niedziela, 23 września 2012

XXVIII - Zło pogrzebane, wszyscy coś mamy i jesteśmy inni.


Isbell1012: Jak szybko dodałam nowy odcinek, jej. Wczoraj jeden a dzisiaj mamy już kolejny! Aż się sama sobie dziwię, ale chyba się cieszycie? Kochani bardzo was proszę, jak czytacie to zostawcie najmniejszy komentarz! Chociażby samą kropkę ,,." jak mówiła Lise-Lotte. Chcę wiedzieć ilu was tu jest! Jest to dla mnie ważne i motywuje mnie to! Hm...co do wspomnień postanowiłam, że bedę robić tak: w weekendy daję odcinki na tego bloga a w tygodniu tam, bo są krótsze i szybciej się je pisze. To ode mnie chyba tyle. Zapraszam do ankiet i jak zauważyliście, lub nie, na samym dole możecie ocenić dany odcinek :) Dziękuję i zapraszam do lektury!

^dwa dni po imprezie z okazji podpisania kontraktów^

 Lydia siedziała na kanapie w salonie i patrzyła się przed siebie. Gunsi spali jak zabici w pokoju obok łazienki, Patti i Pandora jakoś dotarły do swojego domu a Alisa…a Alisa była prawdopodobnie w sypialni z którą Lydia miała teraz jedno, wielkie, miłe wspomnienie.  Ale też się lekko stresowała pewnym a bardzo istotnym szczegółem... Musiała się komuś wygadać. Wstała wolno z kanapy i ruszyła w stronę sypialni. Uchyliła drzwi i zapytała czy może wejść. Usłyszała twierdzącą odpowiedź. Alisa siedziała na skraju łóżka i przeglądała swoje ubrania. No tak. To dziś mieli na zawsze zrównać Noah z ziemią.
- Co ty taka przygnębiona jesteś? – zapytała Alisa przykładając do siebie czarną bokserkę.
- Bo ja…wiesz, może to dziwnie zabrzmi, ale ja…się zastanawiam czy nie jestem w ciąży – westchnęła ruda. Co prawda bardzo chciała mieć dzieci, ale jeszcze nie teraz.
 Alisa rzuciła bluzkę na łóżko i wlepiła oczy w Lydię. Wbrew własnej woli uśmiechnęła się i wypaliła z bardzo oczywistym pytaniem:
- Z kim!?
 Lydia zmierzyła ją wzrokiem a z jej miny można było odczytać ‘’kpisz sobie ze mnie?’’
- Z Izzym, kurwa! – krzyknęła – No a jak myślisz?
- Przepraszam, to tak odruchowo…ale nie z Izzym, tak?
- Jak był z tobą cały czas to raczej nie z nim – powiedziała ruda i lekko się uśmiechnęła – Ale stresuję się tym trochę...
- To zrób test ciążowy – powiedziała brunetka i usiadła obok przyjaciółki – kiedy do tego…doszło, że tak zapytam?
- Dwa dni temu. Byliście w klubie. Przyszliśmy do domu, zostawiając Nikki’ego samego.
- No ja bym nie powiedziała, że był sam! – Alisa zobaczyła pytające spojrzenie rudej – Znalazł swoje pierwsze fanki. Bardzo znalazł! Wiem, dziwnie to brzmi, ale jakbyś to widziała, to nie wiem!
- Och czyżby – zaśmiała się Lydia po czym spoważniała – idę zrobić ten głupi test.
 Alisa odprowadziła przyjaciółkę wzrokiem i wróciła do przeglądania ubrań. Z niewiadomych powodów chciała iść na ten pogrzeb. Chciała zobaczyć tą skrzynię w której leżeć będzie Noah. Chciała zobaczyć kto przyjdzie na tę ‘’uroczystość’’. Czy kogoś pozna? A najbardziej była ciekawa czy na pogrzebie będzie jego matka, ojciec. Jakiś czas później do pokoju weszła z powrotem Lydia i przekazała jej do wiadomości, że nie jest w ciąży. Obie odetchnęły z ulgą a ruda doszła do wniosku, że pasowałoby jednak też poszukać jakiś ubrań pasujących do kościoła…na pogrzeb.
- Ej, a może to? – ruda pokazała przyjaciółce czarne platformy z ćwiekami na pięcie. Ona oraz brunetka dostały takie od Ragny na gwiazdkę – Co myślisz?
- Na śmierć zapomniałam o tych butach! Tak, tak i jeszcze raz tak! – Alisa była zaskoczona pomysłowością przyjaciółki i swoją słabą pamięcią - Aż cię przytulę!

