piątek, 10 sierpnia 2012

XIV - Sprawy się komplikują...


 Slash leżał w rogu klubu. Był w koszmarnym stanie. Całe ręce miał pocięte nożem. Policzek z resztą też. Koszulka i spodnie były zaplamione krwią. Obok chłopaka leżała stłuczona butelka Jacka Danielsa. Pomimo dosyć poważnych obrażeń, Slash nie stracił całkiem przytomności.
- Kto mu to zrobił? – spytała roztrzęsionym głosem Alisa.
- N…nie w…iem – wychlipał Steven.
- To nie jest dobre miejsce na rozmowy – powiedział Duff – trzeba go zabrać do domu.
 Wszyscy przyznali mu rację.
- Zrobimy tak – zaczął Axl – Steven i ja zaprowadzimy Slasha do domu. Izzy, ty pilnuj Alisy. Też nie wygląda za dobrze… A Duff, ty odszukaj Lydii. Sorry, ale jesteś najwyższy i powinieneś ją szybko znaleźć.
 McKagan przytaknął i ruszył w głąb klubu. Steven i Axl pomogli Slashowi wstać. Wyszli tylnym wyjściem. Adlerowi przez całą drogę łzy spływały po policzkach. Rudzielec starał się pocieszyć perkusistę, ale nie za bardzo wiedział co ma powiedzieć. Sam z trudem powstrzymywał się przed płaczem. Z przodu szła Alisa. Oczy miała zaszklone. Patrzyła się tępo przed siebie. Izzy szedł jakieś pół metra za nią. Miał nadzieję, że nikt z nich już więcej nie będzie musiał przechodzić przez coś takiego. ,,Dobrze, że tylko ręce…”  - myślał.
 W tym samym czasie, Duff szukał wśród tańczącego tłumu malutkiej (jak dla niego) Lydii. Kiedy w końcu ją odnalazł oznajmił jej, że muszą jak najszybciej pójść do mieszkania Alisy.
- Dlaczego? – zapytała podejrzliwie ruda.
- To długa historia –  Duff chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął ją w stronę wyjścia.
- No to nie było za miłe – powiedziała Lydia kiedy wyszli z klubu – Po co mamy wracać? Gdzie reszta?
- Wszyscy już są w domu. Co się stało? Powiem ci w skrócie. Ktoś chciał bardzo uszkodzić Slasha -wyjaśnił blondyn.
- Slash…to ten z kręconymi włosami. A co ja mam do tego? Nie chcę iść.
- To bardzo mi przykro, ale musisz.
- Nie zmusisz mnie.
- Jak tak dalej pójdzie to będę ja będę zmuszony wziąć cię tam siłą. A uwierz, dla mnie to nie będzie problem – zaśmiał się i zmierzył nie wysoką dziewczynę wzrokiem.
- To chyba będziesz musiał – powiedziała wyzywająco Lydia.
 Duff tylko spojrzał na dziewczynę i wziął ją na ręce. Przyjaciółka Alisy spojrzała na niego jak na wariata. McKagan niósł ją jak małe dziecko.
- Ty chyba jesteś jakiś nienormalny! Ile masz wzrostu? – zapytała zaskoczona i trochę wściekła nastolatka.
- Metr i dziewięćdziesiąt jeden centymetrów, moja droga. Może i jestem nienormalny. W końcu jestem z zespołu rock n’ rollowego! – zaśmiał się.

