Slash leżał w rogu
klubu. Był w koszmarnym stanie. Całe ręce miał pocięte nożem. Policzek z resztą
też. Koszulka i spodnie były zaplamione krwią. Obok chłopaka leżała stłuczona
butelka Jacka Danielsa. Pomimo dosyć poważnych obrażeń, Slash nie stracił
całkiem przytomności.
- Kto mu to zrobił? – spytała roztrzęsionym głosem Alisa.
- N…nie w…iem – wychlipał Steven.
- To nie jest dobre miejsce na rozmowy – powiedział Duff –
trzeba go zabrać do domu.
Wszyscy przyznali mu
rację.
- Zrobimy tak – zaczął Axl – Steven i ja zaprowadzimy Slasha
do domu. Izzy, ty pilnuj Alisy. Też nie wygląda za dobrze… A Duff, ty odszukaj
Lydii. Sorry, ale jesteś najwyższy i powinieneś ją szybko znaleźć.
McKagan przytaknął i
ruszył w głąb klubu. Steven i Axl pomogli Slashowi wstać. Wyszli tylnym wyjściem.
Adlerowi przez całą drogę łzy spływały po policzkach. Rudzielec starał się
pocieszyć perkusistę, ale nie za bardzo wiedział co ma powiedzieć. Sam z trudem
powstrzymywał się przed płaczem. Z przodu szła Alisa. Oczy miała zaszklone.
Patrzyła się tępo przed siebie. Izzy szedł jakieś pół metra za nią. Miał
nadzieję, że nikt z nich już więcej nie będzie musiał przechodzić przez coś
takiego. ,,Dobrze, że tylko ręce…” -
myślał.
W tym samym czasie,
Duff szukał wśród tańczącego tłumu malutkiej (jak dla niego) Lydii. Kiedy w
końcu ją odnalazł oznajmił jej, że muszą jak najszybciej pójść do mieszkania
Alisy.
- Dlaczego? – zapytała podejrzliwie ruda.
- To długa historia –
Duff chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął ją w stronę wyjścia.
- No to nie było za miłe – powiedziała Lydia kiedy wyszli z
klubu – Po co mamy wracać? Gdzie reszta?
- Wszyscy już są w domu. Co się stało? Powiem ci w skrócie.
Ktoś chciał bardzo uszkodzić Slasha -wyjaśnił blondyn.
- Slash…to ten z kręconymi włosami. A co ja mam do tego? Nie
chcę iść.
- To bardzo mi przykro, ale musisz.
- Nie zmusisz mnie.
- Jak tak dalej pójdzie to będę ja będę zmuszony wziąć cię
tam siłą. A uwierz, dla mnie to nie będzie problem – zaśmiał się i zmierzył nie
wysoką dziewczynę wzrokiem.
- To chyba będziesz musiał – powiedziała wyzywająco Lydia.
Duff tylko spojrzał
na dziewczynę i wziął ją na ręce. Przyjaciółka Alisy spojrzała na niego jak na
wariata. McKagan niósł ją jak małe dziecko.
- Ty chyba jesteś jakiś nienormalny! Ile masz wzrostu? –
zapytała zaskoczona i trochę wściekła nastolatka.
- Metr i dziewięćdziesiąt jeden centymetrów, moja droga. Może
i jestem nienormalny. W końcu jestem z zespołu rock n’ rollowego! – zaśmiał
się.
^^^^^^^^^
W mieszkaniu Alisy
panował chaos. Steven siedział w kuchni nad kubkiem kawy. Musiał się
odstresować. Axl siedział z Izzym w salonie i próbowali dojść do wniosku
dlaczego ktoś zrobił coś takiego Saulowi. Poszkodowany spał w swoim pokoju.
Musiał dojść do siebie. Ranki zostały zaopatrzone i przemyte. Można powiedzieć,
że sytuacja została opanowana. Duff siedział na pufie i oglądał Muminki na
laptopie Alisy. Lydia stwierdziła, że mu odwala. Andbygd była poniekąd dumna z
basisty. To uczucie jednak szybko z niej upłynęło. Wiedziała, że najwyższy czas
się spakować. W końcu jutro musi pojechać do hotelu mieszczącego się koło
lotniska z którego za dwa dni miała lecieć do rodzinnej Szwecji… Wyciągnęła z
szafy walizkę i zaczęła chować do niej ubrania.