^^^^^^^^^

 Po wielu kłótniach i sprzeczkach w garażu, Gunsi doszli do wniosku, że czarne Audi poprowadzi Axl. Poza tym miał wprawę, w końcu to on prowadził meleksa podczas akcji na lotnisku, prawda? Musieli podjechać jeszcze pod dom Patti i Pandory. Nie wiedzieć czemu, wszyscy bardzo chcieli znaleźć się na pogrzebie Noah. Rudzielec otworzył auto i zasiadł za kierownicą. Na miejscu obok kierowcy usiadł Duff a z tyłu reszta. Na szczęście nowe auto Gunsów było na tyle duże, że spokojnie było w stanie pomieścić tyle osób. Kiedy podjechali pod dom sióstr, stały już na chodniku. Patti miała na sobie czarną sukienkę na ramiączkach oraz czarne szpilki. Czyli to samo co Pandora, tyle, że sukienka czarnowłosa nie miała ramiączek. Blondynka trzymała w ręce skórzaną kurtkę. Steven postanowił być dżentelmenem i otworzył dziewczyną drzwi. Siostry od razu weszły do środka i Pandora zajęła miejsce obok Stevena a Patti oczywiście obok Axla. Mogli już ruszać w stronę kościoła.
 Pół godziny później czarne Audi wjechało na parking znajdujący się nieopodal cmentarz. Ku ich zdziwieniu na placu stało dość dużo aut. Axl wyciągnął ze stacyjki kluczyk i wyszedł z samochodu a za nim cała reszta. I tak oto pięciu mężczyzn w kowbojkach, czarnych spodniach, białych koszulach bądź podkoszulkach zmierzało w stronę kościoła. Duff, Izzy oraz Slash szli oczywiście z nierozłącznym towarzyszem - papierosem. Za nimi podążały cztery dziewczyny w czarnych rurkach bądź sukienkach, czarne marynarki przylegały do ciała a przez buty wydawały się jeszcze wyższe. Do mszy zostało jeszcze dziesięć minut a pod kościołem kręciło się wiele osób. Większość z nich to najprawdopodobniej jacyś znajomi zmarłego. Nagle podeszła do nich kobieta. Rysy twarzy wskazywała na to, ze była to była matka kuzyna Alisy.
- Dzień dobry – powiedziała cicho i spojrzała na swoją siostrzenicę a potem na jej towarzystwo.
- Hej ciociu – odpowiedziała wolno brunetka – Przyjechałaś…
- Tak – westchnęła – Na pogrzeb syna. Nie wiedziałam, że moje dziecko umrze wcześniej ode mnie i to nie tak…samo z siebie.
- Przykro mi, ale inaczej to właśnie moja matka mogła by mówić te słowa będąc na MOIM pogrzebie. A Noah i tak by na niego nie przyszedł...
- Wiem o tym – na jej twarzy pojawił się grymas. Spojrzała na Alisę – Wiesz co? Był jaki był, ale czy musiałaś to robić? – popatrzyła na Lydię a potem znów na brunetkę.
- Mam wrażenie, że nie rozum…
- A co mogła zrobić innego?! – zapytał zbulwersowany Stradlin przerywając Alisie – Gdyby Lydia go w tedy nie popchnęła to oddany przez niego strzał trafił by Alisę prosto w serce! Miała mu pozwolić się zabić za to, że coś mu się uroiło!? 
- Nie tym tonem, młody człowieku – warknęła matka Noah – Nie wiem. Trudno mi to ocenić, co powinna zrobić… - spojrzała z zażenowaniem na Lydię, odwróciła się napięcie i weszła do kościoła. A za nią cała reszta ludzi posyłającym Gunsom i dziewczyną wredne spojrzenia.