^^^^^^^^^
 W mieszkaniu Alisy panował chaos. Steven siedział w kuchni nad kubkiem kawy. Musiał się odstresować. Axl siedział z Izzym w salonie i próbowali dojść do wniosku dlaczego ktoś zrobił coś takiego Saulowi. Poszkodowany spał w swoim pokoju. Musiał dojść do siebie. Ranki zostały zaopatrzone i przemyte. Można powiedzieć, że sytuacja została opanowana. Duff siedział na pufie i oglądał Muminki na laptopie Alisy. Lydia stwierdziła, że mu odwala. Andbygd była poniekąd dumna z basisty. To uczucie jednak szybko z niej upłynęło. Wiedziała, że najwyższy czas się spakować. W końcu jutro musi pojechać do hotelu mieszczącego się koło lotniska z którego za dwa dni miała lecieć do rodzinnej Szwecji… Wyciągnęła z szafy walizkę i zaczęła chować do niej ubrania.
 Około 23 do Alisa poprosiła Duffa żeby oddał jej laptopa.
- Ale ja jestem dopiero w dziesiątym odcinku! – zawołał blondyn.
- Obejrzysz sobie kiedy indziej – powiedziała bez entuzjazmu dziewczyna.
- A na co ci teraz ten laptop?
- Muszę go…spakować.
- Po co masz go pakować? – zapytał nagle Izzy.
- No ja… Przecież pojutrze wylatuję do Szwecji.
 Izzy miał wrażenie, że ktoś mu wepchnął nóż w plecy. Dosłownie go zamurowało. Popatrzył na Alisę. Nie wiedział co ma powiedzieć.
- To ja… Pójdę już się położyć… Dobranoc – powiedział szybko i pobiegł do pokoju w którym siedzieli już Axl i Steven.
 W salonie zostali już tylko Duff i Alisa. Dziewczyna patrzyła smutnym wzrokiem na drzwi przez które przed chwilą przeszedł Stradlin. Duff doskonale wiedział co zabolało gitarzystę. Wręczył dziewczynie laptopa i poszedł tam gdzie przed chwilą Izzy. Alisa została sama. Po policzku spłynęła jej wielka łza. Wróciła do swojego pokoju i spojrzała na czytającą coś przyjaciółkę.

^^^^^^^^^
- To jest po prostu, kurwa, niemożliwe. Co ja teraz zrobię? – Izzy był zrozpaczony – Już mam dość tego dnia. No nie mogę! Zróbcie coś do cholery!
 Axl spojrzał na Stevena i Duffa.
- Co możemy zrobić? – zapytał Rose.
- Nie wiem! Dobra, spokojnie. Ja idę spać. Muszę odpocząć – powiedział Stradlin i położył się na łóżku Axla – Dobranoc.
- Dobranoc – odpowiedział Steven.
 Kiedy Izzy zasnął, Duff i Adler doszli do wniosku, że muszą coś poczytać. McKagan, zafascynowany historią Muminków znalazł sobie pierwszą część ich przygód i pogrążył się w lekturze. Steven wziął jakąś książkę Anne Rice. Axl siedział bezczynnie przez pół godziny. W końcu postanowił napisać piosenkę. Zainspirował go Slash. Poszkodowany, śpiący i prawdopodobnie wystraszony Slash… Ta piosenka miała w przyszłości okazać się wielkim hitem Guns N’ Roses.

