Jakieś trzy minuty później obudził się Steven a raczej obudziła go potrzeba skorzystania z toalety. Szybko wstał, nawet nie zauważając, że na posłaniu obok nie ma już przyjaciela. Podszedł spokojnie do drzwi łazienki i...otworzył je.
- Cholera jasna, Adler! Kurwa, mama pukać nie nauczyła?! - wydarł się Slash i szybko zasłonił się pierwszym lepszym ręcznikiem - Wyjazd mi stąd! Przysięgam, że cię kiedyś zabiję!
Steven stał jak wryty i nie wiedział co zrobić i co powiedzieć. W między czasie w okół Adlera zebrała się reszta chłopaków. Slash kipiał ze złości.
- No...yyy...ok - zaczął Duff - Nie wiem za bardzo o co chodzi, ale...
- Ten kretyn wlazł mi do łazienki kiedy brałem sobie spokojnie prysznic! - wybuchł po raz kolejny Slash - Weźcie go i dajcie mi jeszcze chwilę! Pięć zasranych minut, dobrze?
- Tak, tak, tak - powiedział szybko Axl i chwycił Stevena za ręke ciągnąc go w stronę przeciwną od łazienki.
Kiedy Slash wreszcie wyszedł, poszedł Steven. A potem cała reszta. Kiedy w końcu byli gotowi Axl zapytał Duffa jak długo będą mieszkać w tym hotelu.
- Pokój mamy wynajęty na tydzień. Później się zobaczy - powiedział blondyn.
- Dobra, poradzimy sobie.
- Posłuchajcie mnie. Dzielimy się na trzy grupy. W pierwszej będzie Duff i Steven, w drugiej Axl i Dizzy a w trzeciej ja i Slash. Może być? - zaproponował Izzy.
Wszyscy byli zadowoleni. Steven spojrzał na swoją "parę". Zasadniczo, mogliby udawać braci.
- Druga sprawa. Wczoraj w nocy tak sobie pomyślałem, że gdyby żaden klub nas nie zechciał to mógłbym zadzwonić do swojej przyjaciółki, ona zajmuję się organizowaniem takich różnych koncertów, imprez. Może by coś dla nas znalazła - dodał Stradlin.
- Czekaj, czekaj...Mówisz o tej dziewczynie ze Szwecji? - zapytał Dizzy - Ona miała takie dziwne imię.
- Tak, właśnie o niej. Alisa. Nie wiem czy ja mam jej aktualny numer w ogóle, ale się o tym pewnie przekonamy. Pamiętasz ją, Dizzy?
- Tak. Była w Lafayette z rodziną kilka lat temu. A ty Axl ją pamiętasz?
- Coś mi się przypomina. Ona się cały czas śmiała, nie? - zapytał Rose.
- Tak, no właśnie, poźniej podyskutujecie. Dobra, idziemy! - powiedział Duff - Ale najpierw na stołówkę.
O 10 wszyscy byli już najedzeni i mogli ruszać. Duff i Steven poszli do centrum. Axl i Dizzy na obrzeża miasta a Slash i Izzy...tam gdzie nie poszły pozostałe dwie grupy.
Duff i Steven
- Dobra. Idziemy do centrum. Trzymaj się mnie to nie zginiesz - zaśmiał się Duff -a tak swoją drogą, skąd jesteś?
- Ja i Slash jesteśmy z Greenwood. To nie tak bardzo daleko od Indianapolis - odpowiedział Steven -A czy twoja rodzina wie, że już jesteś?
- Nieeee. Nie mówiłem im. Może powiem bratu. Nie wiem jeszcze. Nie spieszy mi się do domu. Chcę być wolny, poznać coś nowego. Rozumiesz mnie chyba. A jak to się stało, że takich młodych gości jak wy puścili do stolicy? Samych w dodatku.
- Ach, to Slash wymyślił, że jedziemy na taką jednostronną wymianę uczniowską. Wiesz, żeby zobaczyć jak wyglądają tu szkoły i takie tam pierdoły.