 Patti ruszyła wolno w stronę Domu Bożego ciągnąc za sobą Axla. Kiedy weszli do środka, wszyscy już siedzieli a jedyną wolną ławką była ta z samego przodu. Tam więc ruszyli. Pierwsi szli Axl z Patti a za nimi Pandora i Steven, Duff i Lydia, Slash a na końcu Izzy z Alisą. Cała dziewiątka czuła na sobie gardzące spojrzenia. Zajęli kolejno miejsca i msza się zaczęła. Wniesiono zwykłą, jasno brązową trumnę. Nie miała żadnych zdobień ani nic. Leżał na niej tylko wieniec białych kwiatów a w jego środku czerwona róża. Na jej widok wszyscy Gunsi uśmiechnęli się. Rudzielec szturchną swoją dziewczyną w ramię.
- Widzisz kochana? Zawsze będzie nas widział i nie będzie mógł już nam NIC zrobić – szepnął i popatrzył na blondynkę. Uśmiechnęła się do niego po czym starała się spoważnieć.
 Msza trwała już z dwadzieścia minut.
- Wiemy, że człowiek ten wyrządził swojej rodzinie wiele krzywd, ale czy musiał umierać? Czy naprawdę nie dało się uporać z tym problemem w jakiś inny sposób – mówił ksiądz a Alisa i Pandora zaciskały zęby, pięści – Prośmy teraz Boga żeby odpuścił mu wszystkie grzechy, bo każdy ma jednak dobre intencje!
 Nagle Alisa wstała i pobiegła w stronę drzwi. Pchnęła je z całej siły i wypadła z kościoła jak jakaś bestia. Miała dość.
- Wybaczmy mu wszystko, kurwa! On chciał dobrze! On się ze mną tylko droczył, to była zabawa! – wykrzyczał i opadła bezwładnie na trawę obok kościoła.
 Zaraz po tym z kościoła wybiegł Izzy z Lydią i cała reszta. Podeszli do niej i usiedli na trawie. Szwedka położyła głowę na kolanach Stradlina.
- Daj mi ktoś papierosa, szybko!
 McKagan wyciągnął z kieszeni papierośnicę i dał Alisie jednego. Lydia też musiała zapalić. Zestresowała się.
- Wybaczyliście już mojemu kuzynowi?! – ryknęła brunetka – poszedł do nieba!?  Ale suuuuper!
 Kilka minut później z kościoła wyszli mężczyźni niosący trumnę a na nimi reszta ludzi.
- Idiotka! Dobrze się czujesz!? Po co w ogóle to przyszłaś?!  - krzyknęła ciotka Alisy i podbiegła do siedzących na trawie – Co ty tu odwalasz?! Ogarnij się kobieto! Masz dwadzieścia lat! A wy nie lepsi! - spojrzała na Gunsów, Lydię i siostry.
- Spierdalaj!!! – ryknęła Patti i odwróciła się w stronę starszej kobiety – IDŹ ZA TA CHORĄ PIELGRZYMKĄ I PATRZ JAK ZASYPUJĄ TWOJEGO SYNKA BRUDNĄ, STARĄ ZIEMIĄ! TAM GDZIE JEGO MIEJSCE!
- O ty…ty s-suko!
- Wyrażaj się! – warknął do niej Axl i stanął w obronie zbulwersowanej Patti – Mówi prawdę, taka jest prawda! Zrozum to!
- Nie jesteśmy na ty…
- To, kurwa zaczniemy – powiedziała Pandora przez zaciśnięte zęby – Może czas się pogodzić z rzeczywistością?
- Może pora pomyśleć o innych ludziach niż syn? – dodał Duff.
