Isbell1012: Jak szybko dodałam nowy odcinek, jej. Wczoraj jeden a dzisiaj mamy już kolejny! Aż się sama sobie dziwię, ale chyba się cieszycie? Kochani bardzo was proszę, jak czytacie to zostawcie najmniejszy komentarz! Chociażby samą kropkę ,,." jak mówiła Lise-Lotte. Chcę wiedzieć ilu was tu jest! Jest to dla mnie ważne i motywuje mnie to! Hm...co do wspomnień postanowiłam, że bedę robić tak: w weekendy daję odcinki na tego bloga a w tygodniu tam, bo są krótsze i szybciej się je pisze. To ode mnie chyba tyle. Zapraszam do ankiet i jak zauważyliście, lub nie, na samym dole możecie ocenić dany odcinek :) Dziękuję i zapraszam do lektury!
^dwa dni po imprezie z okazji podpisania
kontraktów^
Lydia siedziała na kanapie w salonie i patrzyła
się przed siebie. Gunsi spali jak zabici w pokoju obok łazienki, Patti i
Pandora jakoś dotarły do swojego domu a Alisa…a Alisa była prawdopodobnie w sypialni
z którą Lydia miała teraz jedno, wielkie, miłe wspomnienie. Ale też się lekko stresowała pewnym a
bardzo istotnym szczegółem... Musiała się komuś wygadać. Wstała wolno z kanapy i
ruszyła w stronę sypialni. Uchyliła drzwi i zapytała czy może wejść. Usłyszała
twierdzącą odpowiedź. Alisa siedziała na skraju łóżka i przeglądała swoje
ubrania. No tak. To dziś mieli na zawsze zrównać Noah z ziemią.
- Co ty taka przygnębiona
jesteś? – zapytała Alisa przykładając do siebie czarną bokserkę.
- Bo ja…wiesz, może to
dziwnie zabrzmi, ale ja…się zastanawiam czy nie jestem w ciąży – westchnęła ruda.
Co prawda bardzo chciała mieć dzieci, ale jeszcze nie teraz.
Alisa rzuciła bluzkę na łóżko i wlepiła oczy w
Lydię. Wbrew własnej woli uśmiechnęła się i wypaliła z bardzo oczywistym
pytaniem:
- Z kim!?
Lydia zmierzyła ją wzrokiem a z jej miny można
było odczytać ‘’kpisz sobie ze mnie?’’
- Z Izzym, kurwa! –
krzyknęła – No a jak myślisz?
- Przepraszam, to tak
odruchowo…ale nie z Izzym, tak?
- Jak był z tobą cały
czas to raczej nie z nim – powiedziała ruda i lekko się uśmiechnęła – Ale stresuję
się tym trochę...
- To zrób test ciążowy –
powiedziała brunetka i usiadła obok przyjaciółki – kiedy do tego…doszło, że tak
zapytam?
- Dwa dni temu. Byliście
w klubie. Przyszliśmy do domu, zostawiając Nikki’ego samego.
- No ja bym nie
powiedziała, że był sam! – Alisa zobaczyła pytające spojrzenie rudej – Znalazł
swoje pierwsze fanki. Bardzo znalazł! Wiem, dziwnie to brzmi, ale jakbyś to widziała, to nie wiem!
- Och czyżby – zaśmiała się
Lydia po czym spoważniała – idę zrobić ten głupi test.
Alisa odprowadziła przyjaciółkę wzrokiem i wróciła do
przeglądania ubrań. Z niewiadomych powodów chciała iść na ten pogrzeb. Chciała
zobaczyć tą skrzynię w której leżeć będzie Noah. Chciała zobaczyć kto przyjdzie
na tę ‘’uroczystość’’. Czy kogoś pozna? A najbardziej była ciekawa czy na
pogrzebie będzie jego matka, ojciec. Jakiś czas później do pokoju weszła z powrotem
Lydia i przekazała jej do wiadomości, że nie jest w ciąży. Obie odetchnęły z
ulgą a ruda doszła do wniosku, że pasowałoby jednak też poszukać jakiś ubrań
pasujących do kościoła…na pogrzeb.
- Ej, a może to? – ruda pokazała
przyjaciółce czarne platformy z ćwiekami na pięcie. Ona oraz brunetka dostały takie od Ragny na
gwiazdkę – Co myślisz?