- Cwany jest! - zaśmiał się Duff -Tu jest jakiś mały klub, chodź zobaczymy.
Weszli do środka. Nikogo tam nie było oprócz barmana i sprzątaczek. Podeszli do lady. Duff bez wątpienia nie wyglądał na 19 lat. Jego wzrost dodał mu kilka lat. Czasem się to przydawało.
- Gdzie znajdziemy kierownika klubu? - zapytał McKagan i uśmiechnął się do barmana.
- Prosto i w lewo. Żółte drzwi, nie przegapicie - powiedział i spojrzał na chłopaków.
Ruszyli w głąb klubu i zapukali do biura. Otworzył im mężczyzna w średnim wieku.
- Zapraszam - powiedział - panowie w jakiej sprawie?
Steven i Duff weszli do środka i kierownik zamknął drzwi.
Chłopcy przedstawili mu powód z jakiego tu przyszli. Mężczyzna popatrzył na nich tylko i zaśmiał się.
- Przepraszam was, chłopaki, ale jesteśmy bardzo dobrym klubem i nie organizujemy koncertów dla takich zespołów jak wy. Przykro mi, takie życie. A teraz żegnam was, mam dużo pracy. Do widzenia! - powiedział i otworzył im drzwi.
Steven próbował jakoś przekonać kierownika, ale tylko go rozzłościł. Blondyni szybko opuścili biuro i klub.
Sytuacja powtórzyła się jeszcze wiele razy. W sumie, żaden klub w jakim byli nie zainteresował się chłopakami.
Dizzy i Axl
Rudzielec i brunet w spokoju przemierzali obrzeża miasta. Pogoda była bardzo dobra na całodzienny spacer. Chłopcy w ogóle nie brali po uwagę możliwości, że jakiś klub nie będzie chciał zorganizować koncertu dla nowego zespołu. Mało co wiedzieli o prawach Indianapolis. Kiedy weszli do pierwszego klubu od razu skierowali się w stronę biura kierownika, który okazał się być kierowniczką. Rozmowa zaczęła się całkiem spokojnie. Kobieta wysłuchała wszystkiego co Dizzy i Axl mieli jej do powiedzenia. Potem westchnęła i spojrzała na nich.
- Moi drodzy. nie wiem jak mam wam to powiedzieć, ale...nie mogę dla was zupełnie nic zrobić. Nawet gdybym chciała. Klub cieszy się bardzo dobrą opinią. Grali tu kiedyś nawet Stonesi. A tacy ludzie jak wy... - zaczęła.
- Jacy ludzie?! Że jak ma tatuaż, kolorowe i długie włosy to już jest źle?! - wkurzył się Axl - Możecie zapraszać tylko takie zespoły jak nie wiem...Stonesi też nie są jakimiś aniołkami a mogli do cholery zagrać?!
- Proszę się uspokoić. Stonesi są bardzo popularny zespołem. To było coś w stylu reklamy. A wy...co wy możecie zrobić?
- Hmm...no nie wiem. Może zagrać jakieś fajne piosenki?! Nie? Czym się zajmują zespoły?! Mamy wam kurwa drinki zrobić?!
- Tego już za wiele! Proszę wyjść, już!
- A co jeśli nie? - zapytał Axl w wywrócił biurko kierowniczki.
Do gabinetu wbiegła ochrona i wyprowadziła z niego dwóch już wkurzonych i rzekomo niebezpiecznych chłopaków.
- No patrz jaka suka - powiedział Dizzy kiedy wyrzucono ich z klubu.
Axl przytaknął.
Niestety tak jak w przypadku Stevena i Duffa żaden klub nie zainteresował się przyszłym, wielkim zespołem.
Izzy i Slash
- Jak to się stało, że ty i Axl jesteście takimi przyjaciółmi? Jesteście zupełnie inni. Ty najpierw myślisz potem robisz. A on chyba najpierw robi a potem...robi jeszcze więcej - zapytał Slash.
- No wiesz - zaśmiał się Izzy - przeciwieństwa się przyciągają. A ty i Steven? Ty też najpierw myślisz a on?