Około 23 do Alisa
poprosiła Duffa żeby oddał jej laptopa.
- Ale ja jestem dopiero w dziesiątym odcinku! – zawołał
blondyn.
- Obejrzysz sobie kiedy indziej – powiedziała bez entuzjazmu
dziewczyna.
- A na co ci teraz ten laptop?
- Muszę go…spakować.
- Po co masz go pakować? – zapytał nagle Izzy.
- No ja… Przecież pojutrze wylatuję do Szwecji.
Izzy miał wrażenie,
że ktoś mu wepchnął nóż w plecy. Dosłownie go zamurowało. Popatrzył na Alisę.
Nie wiedział co ma powiedzieć.
- To ja… Pójdę już się położyć… Dobranoc – powiedział szybko
i pobiegł do pokoju w którym siedzieli już Axl i Steven.
W salonie zostali już tylko
Duff i Alisa. Dziewczyna patrzyła smutnym wzrokiem na drzwi przez które przed
chwilą przeszedł Stradlin. Duff doskonale wiedział co zabolało gitarzystę.
Wręczył dziewczynie laptopa i poszedł tam gdzie przed chwilą Izzy. Alisa
została sama. Po policzku spłynęła jej wielka łza. Wróciła do swojego pokoju i
spojrzała na czytającą coś przyjaciółkę.
^^^^^^^^^
- To jest po prostu, kurwa, niemożliwe. Co ja teraz zrobię?
– Izzy był zrozpaczony – Już mam dość tego dnia. No nie mogę! Zróbcie coś do
cholery!
Axl spojrzał na
Stevena i Duffa.
- Co możemy zrobić? – zapytał Rose.
- Nie wiem! Dobra, spokojnie. Ja idę spać. Muszę odpocząć –
powiedział Stradlin i położył się na łóżku Axla – Dobranoc.
- Dobranoc – odpowiedział Steven.
Kiedy Izzy zasnął,
Duff i Adler doszli do wniosku, że muszą coś poczytać. McKagan, zafascynowany
historią Muminków znalazł sobie pierwszą część ich przygód i pogrążył się w
lekturze. Steven wziął jakąś książkę Anne Rice. Axl siedział bezczynnie przez
pół godziny. W końcu postanowił napisać piosenkę. Zainspirował go Slash.
Poszkodowany, śpiący i prawdopodobnie wystraszony Slash… Ta piosenka miała w
przyszłości okazać się wielkim hitem Guns N’ Roses.
^^^^^^^^^
Wpół do dziewiątej
Lydia miała wychodzić do szkoły. Zatrzymał ją jednak siedzący przy stole Izzy.
- Na ile ona wyjeżdża? – zapytał.
Młoda Wagner jeszcze
nigdy nie słyszała tak smutnego głosu.
- Na pół roku – odpowiedziała.
- Na pół roku – powtórzył szeptem Stradlin – Dzięki.
- Nie ma za co… Zaraz powinna tu przyjść. Ja już idę, do
zobaczenia wieczorem…Izzy.
- Cześć.
Izzy Stradlin
zastanawiał się co się stało Lydii. Pierwszy raz była tak rozmowna. Z
zamyślenia wyrwała go Alisa.
- Już nie śpisz? – zapytała.
- Nie. Już od godziny – odpowiedział i spojrzał na nią. Była
już ubrana i gotowa do wyjścia.
- Dlaczego musisz dziś jechać? Jutro masz przecież odlot.
- Nie wiem. Trzeba być wcześniej. Za pół godziny przyjedzie
taksówka.
- A co z mieszkaniem?
- Oczywiście możecie tu zostać. Jeden klucz ma Lydia. Dam
wam drugi – powiedziała i wyciągnęła z kieszeni klucz – proszę.
- Dzięki – Izzy nie wiedział co ma mówić. Był w proszku.
- Posprawdzam czy wszystko wzięłam… - powiedziała i zniknęła
za drzwiami do swojego pokoju.
Pół godziny później
pod blok zajechała taksówka. Wszyscy oprócz Szwedki i Stradlina jeszcze spali.