- Na śmierć zapomniałam o
tych butach! Tak, tak i jeszcze raz tak! – Alisa była zaskoczona pomysłowością
przyjaciółki i swoją słabą pamięcią - Aż cię przytulę!
^^^^^^^^^
Po wielu kłótniach i sprzeczkach w garażu, Gunsi doszli do wniosku, że czarne Audi poprowadzi Axl. Poza tym miał wprawę, w
końcu to on prowadził meleksa podczas akcji na lotnisku, prawda? Musieli
podjechać jeszcze pod dom Patti i Pandory. Nie wiedzieć czemu, wszyscy bardzo
chcieli znaleźć się na pogrzebie Noah. Rudzielec otworzył auto i zasiadł za
kierownicą. Na miejscu obok kierowcy usiadł Duff a z tyłu reszta. Na szczęście
nowe auto Gunsów było na tyle duże, że spokojnie było w stanie pomieścić tyle
osób. Kiedy podjechali pod dom sióstr, stały już na chodniku. Patti miała na
sobie czarną sukienkę na ramiączkach oraz czarne szpilki. Czyli to samo co
Pandora, tyle, że sukienka czarnowłosa nie miała ramiączek. Blondynka trzymała
w ręce skórzaną kurtkę. Steven postanowił być dżentelmenem i otworzył
dziewczyną drzwi. Siostry od razu weszły do środka i Pandora zajęła miejsce
obok Stevena a Patti oczywiście obok Axla. Mogli już ruszać w stronę kościoła.
Pół godziny później czarne Audi wjechało na
parking znajdujący się nieopodal cmentarz. Ku ich zdziwieniu na placu stało
dość dużo aut. Axl wyciągnął ze stacyjki kluczyk i wyszedł z samochodu a za nim
cała reszta. I tak oto pięciu mężczyzn w kowbojkach, czarnych spodniach,
białych koszulach bądź podkoszulkach zmierzało w stronę kościoła. Duff, Izzy
oraz Slash szli oczywiście z nierozłącznym towarzyszem - papierosem. Za nimi podążały cztery dziewczyny
w czarnych rurkach bądź sukienkach, czarne marynarki przylegały do ciała a
przez buty wydawały się jeszcze wyższe. Do mszy zostało jeszcze dziesięć minut
a pod kościołem kręciło się wiele osób. Większość z nich to najprawdopodobniej
jacyś znajomi zmarłego. Nagle podeszła do nich kobieta. Rysy twarzy wskazywała na to, ze była to była
matka kuzyna Alisy.
- Dzień dobry –
powiedziała cicho i spojrzała na swoją siostrzenicę a potem na jej towarzystwo.
- Hej ciociu –
odpowiedziała wolno brunetka – Przyjechałaś…
- Tak – westchnęła – Na pogrzeb
syna. Nie wiedziałam, że moje dziecko umrze wcześniej ode mnie i to nie tak…samo
z siebie.
- Przykro mi, ale inaczej
to właśnie moja matka mogła by mówić te słowa będąc na MOIM pogrzebie. A Noah i
tak by na niego nie przyszedł...
- Wiem o tym – na jej
twarzy pojawił się grymas. Spojrzała na Alisę – Wiesz co? Był jaki był, ale czy
musiałaś to robić? – popatrzyła na Lydię a potem znów na brunetkę.
- Mam wrażenie, że nie
rozum…
- A co mogła zrobić
innego?! – zapytał zbulwersowany Stradlin przerywając Alisie – Gdyby Lydia go w
tedy nie popchnęła to oddany przez niego strzał trafił by Alisę prosto w serce!
Miała mu pozwolić się zabić za to, że coś mu się uroiło!?
- Nie tym tonem, młody
człowieku – warknęła matka Noah – Nie wiem. Trudno mi to ocenić, co powinna
zrobić… - spojrzała z zażenowaniem na Lydię, odwróciła się napięcie i weszła do
kościoła. A za nią cała reszta ludzi posyłającym Gunsom i dziewczyną wredne
spojrzenia.