^^^^^^^^^
 Wpół do dziewiątej Lydia miała wychodzić do szkoły. Zatrzymał ją jednak siedzący przy stole Izzy.
- Na ile ona wyjeżdża? – zapytał.
 Młoda Wagner jeszcze nigdy nie słyszała tak smutnego głosu.
- Na pół roku – odpowiedziała.
- Na pół roku – powtórzył szeptem Stradlin – Dzięki.
- Nie ma za co… Zaraz powinna tu przyjść. Ja już idę, do zobaczenia wieczorem…Izzy.
- Cześć.
 Izzy Stradlin zastanawiał się co się stało Lydii. Pierwszy raz była tak rozmowna. Z zamyślenia wyrwała go Alisa.
- Już nie śpisz? – zapytała.
- Nie. Już od godziny – odpowiedział i spojrzał na nią. Była już ubrana i gotowa do wyjścia.
- Dlaczego musisz dziś jechać? Jutro masz przecież odlot.
- Nie wiem. Trzeba być wcześniej. Za pół godziny przyjedzie taksówka.
- A co z mieszkaniem?
- Oczywiście możecie tu zostać. Jeden klucz ma Lydia. Dam wam drugi – powiedziała i wyciągnęła z kieszeni klucz – proszę.
- Dzięki – Izzy nie wiedział co ma mówić. Był w proszku.
- Posprawdzam czy wszystko wzięłam… - powiedziała i zniknęła za drzwiami do swojego pokoju.
 Pół godziny później pod blok zajechała taksówka. Wszyscy oprócz Szwedki i Stradlina jeszcze spali.
- Pomogę ci znieść walizkę – zaproponował Izzy.
- Nie trzeba…nie chcę żebyś tam schodził…ze mną – powiedziała smutno Alisa – Chyba pora się…pożegnać.
 Izzy podszedł do niej i przytulił ją. Nie wierzył, że nie zobaczy jej przez pół roku. A jakby mieli wyjechać z Indiany to może nawet i przez cały rok. Alisa wiedziała, że im dłużej będę tak stać, tym trudniej będzie jej opuścić Amerykę. Wyrwała się nagle z jego ramion, chwyciła walizkę i wybiegła z mieszkania. Przez łzy nic prawie nie widziała. Kiedy wyszła z bloku dała bagaż kierowcy i szybko wsiadła do taksówki. Starała się nie patrzyć na blok. Chwilę później auto ruszyło w stronę hotelu.
 Stradlin obserwował to wszystko z okna. Kiedy taksówka znikła mu z pola widzenia, powlókł się do pokoju. Duff i Steven spali z książkami na kolanach. Axl miał pod głową jakąś kartkę. A Slash spał dokładnie w tej samej pozycji co kilka godzin temu. Izzy usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach.
 Jakieś dwadzieścia minut później wszyscy zaczynali się budzić. Axl spojrzał na zaspanych blondynów i ziewającego Slasha. Cała trójka patrzyła na siedzącego na kanapie Izzy’ego. Axl też na niego spojrzał.
- Co się stało? – zapytał przyjaciela rudzielec.
- Pojechała – wychrypiał Izzy.
- Jak to pojechała? – zapytał zaskoczony Steven – Tak bez pożegnania?
- Ze mną się pożegnała… - popatrzył na nich. W oczach nie było widać cienia łez. Był w nich za to wielki smutek. Takiego spojrzenia jeszcze nigdy nie widzieli.
- Na jakie lotnisko pojechała? – zapytał Slash.
- A czy to istotne?
- Ja wiem na jakie – powiedział Duff – Tylko przy jednym jest hotel. To Port lotniczy Indianapolis.
- Nie pękaj stary! – zawołał wesoło Axl – Jeszcze zobaczysz swoją Szwedkę!
- Mam wrażenie, że nie rozumiem – powiedział Izzy i spojrzał na przyjaciela.
- Jutro się przekonasz. A teraz masz i czytaj tekst piosenki. Napisałem w nocy – uśmiechnął się Axl i wręczył przyjacielowi kartkę – Moją koncepcją jest żeby melodia była na podstawie tej basowej solówki Duffa.
- Mojej solówki?! – zdziwił się McKagan.


Rękopis Axla

































___________________________________________

Przez weekend nie dodam nowych odcinków :/
!!!
Więcej w *Ogłoszenia parafialne* (wystarczy kliknąć)

12 komentarzy:

  1. smutny odcinek : / i szkoda że Cie nie będzie .. A tak wg, miałam pytać, grasz w sd ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pocieszę cię, że następny będzie wesoły :) Gram tak sporadycznie ;P

      Usuń
  2. <3 kochćam tjo <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie było mnie 2 dni i mam zaległości. W skrócie: kocham Hatifnatów, zarąbiste dwa odcinki, już się bałam, że uśmiercisz mi Saula. To by było złe. Jakoś wytrzymam przez weekend. ;-) Kupiłam sobie płytę Dire Straits i jutro pewno dodam o niej posta. Peace. ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem aż tak okrutna ;D Jak dodasz post to przeczytam na 100%!
      PS. Hatifnaci są najlepsi :D

      Usuń
  4. Odcinek super. Masz świetną wyobraźnię i bardzo fajnie piszesz. Też się bałem, że Saula chcesz uśmiercić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam wszystko. Już po pierwszym rozdziale nieźle się wciągnęłam. Z wieelką niecierpliwością czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest prawdziwy rekopis? ; )
    A Izzy to mógł ją chociaż pocałować! :3

    OdpowiedzUsuń