poniedziałek, 6 sierpnia 2012

X - Jest szansa na coś więcej


 Izzy Stradlin był jedyną śpiącą jeszcze osobą w pokoju przyszłych Gunsów.  Duff, Axl, Slash, Steven i Dizzy otoczyli gitarzystę. Adler wpadł na genialny pomysł dotyczący pobudki Izzy’ego. 
- Ja go nie obudzę – powiedział Dizzy -  Już raz to zrobiłem i myślałem, że on mnie zabije. Sorry, ale odpadam.
 Wszyscy spojrzeli na Reeda a potem na śpiącego.
- On był niebezpieczny? – zapytał Steven i wlepił niebieskie oczy w czarne włosy Stradlina.
 Rzeczywiście, nie wyglądał na groźnego. Leżał przykryty po łopatki białą kołdrą. Twarz miał zwróconą w stronę Duffa.
- Co jak co, ale Izzy umie się wkurwić. Dobra, Dizzy, ty już nie ryzykuj – zaśmiał się Rose – to kto go obudzi?
 Cisza. Wszyscy spojrzeli po sobie.
- Może ty, Axl? – zapytał Slash – Jesteś jego przyjacielem. Ciebie nie powinien zabić czy coś.
- No mogę spróbować… - wahał się rudy.
- A tak w ogóle dlaczego on jeszcze śpi? Jest za dwadzieścia dziewiąta. Wydawało mi się, że on wstaje jako jeden z pierwszych – powiedział Steven.
- Bo tak jest. Nie wiem co się mu dzisiaj stało – oparł Dizzy.
- Szwedzka choroba! – zawołał Duff.
- Nie krakaj Duff…on ma teraz, kurwa, grać a nie chorować. Ani na rzekomą przyjaciółkę ani na nic innego - powiedział Axl.
 Wszyscy się zaśmiali. Stradlin się poruszył. Jednak na tym się skończyło – spał dalej. Slash dał Axlowi sygnał, że ma zaczynać budzić przyjaciela. Rose nachylił się nad Izzym i wrzasnął: Wstawaj! Już czas umrzeć!
 Gitarzysta rytmiczny otworzył oczy. Nie wyglądał na przestraszonego, raczej na zaskoczonego. Usiadł po turecku na środku łóżka i spojrzał na Axla. Potem na całą resztę. Zatrzymał wzrok na Stevenie. Blondyn był lekko przerażony. Schował się za Slashem.
- Axl…czy ty myślisz, że ja do cholery jestem głuchy? Jak ja mam ci grać jak wy mi chcecie odebrać słuch. Najpierw Dizzy a teraz ty – powiedział Izzy i spojrzał na Reeda – Tak, Adler, umiem się zdenerwować i nie Duff, nie jestem chory.
- Słyszałeś – zaśmiał się Slash.
Stradlin przytaknął.
- Dobra, przebiorę się i idziemy na śniadanie – powiedział Izzy.
 Reszta się z zgodziła. Tak naprawdę chłopcy żywili się tylko w hotelu. O dziewiątej śniadanie a od siedemnastej obiad i za razem kolacja.
 Dziesięć minut później byli już w jadalni.
- Ja nie mogę…znowu parówki – narzekał Steven a Duff mu zawtórował.
- Zawsze możesz wziąć płatki – powiedział Izzy i wskazał na Slasha jedzącego powoli czekoladowe kulki z mlekiem – Ja mam taki zamiar w każdym bądź razie.
- No mnie przekonał – powiedział Duff i ruszył w stronę kartonu mleka.
 Steven uczynił to samo. Tylko Axl i Dizzy nieustannie jedli parówki z chlebem. Chłopaki codziennie byli upominani przez ludzi pilnujących stołówki. Nic dziwnego – zawsze rozmawiali najgłośniej, przeklinali i śmiali się.
- To bardzo przeszkadza innym gościom – powiedziała do nich kiedyś kobieta z obsługi.
- A mi za to przeszkadza, że ta parówka jest niedogotowana – powiedział Dizzy i podsunął jej do twarzy kawałek jego śniadania.
 Oburzona kobieta  nic nie odpowiedziała tylko spojrzała na nich z zażenowaniem i odeszła.