- Gdzie byłaś kiedy jeszcze żył? – zapytał Izzy – GDZIE? Nie interesowałaś się nim wcale! Dopiero jak coś się stało to kochana mamusia przyjechała!
- Wredne bachory… - powiedziała kobieta – a ty co? – spojrzała na Alisę – Siedzisz i patrzysz tylko jak twoi ‘przyjaciele’ zdzierają sobie za ciebie gardła?! MORDERCZYNI NIEDOROBIONA!
- Zamknij się dziwko! – Alisa wstała i szybko podeszła do ciotki – NIENAWIDZĘ CIEBIE JAK I CAŁEJ TEJ POPIERDOLONEJ RODZINY! JESTEŚ TAKA SAMA JAK ON! NIC O MNIE NIE WIESZ A MASZ NAJWIĘCEJ DO POWIEDZENIA! TAKIE SAME SŁOWNICTWO…NIEDOROBIONA, SUKA…MOŻE TO TY GO NAMÓWIŁAŚ BY SPOWODOWAŁ WYPADEK?! JESTEM JAKA JESTEM! LEPSZA OD NIEGO! MIMO, IŻ MAM WADĘ ZNALAZŁAM PRAWDZIWYCH PRZYJACIÓŁ, ZNALAZŁAM MIŁOŚĆ…COŚ CZEGO TWÓJ SYNALEK NIGDY NIE MIAŁ I JUŻ NIE BĘDZIE MIEĆ…bo nie żyje…a ja go zabiłam. I CHYBA TYLKO TO MI SIĘ UDAŁO W ŻYCIU! GDYBY NIE LYDIA, NIE BYŁOBY MNIE TU CHYBA! CIEBIE TEŻ! – z oczu popłynęły jej łzy wielkie jak grochy.
- A teraz płacz… - dodała ciotka – Taka jesteś twarda! Dobre sobie.
- ŻRYJ GRUZ – powiedziała Lydia i powaliła kobietę na ziemię – NIKT TAK NIE BĘDZIE MÓWIĆ O MOJEJ…O MOJEJ SIOSTRZE!
 Duff złapał Lydię za ramiona i przyciągnął do siebie. Izzy zrobił to samo z Alisą a Axl i Steven? Oni też. Slash stał sam i uśmiechał się psychicznie. Matka Noah wstała powoli i spojrzała na Alisę.
- Marny twój los, naprawdę. Naprawdę…nadawałabyś się na kurwę – powiedziała.
- Wiem o tym – ryknęła brunetka przez łzy.
- Idziemy – powiedziała Pandora – Pani wybaczy, ale mamy jeszcze do zrobienia kilka rzeczy. Nie chcieliśmy być niemili, ale tak wyszło, działaliśmy pod presją…przepraszamy – spojrzała na ciotkę Alisy która patrzyła na nią z nutą zrozumienia – Żartuję, nienawidzę cię, spierdalaj.
 Wszyscy zaczęli się śmiać i odeszli w stronę czarnego Audi pozostawiając wściekłą kobietę na trawie. Na parkingu czekała na nich miła niespodzianka – przy samochodzie stał Vince Neil i Mick Mars. Spojrzeli z uśmiechem na twarzy na nadchodzących znajomych. Uśmiech zniknął gdy zobaczyli łzy u Alisy i złość u Lydii oraz Patti.
- Co wam się stało? – zapytał z troską Mars.
- Opowiemy wam kiedy indziej – powiedział Slash – Po co przyjechaliście?
- Chcieliśmy wam powiedzieć, że jutro o piętnastej widzimy się w…wytwórni płytowej – powiedział śpiewnie Vince – Nie martwcie się dojazdem! Mamy po drodze…nie mamy, ale trudno, wpadniemy po was z chłopakami z Cinderelli.
- O jak miło – powiedział bez entuzjazmu Steven cały czas obejmując Pandorę – To do zobaczenia…
- Hej! – powiedzieli Mick i Vince i pobiegli w stronę szarego auta.
 Axl wyciągnął z kieszeni spodni kluczyki i otworzył Audi. Wszyscy usiedli na swoich miejscach i ruszyli. Duff włączył radio i akurat leciała piosenka Bonnie Tyler ,,I Need A Hero’’.
- O idealnie! – ucieszyła się Alisa i Patti kiedy usłyszały głos Bonnie – Piosenka o idealnej tematyce na daną chwilę…