Patti ruszyła wolno w stronę Domu Bożego
ciągnąc za sobą Axla. Kiedy weszli do środka, wszyscy już siedzieli a jedyną
wolną ławką była ta z samego przodu. Tam więc ruszyli. Pierwsi szli Axl z Patti
a za nimi Pandora i Steven, Duff i Lydia, Slash a na końcu Izzy z Alisą. Cała
dziewiątka czuła na sobie gardzące spojrzenia. Zajęli kolejno miejsca i msza
się zaczęła. Wniesiono zwykłą, jasno brązową trumnę. Nie miała żadnych zdobień
ani nic. Leżał na niej tylko wieniec białych kwiatów a w jego środku czerwona
róża. Na jej widok wszyscy Gunsi uśmiechnęli się. Rudzielec szturchną swoją
dziewczyną w ramię.
- Widzisz kochana? Zawsze
będzie nas widział i nie będzie mógł już nam NIC zrobić – szepnął i popatrzył
na blondynkę. Uśmiechnęła się do niego po czym starała się spoważnieć.
Msza trwała już z dwadzieścia minut.
- Wiemy, że człowiek ten
wyrządził swojej rodzinie wiele krzywd, ale czy musiał umierać? Czy naprawdę nie
dało się uporać z tym problemem w jakiś inny sposób – mówił ksiądz a Alisa i Pandora zaciskały zęby, pięści – Prośmy teraz Boga żeby odpuścił mu wszystkie grzechy,
bo każdy ma jednak dobre intencje!
Nagle Alisa wstała i pobiegła w stronę drzwi.
Pchnęła je z całej siły i wypadła z kościoła jak jakaś bestia. Miała dość.
- Wybaczmy mu wszystko,
kurwa! On chciał dobrze! On się ze mną tylko droczył, to była zabawa! –
wykrzyczał i opadła bezwładnie na trawę obok kościoła.
Zaraz po tym z kościoła wybiegł Izzy z Lydią i
cała reszta. Podeszli do niej i usiedli na trawie. Szwedka położyła głowę na
kolanach Stradlina.
- Daj mi ktoś papierosa,
szybko!
McKagan wyciągnął z kieszeni papierośnicę i
dał Alisie jednego. Lydia też musiała zapalić. Zestresowała się.
- Wybaczyliście już mojemu
kuzynowi?! – ryknęła brunetka – poszedł do nieba!? Ale suuuuper!
Kilka minut później z kościoła wyszli mężczyźni niosący trumnę a
na nimi reszta ludzi.
- Idiotka! Dobrze się
czujesz!? Po co w ogóle to przyszłaś?! -
krzyknęła ciotka Alisy i podbiegła do siedzących na trawie – Co ty tu
odwalasz?! Ogarnij się kobieto! Masz dwadzieścia lat! A wy nie lepsi! - spojrzała na Gunsów, Lydię i siostry.
- Spierdalaj!!! – ryknęła
Patti i odwróciła się w stronę starszej kobiety – IDŹ ZA TA CHORĄ PIELGRZYMKĄ I
PATRZ JAK ZASYPUJĄ TWOJEGO SYNKA BRUDNĄ, STARĄ ZIEMIĄ! TAM GDZIE JEGO MIEJSCE!
- O ty…ty s-suko!
- Wyrażaj się! – warknął do
niej Axl i stanął w obronie zbulwersowanej Patti – Mówi prawdę, taka jest
prawda! Zrozum to!
- Nie jesteśmy na ty…
- To, kurwa zaczniemy –
powiedziała Pandora przez zaciśnięte zęby – Może czas się pogodzić z
rzeczywistością?
- Może pora pomyśleć o
innych ludziach niż syn? – dodał Duff.
- Gdzie byłaś kiedy jeszcze
żył? – zapytał Izzy – GDZIE? Nie interesowałaś się nim wcale! Dopiero jak coś
się stało to kochana mamusia przyjechała!
- Wredne bachory… -
powiedziała kobieta – a ty co? – spojrzała na Alisę – Siedzisz i patrzysz tylko
jak twoi ‘przyjaciele’ zdzierają sobie za ciebie gardła?! MORDERCZYNI
NIEDOROBIONA!