Zaraz po śniadaniu szóstka muzyków poszła do swojego pokoju. Musieli wymyślić jakie piosenki zagrają. Wiedzieli, że muszą zagrać to bardzo dobrze, bo Stonesi są bardzo szanowanym zespołem i każdy prawie zna ich piosenki. Najmniejszy fałsz może być dla nich zgubą. Nie mieli pojęcia ile czasu potrwa ich występ. Wszyscy co chwilę zerkali na telefon Izzy’ego czy nie dostał żadnego sms’a od Alisy z informacją gdzie mają grać, ile i kiedy. Około godziny szesnastej usłyszeli pukanie do drzwi. Znudzony Steven poszedł je otworzyć. Zastał w nich nikogo innego jak organizatorkę ich występu.
- Dobra słuchajcie mnie, bo mam jeszcze dużo do załatwienia – powiedziała Alisa i spojrzała na wszystkich - Gracie dziś o dziewiętnastej w klubie dwie ulice dalej. Klub nazywa się ‘Black John’. Nie jest to jakieś super miejsce, ale oni się tylko zgodzili na występ takiego zespołu jak wy. Do osiemnastej macie czas na wymyślenie nazwy grupy, jasne? Macie do mnie w tedy zadzwonić i mi ją powiedzieć. Będziecie grać maksymalnie godzinę. Dajcie mi teraz ten list co wam wczoraj kazałam go przeczytać przed koncertem.
 Slash  sięgną do szuflady i podał Alisie kopertę. Ona zaś schowała list do kieszeni a chłopakom wręczyła inny.
- To przeczytajcie - powiedziała i ruszyła w stronę drzwi - Aha, jakbyśmy mieli się już dziś nie zobaczyć to mówię wam teraz...powodzenia - i wyszła.
 Wszyscy stali jak zamurowani. 
- Ona tak szybko nawija? - zapytał Duff.
- Jak widać powiedział - powiedział uśmiechnięty Stradlin i wyrwał Slashowi kopertę - pozwolicie, że ja się tym zajmę.
 Spojrzeli po sobie.
- Naturalnie, Izzy - powiedział Axl - Wymyślamy nazwę, chłopaki!
 Kiedy wymyślali nazwę, Dizzy pojechał odwieźć vana do swojego wujka. Propozycji było bardzo dużo. Steven zaproponował coś związane z różą. Reszta doszła do wniosku, że jest całkiem dobry pomysł. Slash i Duff doszli do wniosku, że byłoby fajnie do róży dodać coś drapieżnego. Coś takiego jak pistolet. Izzy i Axl spojrzeli po sobie a potem na resztę. Axl pomyślał, że jest to genialne. Trzeba było to połączyć...
- Rose or Guns? - zaproponował rudzielec.
- Dobre, ale jeszcze nie to - odpowiedział Duff.
- Może Guns and...and... - zaczął Slash.
- Guns and Roses - powiedział Izzy - genialne Slash! Co o tym myślicie?
 Wszyscy byli bardzo zadowoleni. Uznali jednak, że będą to pisać Guns N' Roses. O osiemnastej zadzwonili do Alisy i powiedzieli jej nową nazwę zespołu. Spodobała jej się. Teraz zostało już tylko dopracować listę coverów do wykonania. Po wielu sporach postanowili wykonać takie piosenki jak ,,Like a Rolling Stone", ,,Angie", ,,Wild Horses", ,,Love in Vain" oraz ,,I'm Free". Wiedzieli, że wiele ryzykują wybierając takie piosenki, ale wiedzieli też, że dzięki temu mogą zaistnieć. Axl miał kawał głosu. 
 Za dwadzieścia dziewiętnasta wyszli z hotelu. Każdy niósł swój instrument. Axl pomagał Stevenowi zabrać się z bębnami. Dizzy czekał już na nich przed klubem. Weszli do środka. Stojący w drzwiach mężczyzna przywitał ich i zaprowadził za niewielką scenę. Mieli 10 minut. Izzy zawołał chłopaków i wyciągnął z kieszeni list od Alisy. Otworzył go, W środku znaleźli następującą treść:

Moi drodzy!
Chciałabym wam  jeszcze raz życzyć powodzenia! Zagrajcie najlepiej jak umiecie. Nie wiem co chcecie wykonać, ale mam nadzieję, że zrobicie to świetnie. Prawdopodobnie nie uda mi się was zobaczyć, ale może zdążę na końcówkę. Dizzy, oglądaj ich i baw się dobrze. Rudy, śpiewaj jak nigdy! Duff i Slash dajcie swoim gitarą popalić, Steven, wal w bębny jakbyś walczył z największym wrogiem! Jeff…rób swoje, przyjacielu. Wiem, że nie zawalisz. Wierzę w was!
    Alisa
- Ona jest genialna! - zawołał Steven - Czuję się jak nigdy! Motywacja jakich mało!
- Dokładnie - powiedział Slash i poklepał Adlera po głowie. Tak jak to miał w zwyczaju.
 Izzy wpatrywał się w kartkę. Też jeszcze nigdy się tak nie czuł.  Axl rozmawiał o czymś z Duffem. Dizzy był już w śród małej grupki ludzi przed sceną.
 Do chłopaków podszedł ten sam gość który ich tu zaprowadził. 
- No, panowie. Na scenę. Wszystko macie gotowe. Co zagracie? - zapytał - Bo muszę was zapowiedzieć.
- Covery Stonesów - powiedział Axl.
 Mężczyzna pokiwał głową i wyszedł na scenę. 
- Witajcie ludzie! Mam przyjemność powitać na naszej scenie całkiem nowy zespół. Zagrają dla was covery niesamowitych Stonesów. Oto Guns N' Roses! - powiedział. 
 Gunsi wyszli na scenę. Na koncert przyszło jakieś dziesięć, może piętnaście osób. Oczy tych ludzi były wlepione w chłopaków. Axl podszedł do mikrofonu.
- Cześć! - zawołał - Jesteśmy całkiem nowym zespołem. Chcę wam przedstawić moich towarzyszy. Na bębnach zagra nam szanowny Steven Adler. Na gitarze prowadzącej mamy Slasha, na basowej zagra Duff McKagan a na rytmicznej Izzy Stradlin. Ja jestem Axl Rose i będę dziś dla was śpiewać. Mam nadzieję, że lubicie Stonesów!
 Otrzymali niewielkie brawa i zaczęli grać ,,Angie". Koncert trwał pięćdziesiąt minut. Kilka osób śpiewało razem z Axlem. Ogólnie opinie były chyba pozytywne. Kiedy wrócili do hotelu zastanawiali się co z wynagrodzeniem. Gość mówił, że o tym mają rozmawiać ze Szwedką. Ona ma ich kasę. Przed drzwiami do ich pokoju zastali Alisę. Kiedy tylko ich zobaczyła podbiegła do nich. Najpierw im gratulowała a potem uściskała każdego. Izzy szepnął jej do ucha, że napisał piękny list. I, że każdy był dzięki niej zmotywowany.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i podziękowała chłopakom. Potem wręczyła Axlowi kopertę z pieniędzmi. Rose Zajrzał do niej i wyciągnął 100$.
- Jaja sobie z nas robisz? - zapytał Slash - Ile jest od ciebie?
- Ode mnie jest 50$. Chcę wam to dać. Zasłużyliście - spojrzała na Izzy'ego - wierzę w was a nie chcę żebyście chodzili głodni. Nie możecie jeść tylko raz dziennie. Wiem, że często nie zdążacie na obiady.
- No...dzięki. Wielkie dzięki - powiedział Steven.
 Izzy podszedł do niej i jeszcze raz ją przytulił. 
- Jesteś wielka! - powiedział - Załatwisz nam jeszcze jakiś koncert? 
- Dla was wszystko - zaśmiała się.







8 komentarzy:

  1. "jakbyśmy mieli się już dziś nie zobaczyć (to mówię wam teraz...powodzenia)" - zabrzmiało trochę jak... groźba? :DDDDDDDD hue. nie no, żart.
    No to pierwszy koncert już za nimi. Mogliby się przeteleportować do Nowego Jorku i zagrać w CBGB's. XD Taka luźna sugestia.
    Nie mam siły do tych upałów, pada mi na mózg.
    Mam tu dla Cb coś do poczytania. Blog zamknięty, ale nie skasowany, nie mój, żeby nie było.
    http://trust-my-heart.blog.onet.pl/
    Peace. ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno zajrzę :) Planuję już wyjazd do Nowego Jorku, mogę ci powiedzieć :) Haha, jak groźba ;D

      Usuń
  2. To co piszesz jest świetne. Zawsze rano czytam kolejne rozdziały i nie mogę się następnego doczekać. Tak trzymaj.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Like A Rolling Stone" nie jest Stonesów.xD
    Ale opowiadanie fajne i przeskakuję dalej. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, to cover. Oryginał jest Dylana, ale było na płycie ;D

      Usuń
    2. Aaaaa. To o tym ProblemChild jeszcze nie wiedziało... ;)

      Usuń