- Pomogę ci znieść walizkę – zaproponował Izzy.
- Nie trzeba…nie chcę żebyś tam schodził…ze mną –
powiedziała smutno Alisa – Chyba pora się…pożegnać.
Izzy podszedł do niej
i przytulił ją. Nie wierzył, że nie zobaczy jej przez pół roku. A jakby mieli
wyjechać z Indiany to może nawet i przez cały rok. Alisa wiedziała, że im
dłużej będę tak stać, tym trudniej będzie jej opuścić Amerykę. Wyrwała się
nagle z jego ramion, chwyciła walizkę i wybiegła z mieszkania. Przez łzy nic
prawie nie widziała. Kiedy wyszła z bloku dała bagaż kierowcy i szybko wsiadła
do taksówki. Starała się nie patrzyć na blok. Chwilę później auto ruszyło w
stronę hotelu.
Stradlin obserwował
to wszystko z okna. Kiedy taksówka znikła mu z pola widzenia, powlókł się do
pokoju. Duff i Steven spali z książkami na kolanach. Axl miał pod głową jakąś
kartkę. A Slash spał dokładnie w tej samej pozycji co kilka godzin temu. Izzy
usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach.
Jakieś dwadzieścia
minut później wszyscy zaczynali się budzić. Axl spojrzał na zaspanych blondynów
i ziewającego Slasha. Cała trójka patrzyła na siedzącego na kanapie Izzy’ego.
Axl też na niego spojrzał.
- Co się stało? – zapytał przyjaciela rudzielec.
- Pojechała – wychrypiał Izzy.
- Jak to pojechała? – zapytał zaskoczony Steven – Tak bez
pożegnania?
- Ze mną się pożegnała… - popatrzył na nich. W oczach nie
było widać cienia łez. Był w nich za to wielki smutek. Takiego spojrzenia
jeszcze nigdy nie widzieli.
- Na jakie lotnisko pojechała? – zapytał Slash.
- A czy to istotne?
- Ja wiem na jakie – powiedział Duff – Tylko przy jednym
jest hotel. To Port lotniczy Indianapolis.
- Nie pękaj stary! – zawołał wesoło Axl – Jeszcze zobaczysz
swoją Szwedkę!
- Mam wrażenie, że nie rozumiem – powiedział Izzy i spojrzał
na przyjaciela.
- Jutro się przekonasz. A teraz masz i czytaj tekst
piosenki. Napisałem w nocy – uśmiechnął się Axl i wręczył przyjacielowi kartkę – Moją koncepcją jest żeby
melodia była na podstawie tej basowej solówki Duffa.
- Mojej solówki?! – zdziwił się McKagan.
Rękopis Axla
___________________________________________
Przez weekend nie dodam nowych odcinków :/
!!!
Więcej w *Ogłoszenia parafialne* (wystarczy kliknąć)
smutny odcinek : / i szkoda że Cie nie będzie .. A tak wg, miałam pytać, grasz w sd ?
OdpowiedzUsuńPocieszę cię, że następny będzie wesoły :) Gram tak sporadycznie ;P
Usuń<3 kochćam tjo <3
OdpowiedzUsuńNie było mnie 2 dni i mam zaległości. W skrócie: kocham Hatifnatów, zarąbiste dwa odcinki, już się bałam, że uśmiercisz mi Saula. To by było złe. Jakoś wytrzymam przez weekend. ;-) Kupiłam sobie płytę Dire Straits i jutro pewno dodam o niej posta. Peace. ^-^
OdpowiedzUsuńNie jestem aż tak okrutna ;D Jak dodasz post to przeczytam na 100%!
UsuńPS. Hatifnaci są najlepsi :D
Odcinek super. Masz świetną wyobraźnię i bardzo fajnie piszesz. Też się bałem, że Saula chcesz uśmiercić.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNie ma się o co bać. Bardzo dziękuję :)!
UsuńPrzeczytałam wszystko. Już po pierwszym rozdziale nieźle się wciągnęłam. Z wieelką niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Wytrzymasz do poniedziałku ;)
UsuńTo jest prawdziwy rekopis? ; )
OdpowiedzUsuńA Izzy to mógł ją chociaż pocałować! :3
Tak, raczej tak. Haha, nie xD
Usuń