- Witam was po raz kolejny! – zawołał Axl do klubowej
publiczności – Mam nadzieję, że jesteście gotowi na niespodziankę! Bez zmian,
na perkusji zagra Steven Adler, na gitarze prowadzącej zobaczymy Slasha a na
basie Duffa McKagana. I bym zapomniał o moim przyjacielu, gitarzyście
rytmicznym – Izzym Stradlinie!
Tak jak ostatnio, koncert
zaczęli spokojną ,,Angie”. Do klubu przyszło mniej więcej tyle samo osób co
trzy dni temu. Axl poznał kilka twarzy z poprzedniej publiczności. Pomimo
starań nie odnalazł Dizzy’ego. W ogóle nie widział go dziś przez cały dzień.
Jedynie to rano, w pokoju. No nic, trzeba było grać dalej.
Kiedy skończyli ,,I’m
Free”, Axl zapowiedział ich nowe dzieło.
- Specjalnie dla was mamy nową piosenkę. Napisał ją Izzy.
Pomógł też z melodią. Mamy nadzieję, że uznacie to za dobry kawałek. Zaczynamy,
chłopaki!
Wystartowali z
,,Anything goes”. Za sceną czekała na nich Alisa. Piosenka bardzo przypadła jej
do gustu. Stała tak zasłuchana w skrzeczącego rudzielca aż niespodziewanie
podszedł do niej Dizzy.
- A co ty tu robisz? – zapytała – Wystraszyłeś mnie.
- Przepraszam. Tym razem to ja mam dla was list – powiedział
i wręczył dziewczynie kopertę – Daj to któremuś z nich jak wrócą. Ja już muszę
iść…
- Jak to iść? Gdzie?
- To nie jest miejsce dla mnie. Wracam do Lafayette, do
taty. Nie chcę wam przeszkadzać – odpowiedział i ruszył w stronę tylnych drzwi.
Alisa stała jak
wryta. Nie mogła zrozumieć tego co przed chwilą usłyszała od Reeda. Zapomniała
o całym świecie. Patrzyła się tylko w drzwi przez które przed chwilą wyszedł
Dizzy. Nagle poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciła się. To był Izzy.
- Co się stało? – zapytał Slash i podszedł do Alisy.
- Masz – spojrzała na niego i wcisnęła mu kopertę do dłoni –
przeczytaj to.
Slash popatrzył na
kolegów z zespołu a potem na dziewczynę. Otworzył list i zaczął czytać.
- Chłopaki! Zachowuję się jak idiota nie mówiąc wam tego
prosto w twarz tylko dając ten głupi liścik, wiem. Ale…mam wrażenie, że tu do
was nie pasuję. Odkąd macie zespół, jestem bezużyteczny. Nic nie robię. Trzymam
za was kciuki i mam nadzieję, że osiągniecie cel. Ja wracam do swojej
codzienności. Będę pomagał tacie. Wujek Adam jeszcze nie pojechał, to się z nim
zabiorę. Tym samym vanem którym tu przyjechaliśmy…Może kiedyś będę znany jako
pierwszy przewoźnik Guns N’ Roses? Napisałbym coś jeszcze, ale pewnie będziecie
czytać to na głos…i tego nie napiszę. Dizzy Reed.
- Jak to pojechał? – zapytał Izzy – Tak nas tu zostawił? O
co mu chodzi?
- Nie wiem…szkoda, że wyjechał. Polubiłem go – powiedział
Duff i spojrzał na list.
- Dizzy jest genialnym gościem. Nie wiem o co mu chodzi,
naprawdę… - dodał Axl – Ale dobrze. Trudno, jego decyzja. Rzeczywiście, mógł
się tak poczuć, ale sam chciał tu z nami zostać – spojrzał na Alisę – Mówiłaś,
że chciałabyś nam kogoś przedstawić.
- Ach tak! Zapomniałam – wykrzyknęła dziewczyna – Moją
przyjaciółkę, Lydię Wagner, DI, chodź.
Zza rogu wyszła młoda dziewczyna i stanęła obok Alisy. Lydia była nieco niższa i szczuplejsza od
przyjaciółki. Miała rude włosy z jasnymi końcówkami. W oczach było widać
strach. Czarna koszulka wepchnięta do poszarpanych jeansów i botki na nogach.
Ubiór dziewczyny był prosty. Jeżeli chodzi jednak o urodę, była nic nie gorsza od
Szwedki.
- Nas rudych jest mało! – zawołał wesoło Axl – Cześć, Lydia.
- Cześć – szepnęła w odpowiedzi nowa znajoma i schowała się
za Alisą.
Axl spojrzał pytająco
na wyższą z dziewczyn pytającym wzrokiem. Potem na resztę zespołu. Andbygd dała
mu do zrozumienia, że wytłumaczy to później.
- Ja już będę się…zbierać – powiedziała cicho Lydia – wiesz,
muszę się jeszcze pouczyć…
- Ok, spoko – odpowiedziała jej przyjaciółka – Masz klucze?
Ruda pokiwała głową i
ruszyła szybkim krokiem w stronę wyjścia.
- O co chodzi? – zapytał Duff kiedy dziewczyna wyszła z
klubu.