- Zamknij się dziwko! –
Alisa wstała i szybko podeszła do ciotki – NIENAWIDZĘ CIEBIE JAK I CAŁEJ TEJ
POPIERDOLONEJ RODZINY! JESTEŚ TAKA SAMA JAK ON! NIC O MNIE NIE WIESZ A MASZ
NAJWIĘCEJ DO POWIEDZENIA! TAKIE SAME SŁOWNICTWO…NIEDOROBIONA, SUKA…MOŻE TO TY
GO NAMÓWIŁAŚ BY SPOWODOWAŁ WYPADEK?! JESTEM JAKA JESTEM! LEPSZA OD NIEGO! MIMO, IŻ MAM WADĘ ZNALAZŁAM PRAWDZIWYCH PRZYJACIÓŁ, ZNALAZŁAM MIŁOŚĆ…COŚ CZEGO TWÓJ
SYNALEK NIGDY NIE MIAŁ I JUŻ NIE BĘDZIE MIEĆ…bo nie żyje…a ja go zabiłam. I
CHYBA TYLKO TO MI SIĘ UDAŁO W ŻYCIU! GDYBY NIE LYDIA, NIE BYŁOBY MNIE TU
CHYBA! CIEBIE TEŻ! – z oczu popłynęły jej łzy wielkie jak grochy.
- A teraz płacz… - dodała
ciotka – Taka jesteś twarda! Dobre sobie.
- ŻRYJ GRUZ – powiedziała
Lydia i powaliła kobietę na ziemię – NIKT TAK NIE BĘDZIE MÓWIĆ O MOJEJ…O MOJEJ
SIOSTRZE!
Duff złapał Lydię za ramiona i przyciągnął do
siebie. Izzy zrobił to samo z Alisą a Axl i Steven? Oni też. Slash stał sam i
uśmiechał się psychicznie. Matka Noah wstała powoli i spojrzała na Alisę.
- Marny twój los,
naprawdę. Naprawdę…nadawałabyś się na kurwę – powiedziała.
- Wiem o tym – ryknęła brunetka
przez łzy.
- Idziemy – powiedziała Pandora
– Pani wybaczy, ale mamy jeszcze do zrobienia kilka rzeczy. Nie chcieliśmy być
niemili, ale tak wyszło, działaliśmy pod presją…przepraszamy – spojrzała na
ciotkę Alisy która patrzyła na nią z nutą zrozumienia – Żartuję, nienawidzę
cię, spierdalaj.
Wszyscy zaczęli się śmiać i odeszli w stronę
czarnego Audi pozostawiając wściekłą kobietę na trawie. Na parkingu czekała na
nich miła niespodzianka – przy samochodzie stał Vince Neil i Mick Mars.
Spojrzeli z uśmiechem na twarzy na nadchodzących znajomych. Uśmiech zniknął gdy zobaczyli łzy u Alisy i złość u Lydii oraz Patti.
- Co wam się stało? –
zapytał z troską Mars.
- Opowiemy wam kiedy
indziej – powiedział Slash – Po co
przyjechaliście?
- Chcieliśmy wam
powiedzieć, że jutro o piętnastej widzimy się w…wytwórni płytowej – powiedział śpiewnie
Vince – Nie martwcie się dojazdem! Mamy po drodze…nie mamy, ale trudno,
wpadniemy po was z chłopakami z Cinderelli.
- O jak miło – powiedział
bez entuzjazmu Steven cały czas obejmując Pandorę – To do zobaczenia…
- Hej! – powiedzieli Mick
i Vince i pobiegli w stronę szarego auta.
Axl wyciągnął z kieszeni spodni kluczyki i
otworzył Audi. Wszyscy usiedli na swoich miejscach i ruszyli. Duff włączył
radio i akurat leciała piosenka Bonnie Tyler ,,I Need A Hero’’.
- O idealnie! – ucieszyła
się Alisa i Patti kiedy usłyszały głos Bonnie – Piosenka o idealnej tematyce na daną
chwilę…
^^^^^^^^^
Wszyscy gdzieś wybyli, nie wiadomo gdzie. Alisa
została z Izzym w domu. Po raz kolejny zostali sami w tym właśnie domu. Tak jak tej
pamiętnej nocy, kiedy wyznała mu, że jest bezpłodna. Siedzieli wtuleni w siebie
na kanapie.
- Oni mieli rację –
powiedziała Andbygd.
- W czym mieli racje –
zapytał Stradlin gładząc ją po plecach.
- Nadawałbym się na
dziwkę z tą swoją wadą…
- Nie rozumiem chyba.
- Wiesz co? – spojrzała mu
głęboko w oczy – Lydia jest ode mnie młodsza o dwa lata a ma już to za sobą.
Mówił ci Duff? Mówił ci o tym?