- On w ogóle nie myśli. Jest dla mnie jak brat. Spędzam z nim każdą wolną chwilę. Raz go kocham a raz nienawidzę. Na przykład dziś rano.
- Rozumiem cię doskonale. Pamiętam jak Axl nie dopilnował mojego psa i uciekł na kilka dni. Miałem ochotę go wtedy zabić.
- Masz psa? Ja też. Miałem podobną sytuację. Tyle, że to Steven się zgubił a pies go znalazł.
Zaśmiali się.
- Chodź, zobaczmy do tego klubu - powiedział Slash.
Kiedy tylko weszli do środka podbiegł do nich elegancki mężczyzna, chyba dyrektor.
- Panowie w jakiej sprawie? - zapytał.
- No...koncertu. Jesteśmy młodym zespołem, szukamy jakiegoś klubu gdzie moglibyśmy zagrać - oznajmił Izzy.
- To proszę wyjść z klubu, już - powiedział mężczyzna po czym podeszło do niego dwóch ochroniarzy.
- No już idziemy, spokojnie - powiedział zszokowany Saul.
Kiedy wyszli z klubu Izzy spojrzał na Slasha i zapytał: Co to, kurwa, było?! O co mu chodzi?
- Nie wiem, ale mam dziwne przeczucie, że może mieć z tym coś wspólnego Axl i Dizzy albo Duff i Steven - rozważał Slash.
- Co masz na myśli?
- Jeszcze nie wiem. Zobaczmy do jakiegoś innego klubu.
Kiedy natrafiła się kolejna okazja, spotkało ich to samo. I jeszcze raz.
- Mam dość! - zawołał Saul - wracamy do hotelu!
^^^^^^^^^
Kiedy doszli pod hotel, pozostała czwórka już tam stała. Wszyscy mieli zawiedzione miny.
- Czy was też nie wpuszczali w ogóle do klubów? - zapytał Duff.
- Tak. O co chodzi? - zapytał Slash.
- To pewnie ta pojebana kierowniczka zadzwoniła do wszystkich pubów w mieście i na nas nagadała. Poniosło mnie trochę - powiedział Axl.
- Nie wnikam - odpowiedział Izzy i spojrzał na smutnego przyjaciela.
- To co teraz zrobimy? - zapytał Steven.
- Koniec z tym - powiedział Stardlin - dzwonimy do Alisy.
__________________________________________________________
Zapraszam do zapoznania się z *Ogłoszeniami parafialnymi*
Racja, Steven w ogóle nie myśli XD. Steven zawsze robi za tego mądrego inaczej. Za to go kocham. :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie też ^^
Usuńhahahaha, rozwaliło mnie to z tym psem Slasha . nieźle . a tak wg , kocham twe opowiadania :3
OdpowiedzUsuńHaha, miło mi bardzo :)
Usuńświetnie piszesz!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie! ☺
Budyń ♥
Dziękuję, zajrzę :3
UsuńDziękuję za miłe słowa u mnie na blogu :)
OdpowiedzUsuńNie ma za co :) Piszę jak jest.
UsuńJezeli masz ochote wpadnij ;D
OdpowiedzUsuńhttp://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.co.uk/
Byłam i czytałam :)
Usuń"A on chyba najpierw robi a potem...robi jeszcze więcej" i "Miałem podobną sytuację. Tyle, że to Steven się zgubił a pies go znalazł." - Te dwa zdania rozłożyły mnie na łopatki xD Z rozdziału na rozdział podoba mi się coraz bardziej, aż strach pomyśleć co będzie przy następnych ;D
OdpowiedzUsuńI bardzo dziękuję za przemiły komentarz u mnie :3
UsuńHaha, bardzo dziękuję :D Miło mi! I nie ma za co, lubię twoje blogi :)
UsuńFajnie, fajnie, tylko cały czas zastanawia mnie, dlaczego to się nie dzieje w LA... No nic. :D
OdpowiedzUsuńIdę dalej. :)
Okaże się :D
Usuń