Axl leżał na środku wąskiej leśnej drużki a na nim Izzy, Duff, Dizzy oraz dwóch nie do końca rozgarniętych rowerzystów. Słońce zaczynało wschodzić. Leżący na samej górze chłopak z lokami szybko wstał i ściągnął z Dizzy'ego swojego przyjaciela. Chwilę potem Reed też się podniósł a za nim cała reszta.
Izzy spojrzał na stojących przed nim dwóch chłopaków. Był przekonany, że już ich widział.
- Strasznie was przepraszamy - zaczął ten z lokami - ale uciekaliśmy a ta droga jest taka wąska i gdy nagle Steven zaczął krzyczeć żebym zwolnił to ja myślałem, że znowu robi sobie ze mnie jaja i nie zwolniłem i...sorry. A tak w ogóle to jestem Slash.
- A ja to Steven! - dorzucił chłopak stojący obok.
- Spoko, nic się nie stało. Ja jestem Axl a to jest Izzy, Duff i Dizzy - powiedział rudzielec wskazując kolejno swoich towarzyszy - przed czym uciekaliście?
- Ej, może chodźmy do hotelu i tam spokojnie pogadamy i wyjaśnimy sobie wszystko? - zapytał Izzy.
- Myślę, że to najlepszy pomysł - odparł Duff a Dizzy przytaknął.
- Weźmiecie nas ze sobą? - zapytał Steven z nadzieją w głosie.
- Jasne, chodźcie - odpowiedział Izzy - Duff, prowadź.
Slash szturchnął Stevena i mrugnął do niego. Cała szóstka z McKaganem na prowadzeniu ruszyła w stronę miasta. Szli w milczeniu. Dochodziła piąta rano i ludzie powoli zaczęli wychodzić z bloków. Po około czterdziestu minutach zatrzymali się przy niewielkim, może czteropiętrowym budynkiem. Duff oznajmił, że to jest właśnie ich hotel. Reakcje były bardzo pozytywne. Weszli do środka. Kobieta siedząca za biurkiem na którym stała mała tabliczka z napisem "Recepcja" oniemiała na widok chłopaków. Obeszło się jednak bez żadnych zbędnych komentarzy. Przyszli Gunsi dostali czteroosobowy pokój numer 22. Wyjechali windą na pierwsze piętro i odnaleźli swoją aktualną kwaterę. Kiedy weszli do środka byli trochę przerażeni. W ich pokoju było łoże małżeńskie i dwa leżaki.
- Co to kurwa jest? - zapytał Izzy.
- Czy ktoś jest tu czyimś mężem albo żoną? - dorzucił Axl i spojrzał na zdezorientowanego Duffa.
- Nie mam pojęcia co to ma znaczyć - wykrzyknął basista i pobiegł do recepcji.
Pozostali weszli do pokoju. Kiedy Duff wrócił powiedział, że to jedyny wolny pokój. Musieli się zatem zadowolić tym co mieli.
- No, teraz możecie powiedzieć przed czym uciekaliście - powiedział Dizzy patrząc na Slasha i Stevena.
- To w sumie krótka historia. Wczoraj o 18 przyjechaliśmy tu i szliśmy sobie spokojnie kiedy nagle zaczęła nas gonić policja. Nie mam pojęcia dlaczego. No to oczywiście my też zaczęliśmy uciekać. Jednak z gitarą i bębnami nie biega się łatwo więc wyrwaliśmy jakiemuś dziadkowi rower z przyczepą. Władowaliśmy do niej szybko sprzęt, wsiedliśmy i pojechaliśmy. Wjechaliśmy do jakiegoś lasu i tam wpadliśmy na was - powiedział szybko Steven a Slash potwierdził.
- Macie perkusję i gitarę?! - wykrzyknęli równocześnie Axl, Duff i Izzy -Gdzie?!
- No...yy...w tej przyczepie co została w lesie razem z rowerem - odpowiedział Saul - A o co chodzi?
- Po co tu przyjechaliście? - pytał podekscytowany McKagan.
- Chcemy założyć zespół - oświadczył z dumą Steven - będę perkusistą a Slash gitarzystą.
- Ja pierdole! Nie możliwe! - wydarł się Duff.
Axl i Izzy patrzyli się to na siebie to na resztę chłopaków.
- Dizzy możesz szybko skoczyć po vana? - zapytał Axl - I wziąć z krzaków perkusję i gitarę naszych nowych znajomych?
- Taaaak. Jasne - zgodził się Reed - coś jeszcze?
- Jesteś super - zaśmiał się Izzy.
Dizzy rzucił mu pytające spojrzenie i wybiegł z pokoju. Rose, McKagan i Stradlin wyjaśnili nowym towarzyszom, że oni też tu przyjechali w tym celu.
- Ja gram na basie, Izzy jest gitarzystą rytmicznym a Axl śpiewa. Jakbyście do nas dołączyli to mielibyśmy kompletny zespół! - zawołał Duff - Co wy na to?
Slash i Steven spojrzeli po sobie i kiwnęli głowami.
- Wchodzimy w to ludzie! - zawołali - Tylko nie mamy gdzie spać - dorzucił Slash.
- No i zajebiście! - wykrzyknął Axl - Śpicie u nas! Podłoga jest wolna.
- Mi pasuje - powiedział Steven.
- Mi też - dodał Slash.
Chwilę później wrócił obładowany sprzętem muzycznym Dizzy.
- Nie dziękujcie - wysapał kładąc na ziemi instrumenty - to gracie coś?
Piątka muzyków spojrzała po sobie. Izzy wyciągnął z kieszeni kartkę z nutami.
- Może na początek to? - zapytał pokazując im zapiski - To jest Duffa. Zagrał nam to w ten dzień kiedy go spotkaliśmy. Jest to moim i Axla zdaniem bardzo dobre.
- To prawda - powiedział Rose i wręczył Duffowi jego gitarę basową - czyń honory, stary.
Duff spojrzał na Stevena i Slasha. Dali mu sygnał żeby zaczynał. Axl, Izzy i Dizzy uczynili to samo. McKagan przełknął ślinę. Pierwszy raz miał grać dla takiej publiczności.
Byłam utwierdzona w przekonaniu, że od solo basu gorsze jest tylko solo bębnów, ale sama linia basu do "Jungle" bardzo mi się podoba. :) Oby tak dalej. ^-^
OdpowiedzUsuńHah, też ją lubię :) Nawet nie wiesz jak bardzo mnie motywujesz!
UsuńPamiętam te czasy, kiedy uważałam oneta za najlepszą stronę na bloga. Oj, pisało się, pisało, rozdziały na 4-6 stron w wordzie. Dodawało się raz w miesiącu i normalnie to jak święto było. :-) Twój blog to dla mnie ulga, bo nie czekam 30 dni, tylko 1. ;-)
UsuńHaha ;D Nigdy nie miałam bloga na onecie ale z tego co piszesz to jakaś masakra.
UsuńMasakrą było jedynie to, że się wujcio onet często zacinał. Czekanie na nowy odcinek przez miesiąc, dwa, miało swój nieodparty urok i świetnie te czasy wspominam. :) Nasza onetowa spółka padła, każdy usunął, zawiesił, zamknął lub porzucił. Coś umarło. Ale było to coś pięknego i cieszę się, że miałam w tym udział.
UsuńJaka radość musiała być jak się pojawił nowy odcinek :)
Usuń