^^^^^^^^^

 Wszyscy gdzieś wybyli, nie wiadomo gdzie. Alisa została z Izzym w domu. Po raz kolejny zostali sami w tym właśnie domu. Tak jak tej pamiętnej nocy, kiedy wyznała mu, że jest bezpłodna. Siedzieli wtuleni w siebie na kanapie.
- Oni mieli rację – powiedziała Andbygd.
- W czym mieli racje – zapytał Stradlin gładząc ją po plecach.
- Nadawałbym się na dziwkę z tą swoją wadą…
- Nie rozumiem chyba.
- Wiesz co? – spojrzała mu głęboko w oczy – Lydia jest ode mnie młodsza o dwa lata a ma już to za sobą. Mówił ci Duff? Mówił ci o tym?
- Chyba nie masz na myśli, że oni – uśmiechnął się – tak?
- Tak. Oni już. Tak.
- Do czego dążysz? – zaczął ją całować.
- Chcę się z tobą kochać, Izzy. Teraz, za tydzień i do końca życia. Chcę być twoja i tylko twoja…kocham cię – powiedziała i wsunęła mu pod koszulę rękę.
- I to dosłownie…  – dodał Stradlin zdejmując jej bluzkę.






16 komentarzy:

  1. Ale mnie wkurzyła ta matka Noah. Nosz co za tupet!
    Mam nadzieję, że ta scena Izzy-Alisa będzie opisana w następnym rozdziale, co? :D

    Zamiast tracić czas na pisanie komentarzu pokarmię trochę rybki. Utuczę ci Slasha i Izziego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka matka taki syn ._.
      Hahaha, czy scena zostanie opisana? Hm...wspominałam w jednym mailu, że urządzam koncert życzeń, ok xD!
      A rybki karmić, karmić. Bo ja je ostatni zaniedbałam.

      Usuń
  2. Suuuperrrr ♥
    Genialne, naprawdę. Szczególnie ta kłótnia pod kościołem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebioza, przepraszam, ale dzisiaj krótko, gdyż czasu brak D:
    Pogrzeb Noah był suuuuper opisany :D
    Kurne...jak mi szkoda Slasha! D: Weź mu znajdź jakąś fajną laskę, prrrrroszę <3
    a poza tym to wszystko mi się podobało, no i ta końcówka :D! Super! 8D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne, że jest.
      Pogrzeb, trochę się wspierałam własnymi wspomnieniami. A co do Slasha, to co u Ninde - organizuję koncert życzeń, dziewczyną Slasha się już nie przejmujemy :D!
      A za końcówkę dziękuję :3

      Usuń
  4. Wiesz, nie mam za bardzo czasu, żeby komentować, ale tą kropeczkę mogę ci dać :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze co to za popie****na rodzina. Za co matka Noah nawrzeszczała na Alisę. Czy ona kurde nie rozumiała, że dziewczyna cierpi bardziej od niej. Pierdolony kuzynek święty a Alisa to ta niedobra, która zawiniła. Jak dla mnie to dziwne myślenie. Nie rozumiem takich ludzi. Podobała mi się reakcja Pandory, która powiedziała tej suczce, matce Noah, prawdę prosto w oczy. Dobrze się stało, że Noah nie żyje, przynajmniej o jednego palanta mniej w wyimaginowanym świecie. Rozdział po prostu super. Bardzo bym chciał byś opisała jak będzie wyglądał ślub Izzy'ego i Alisy ale to tylko takie moje mrzonki. Pisz dalej i trzymaj cały czas ten poziom, bo muszę przyznać warte jest to każdej minuty jaką poświęciłem na przeczytanie tego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzinka jest bardzo wyjątkowa, prawda? Jak dla mnie też jest to bardzo dziwne myślenie, na serio. Pandora i Patti wybuchły. Hah, co do ślubów znowu to napiszę - koncert życzeń, jestem Mikołajem :D! Bardzo mi miło, dziękuję.

      Usuń
  6. Jejku, jak to czytałam to aż mnie trzęsło przez tą ciotkę , wredne babsko -.- a ogółem, to bardzo fajnie, w końcu kontrakt :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoje opowiadanie jest takie genialne. Niesamowicie opisana scena na pogrzebie i oczywiście scenka Izzy&Alisa the best :D
    Czekam na dalszy ciąg. Jak znajdziesz chwilę to zapraszam do mnie, na moje opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajrzę na pewno, cieszę się, że postanowiłeś/aś napisać komentarz i dziękuję bardzo, miło mi :)

      Usuń
  8. Sory, że nie pisałem wcześniej komentarzy, ale byłem zajęty czytaniem całego bloga. Naprawdę niesamowite! Byłoby super jakby powstał film, albo serial, żeby było więcej szczegółów!

    OdpowiedzUsuń