adler! Mötley Crüe! Rolling Stones, Aerosmith! GUNSI! ♥ Duffiasty będzie ojcem! hhahahahaha kocham Cię! No nie...brak mi słów, tak to się wszystko pięknie ułożyło, tak cudownie, tak zajebiście i w ogóle, że aż szkoda, że kończysz to opowiadanie! D: Mogłabym sobie poczytać więcej tej sielanki... xD
    No, ale w końcu nadchodzi Civil War! ♥

    Dziękuję za podziękowania na początku! Czekam na kolejne opowiadanie xD

    OdpowiedzUsuń
  4. omfg, boskie! chyba przeczytam jeszcze raz *o* też bym chciała taki ślub . nie dziwie się Alisie i Lydii że tam prawie zemdlały, wg trochę szkoda że to już koniec :c A no i dzięki za podziękowanie :3 Lepszego epilogu chyba w życiu nie czytałam *o*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jebie, kurwa, śluby, Noveber Rainowe sceny, bliźnięta, Steven Tyler, Joe Perry, cała ekipa Stonsów z Mickiem - moim ojcem na czele, Izzy na ślubnym kobiercu, Ty pisząca te wszystkie zajebiste rzeczy. Mam do ciebie wielki szacunek. Mam nadzieje, że będziesz dalej pisać, bo kocham czytać twoie słowa. (Tak to ta sama Mrs. Rose, tylko, że zmieniłam nazwe).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisać będę, naturalnie. Nie ma za co, to ja się bardzo cieszę i dziękuję, że to czytacie :D

      Usuń