Zapadał zmrok. Szóstka chłopaków siedziała w ciasnym hotelowym pokoju. Rozmawiali ze sobą jakby wszyscy znali się przez całe życie. Nowo poznani Steven i Slash doskonale wpasowali się w towarzystwo. Wyglądem, zachowaniem, pasją i słownictwem. Po całym pokoju walały się sprzęty muzyczne. Po wielu kłótniach doszli do wniosku, że na łożu małżeńskim będzie spał Axl i Izzy. Na leżakach Duff i Dizzy a na podłodze Steven i Slash. Nowy gitarzysta upierał się, że po wielu noclegach u Stevena nie ma zamiaru spać na jednym łóżku z "tym kopiącym, pokręconym stworzonkiem", jak to określił.
- Ile ty masz właściwie lat, Duff? - zapytał Axl.
- 18. A wy? - skierował pytanie do wszystkich.
- Ja i Izzy mamy po 20 a Dizzy 19.
- A my po 17 - powiedział Slash.
- Czuję się staro - dorzucił Izzy.
Reszta się zaśmiała.
- A wy dlaczego wtedy byliście w tym lesie? - zapytał po chwili namysły Steven.
- Właśnie! Duff, przed czym my uciekaliśmy? - zapytał Rose i spojrzał na basistę i Dizzy'ego.
- Ja i McKagan wynieśliśmy ze sklepu dwie mrożone pizze - przyznał Reed.
- Co kurwa?! I dlatego biegliśmy jak nie wiadomo co?!
- Ej, chciałeś żarcia?
- Chciałem. Ale i tak go nie dostałem.
- Liczą się chęci złośniku.
- Dobra, kończcie tą rozmowę. Przesiedzieliśmy cały dzień w pokoju i nic nie zrobiliśmy. Chodźcie spać a jutro się podzielimy na trzy grupy i pójdziemy poszukać jakiś fajnych klubów, jasne? - zapytał Izzy.
Reszta przyznała mu rację. Dochodziła godzina 22. Dizzy jako pierwszy walną się na swój leżak. Duff położył się na sąsiednim. Po chwili Slash i Steven ulokowali się na ziemi pomiędzy leżakami a łożem małżeńskim. Axl spojrzał na Izzy'ego a potem na łóżko.
- Ja śpię po lewej! - powiedział szybko i skoczył na materac.
- Jak ci tak bardzo zależy to śpij po lewej - powiedział obojętnie Izzy i położył się po prawej stronie.
Duff sięgnął ręką do wyłącznika światła mieszczącego się nad jego "łóżkiem". W pokoju zapadła ciemność. No nie do końca. Pod kołdrą Stevena było jasno.
- Co ty robisz, Adler? - zapytał już lekko poirytowany i zmęczony Axl.
- Nie przejmujcie się nim - wymamrotał Slash - gra na swoim telefonie.
- Zawsze tak robi? - spytał Stradlin.
- Taaak. To jest jego powalona tradycja - zaśmiał się Saul.
- Wcale nie jest powalona! - wykrzyknął Steven i wystawił głowę spod kołdry - Muszę się czymś uspokoić.
- Dobra, pieprzyć to, niech gra. Ja idę spać. Jutro idziemy szukać najlepszego klubu. Gotowego na przyjęcie takiego zespołu jak my! - powiedział Duff i obrócił się twarzą w stronę Dizzy'ego.
Nikt jednak nie mógł zasnąć. Axl leżał na skraju łóżka. Zastanawiał się jak będzie wyglądał ich pierwszy koncert. Ile osób przyjdzie. ,,A tak swoją drogą...ile my możemy mieszkać w tym hotelu?" - pomyślał po chwili. Musiał się koniecznie zapytać o to Duffa. Ale to już jutro. Axl spojrzał na Izzy'ego. On również miał otwarte oczy. Stradlin miał jednak nieco inne myśli. Tylko on jeden zadręczał się tymi pytaniami: jak nazwą zespół? Kolejne z nich, również ważne: jakie piosenki zagrają? Covery? Czyje? I chyba najważniejsze ze wszystkiego: jaki klub z własnej woli zgodzi się na występ zespołu, który zasadniczo powstał wczoraj? Wszystkie te myśli nie dawały mu spokojnie zasnąć. Leżał tak i gapił się w sufit przez kolejne pół godziny aż w końcu doznał oświecenia: Alisa Andbygd. Jego przyjaciółka z przed laty. Czy go pamięta? Nie wiedział, ale on ją pamiętał. Ją i jej zawód którym zajmowała się od czternastego roku życia. A mianowicie: imprezy, koncerty w klubach. Te mniejsze i większe. Najpierw dla nastolatków potem dla pełnoletnich. Doszedł do wniosku, że musi jutro powiedzieć o tym chłopakom i spróbować zadzwonić do przyjaciółki.
Slash leżał na niewygodnej podłodze i również nie mógł zasnąć. Myślał o babci. ,,Muszę do niej rano zadzwonić" - wyszeptał. Pomyślał o wszystkich swoich wrogach ze szkoły. ,,Dzisiaj się z nas śmiejecie. Zobaczymy co będzie jutro, suki!". Slash nie miał żadnych kolegów. Miał tylko babcię, psa i Stevena. Ale już niedługo...
Trzymasz fason, oby tak dalej. ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
Usuń"Slash nie mial przyjaciół, (...) i psa." Ooooh. <3
OdpowiedzUsuń