- Chyba nie masz na
myśli, że oni – uśmiechnął się – tak?
- Tak. Oni już. Tak.
- Do czego dążysz? –
zaczął ją całować.
- Chcę się z tobą kochać,
Izzy. Teraz, za tydzień i do końca życia. Chcę być twoja i tylko twoja…kocham
cię – powiedziała i wsunęła mu pod koszulę rękę.
- I to dosłownie… – dodał Stradlin zdejmując jej bluzkę.
Ale mnie wkurzyła ta matka Noah. Nosz co za tupet!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ta scena Izzy-Alisa będzie opisana w następnym rozdziale, co? :D
Zamiast tracić czas na pisanie komentarzu pokarmię trochę rybki. Utuczę ci Slasha i Izziego ;)
Jaka matka taki syn ._.
UsuńHahaha, czy scena zostanie opisana? Hm...wspominałam w jednym mailu, że urządzam koncert życzeń, ok xD!
A rybki karmić, karmić. Bo ja je ostatni zaniedbałam.
Suuuperrrr ♥
OdpowiedzUsuńGenialne, naprawdę. Szczególnie ta kłótnia pod kościołem.
Haha, bardzo dobrze mi się pisało tą kłótnię!
UsuńZajebioza, przepraszam, ale dzisiaj krótko, gdyż czasu brak D:
OdpowiedzUsuńPogrzeb Noah był suuuuper opisany :D
Kurne...jak mi szkoda Slasha! D: Weź mu znajdź jakąś fajną laskę, prrrrroszę <3
a poza tym to wszystko mi się podobało, no i ta końcówka :D! Super! 8D
Ważne, że jest.
UsuńPogrzeb, trochę się wspierałam własnymi wspomnieniami. A co do Slasha, to co u Ninde - organizuję koncert życzeń, dziewczyną Slasha się już nie przejmujemy :D!
A za końcówkę dziękuję :3
.
OdpowiedzUsuńWiesz, nie mam za bardzo czasu, żeby komentować, ale tą kropeczkę mogę ci dać :D
OdpowiedzUsuńSpokojnie, rozumiem! Liczy się, ze jest kropka :)
UsuńKurcze co to za popie****na rodzina. Za co matka Noah nawrzeszczała na Alisę. Czy ona kurde nie rozumiała, że dziewczyna cierpi bardziej od niej. Pierdolony kuzynek święty a Alisa to ta niedobra, która zawiniła. Jak dla mnie to dziwne myślenie. Nie rozumiem takich ludzi. Podobała mi się reakcja Pandory, która powiedziała tej suczce, matce Noah, prawdę prosto w oczy. Dobrze się stało, że Noah nie żyje, przynajmniej o jednego palanta mniej w wyimaginowanym świecie. Rozdział po prostu super. Bardzo bym chciał byś opisała jak będzie wyglądał ślub Izzy'ego i Alisy ale to tylko takie moje mrzonki. Pisz dalej i trzymaj cały czas ten poziom, bo muszę przyznać warte jest to każdej minuty jaką poświęciłem na przeczytanie tego rozdziału.
OdpowiedzUsuńRodzinka jest bardzo wyjątkowa, prawda? Jak dla mnie też jest to bardzo dziwne myślenie, na serio. Pandora i Patti wybuchły. Hah, co do ślubów znowu to napiszę - koncert życzeń, jestem Mikołajem :D! Bardzo mi miło, dziękuję.
UsuńJejku, jak to czytałam to aż mnie trzęsło przez tą ciotkę , wredne babsko -.- a ogółem, to bardzo fajnie, w końcu kontrakt :3
OdpowiedzUsuńTak, nareszcie :D
UsuńTwoje opowiadanie jest takie genialne. Niesamowicie opisana scena na pogrzebie i oczywiście scenka Izzy&Alisa the best :D
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg. Jak znajdziesz chwilę to zapraszam do mnie, na moje opowiadanie :)
Zajrzę na pewno, cieszę się, że postanowiłeś/aś napisać komentarz i dziękuję bardzo, miło mi :)
UsuńSory, że nie pisałem wcześniej komentarzy, ale byłem zajęty czytaniem całego bloga. Naprawdę niesamowite! Byłoby super jakby powstał film, albo serial, żeby było więcej szczegółów!
OdpowiedzUsuń