- Powiem wam to szybko, bo też muszę się zbierać. Lydia jest
trochę nieufna jeżeli chodzi o mężczyzn. Mieszka tylko z ojcem który kilka lat
temu zostawił jej matkę. Ma 17 lat. Jednak…nie chce dzielić domu z tatą.
Dlatego od czasu do czasu pomieszkuje u mnie. Ma tam swój pokój i w ogóle. Dużo
pali, żeby zapomnieć o problemach. Słabo się uczy. Zdarza jej się wypić. I z
góry mówię, że nie jest Szwedką. Amerykanka czystej krwi – powiedziała Alisa –
A teraz i ja spadam.
- A to ciekawe…- powiedział Steven – Pa!
- No…zadzwonię do ciebie później – dodał Izzy i uśmiechnął
się do przyjaciółki – Do usłyszenia.
- Oj, pamiętam, pamiętam – powiedziała dziewczyna
odwzajemniając uśmiech – Do usłyszenia!
^^^^^^^^^
O dwudziestej
pierwszej Gunsi byli już w hotelu. Slash i Steven grali w kółko i krzyżyk na
kartkach przeznaczonych do pisania piosenek. Duff siedział na skraju swojego
leżaka i myślał o nowo poznanej dziewczynie. Jeszcze nigdy nie spotkał się z
taką osobą. Była od niego zaledwie o rok młodsza. Chciał ją jeszcze kiedyś
zobaczyć. Doszedł jednak do wniosku, że to nie będzie jakoś trudne. „Wystarczy
poprosić Alisę. A żeby zobaczyć Alisę wystarczy poprosić Izzy’ego…” – myślał.
W tym samym czasie
Axl i Izzy stali przed hotelem paląc papierosy. Kupili je za pozostałości po
stu dolarach. Młody Rose miał zamiar wreszcie uzyskać odpowiedź na dręczące go
pytanie. Z resztą, pozostałej trójki też.
- Słuchaj Izzy – zaczął Axl – bo my tu czegoś nie
rozumiemy…My w sensie ja, Duff, Steve i Slash.
- Jako najinteligentniejszy z naszej piątki postaram się wam
odpowiedzieć – zaśmiał się gitarzysta.
- Taaak. Tyle, że to jest takie pytanie na który każdy z nas
mógłby odpowiedzieć. Tylko teraz…chcemy żebyś to ty to zrobił.
Izzy spojrzał na
przyjaciela. Wiedział, że to nie będzie
głupie pytanie. Axl był wyjątkowo poważny.
- Chyba nie rozumiem – powiedział – Co masz na myśli?
- Tylko masz się na mnie nie złościć, ok? – zapytał Axl –
Chcę mieć pewność.
- No nie bój się.
Słucham.
- Hm…- westchnął rudy - chodzi o Alisę.
- Co z nią? – ożywił się Izzy.
- No…tak zasadniczo to ty z nią. Nie zrozum tego źle. Wiesz,
że każdego z nas to spotka. Prędzej czy później.
- Ahaaa – uśmiechną się Stradlin i ku zdziwieniu Axla, nic
mu nie zrobił – przejdź do rzeczy.
- Ty nawet nie wiesz jak trudno jest o tym mówić! Jeszcze mi
na dodatek. Czy ty…ją…
- Jakkolwiek to zabrzmi – tak. Nie wiem jak, dlaczego i
kiedy, ale tak. Zawsze ją lubiłem – zaczął się śmiać – a teraz szczególnie.
- Gdybym miał 6 lat zacząłbym się z ciebie śmiać i krzyczeć,
że jesteś głupi, bo się zakochałeś. A teraz powiem ci, że ci zazdroszczę –
powiedział Axl i poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Dziękuję…A teraz wybacz, ale muszę wykonać ważny telefon.
Telefon który nas uratuje, stary.
- To mogę powiedzieć chłopakom?- ucieszył się Axl - Przed
czym nas uratuje?
- Przed ulicą. Czy możesz…- wahał się Izzy – No…nie wiem.
- Zgadzasz się! Dzięki! – zawołał Axl i wbiegł do hotelu
przewracając przy tym jakiegoś mężczyznę.
Potem było już tylko
słychać okrzyki z pierwszego piętra. Stradlin popatrzył się na ich okno.
- Idioci! – wykrzyczał śmiejąc się.
- Ale to ty się zakochałeś! – wydarł się przez okno Steven - Taki z ciebie przyjaciel?
Izzy uśmiechnął się
sam do siebie i wybrał numer do Alisy.
______________________________________________________
Co powiecie na ankiety dotyczące opowiadania?
Chyba najlepszy rozdział, czekam na następne :3
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Kolejny będzie nieco...dramatyczny xD
UsuńIsbell1012 to jest świetne. Obyś trzymała tak dalej.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Staram się trzymać poziom ;)
UsuńA ankiety to bardzo dobry pomysł.
OdpowiedzUsuńTo jakąś zrobię :P
UsuńJak mówiłam, z rozdziału na rozdział coraz ciekawiej :D Opowiadanie strasznie wciąga. Przepraszam, że takie krótkie te komentarze piszę, ale spieszy mi się do kolejnych rozdziałów ;P
OdpowiedzUsuńPod ostatnim machnę coś dłuższego ;)
Spokojnie, spokojnie ;D Mi tam długość naprawdę nie przeszkadza. Bardzo dziękuję!
UsuńKrzyki z piętra <3
OdpowiedzUsuń