^półtora tygodnia później^
- Wszystkie dowody
wskazują na to, że jest pani niewinna a zabójstwo w tej sytuacji było obroną
konieczną. Gratuluję odwagi, panno Andbygd, panno Wagner– powiedział sędzia i uśmiechnął się
lekko do dziewczyn – Można opuścić salę, dziękuję.
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Kiedy wyszli z sali
sądowej do Alisy, Izzy’ego i Lydii podbiegła Ragna. Była ubrana jeszcze
bardziej elegancko niż zazwyczaj a jej włosy były upięte w najładniejszy kok
jaki Lydia widziała w życiu.
- Dlaczego nie mówiłaś mi
o tym co on wyprawiał?! – zapytała – Przecież on mógł was pozabijać!
- Kto mógł pozabijać ten
mógł – powiedziała cicho Lydia i uśmiechnęła się.
- Boże, jak dobrze, że
się to skończyło!
- Raz na zawsze –
podsumował Izzy.
- Została nam jeszcze
jedna dosyć istotna spraw – westchnęła Ragna – pogrzeb.
- O mamo! – wykrzyknęła
Alisa – Zupełnie zapomniałam! Ale dlaczego dopiero teraz? Mam tam iść…?
- Nie dało się wcześniej
niestety. Nie wiem czy musisz…ja nie idę. Ty zrobisz jak chcesz. Tak by to
wszystko mniej więcej wyglądało. Już wam nie będę przeszkadzać. Siedziałam tu,
u was tydzień i wracam do Szwecji. Nareszcie, twoje mieszkanie w Indianapolis
jest już w miarę normalnym stanie.
- Dzięki mamo –
powiedziała Alisa i uścisnęła matkę – miłej drogi.
- Dziękuję, aha! Jeszcze
jedno. Od dziś dom twojego kuzyna jest twój! I wszystkie rzeczy jakie w nim są.
^^^^^^^^^
Gunsi oraz Lydia z Alisą podjechali taksówką
pod ich nowy dom. Nagle coś czego wszyscy tak bardzo nienawidzili stało się ich
nowym azylem! Mieli ładny, spory i zadbany dom. Bez wrednego Noah w środku. Axl
cały czas patrzył na osobę stojącą pod ich domem.
- Ej, kto to jest?
- Co? Kto? Gdzie? –
zainteresował się Steven – Tamta babka? – spojrzał na potakującego Axla.
- Ej…Stardlin…czy to aby
nie jest twoja… - nie dokończył, bo Izzy wykrzyknął ‘O ja pierdolę’ na tyle
głośno, że stojąca pod ich domem kobieta, zauważyła ich.
- Twoja mama?! – zapytała
zduszonym głosem Alisa – Cassie?
- Taaaak – powiedział
wolno Izzy zszokowany tak nagłą wizytą matki. W takim momencie!
Podeszła do nich kobieta średniego wzrostu.
Była wyższa od Lydii, ale nieco niższa od Alisy. Miała półdługie brązowe włosy
i brązowe oczy. Czarne rurki, czarne kowbojki (które urzekły swoją urodą Duffa)
i biały podkoszulek. Jednym słowem, nie wyglądała na czterdziesto-siedmio
latkę. Stanęła naprzeciwko swojego syna i jego ukochanej. Spojrzała na nich i
uśmiechnęła się. Przeniosła wzrok na drugą, jak dla niej bardzo abstrakcyjną parę czyli Duffa i Lydię. Potem popatrzyła na swoje dziecko.
- No, widzę, że sporo się
zmieniło, odkąd się ostatnio widzieliśmy – zaśmiała się i uściskała syna.
- Cześć mamo – powiedział
z lekkim uśmiechem na ustach. Zorientował się, że matka czeka aż przedstawi jej
swoją dziewczynę – Pamiętasz chyba Alisę…? – zapytał z nadzieją w głosie.
- Cóż za pytanie!
Oczywiście, że pamiętam! Ale powiedzcie
mi…skąd mieliście pieniądze na taki dom? Przedstawisz mi swoich znajomych?
Izzy spojrzał na zmieszanych Gunsów. Westchnął
i powiedział żeby weszli do środka, bo to nie jest krótka historia. Cassie
spojrzała na niego pytająco i skierowała się w stronę domu a za nią cała
reszta. Lydia przełknęła głośno ślinę i ścisnęła mocniej rękę Duffa. Stresowała
się poznając nowych ludzi…
Jakieś czterdzieści minut później Lydia
zakończyła opowieść i spojrzała na matkę Izzy’ego. Cassie wyglądała tak jakby
siedziała w celi w szpitalu psychiatrycznym a siedzący dookoła niej ludzie są
wymysłem jej wyobraźni. Popatrzyła się na Alisę która to wyglądała na lekko
zmieszaną całą tą sytuacją. Potem spojrzała na Stevena i zapytała go czy nie
zrobiłby jej herbaty. Blondyn pokiwał twierdząco głową i poszedł do kuchni.
Cassie wstała.
- Jeff, możemy chwilkę
porozmawiać – znowu spojrzenie na Alisę – na osobności?
- Tak, jasne – powiedział
Izzy zaskoczony prośbą matki. Wstał i ruszył za nią w stronę drzwi frontowych.
Kiedy wyszli Cassie spojrzała na syna i
uśmiechnęła się.
- Masz twardą, odważną i
mądrą kobietę, synku. Nie wiedziałam, że ona teraz taka jest. Cóż, nic w tym
chyba dziwnego nie ma. Widziałam ją ostatnio jakieś sześć lat temu. Ale
wracając do tematu – spojrzała Izzyemu prosto w oczy – uważaj, żeby jej nie
stracić…nie podejmuj pochopnych decyzji, takich jak… - zaśmiała się – trudno jest
mi o tym z tobą rozmawiać, ale mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi!
- Wiem. Nie bój się. Nie
jestem głupi. Kocham ją…
- Widzę to. Twoi
przyjaciele, przyjaciółka i ona też to widzą i chyba czują. Mi chodzi tylko o
to żebyś wiedział, że kobiety czują inaczej niż mężczyźni…Dla nas okazywanie
miłości w intymny sposób, że tak powiem jest przypieczętowaniem tego związku…a
dla mężczyzn, wiesz dobrze, jest to czasem TYLKO rozrywka. Ja wiem, że ty o tym wiesz i w ogóle, ale jako
matka muszę się powtrącać. Powiedz to…Duffowi. On też powinien o tym świetnie
wiedzieć… Twoja Alisa jest twarda, wiem. Ale pod tą warstwą jest taki jakby
dynamit i on może w końcu wybuchnąć.
Izzy westchnął i oparł
się o ścianę domu.
- Mamo, ja nie jestem…nikt
z nas nie jest takim na jakich wyglądamy.
Alisa jest tak naprawdę delikatną osobą, ale przez te wszystkie krzywdy
wyrządzone przez jej kuzyna uodporniła się na ból. Przede wszystkim na ból
psychiczny a on moim zdaniem jest gorszy od fizycznego. Ona ma teraz taką
umiejętność, że nawet jakby było nie wiadomo jak źle to i tak chodziłaby z
uśmiechem na ustach i mówiła, że jest super i świetnie. Lydia też ma coś z
tego. Ojciec pijak…mają bardzo podobne natury z Alisą – powiedział.
- Bo najpiękniej
uśmiechają się ci co najwięcej cierpią… Ale powiem ci, Jeff…dobrze cię
wychowaliśmy z ojcem. Przy Williamie się jeszcze wyrobiłeś – zaczęła się śmiać –
Mi tylko chodzi o to, aby nie zostać za wcześnie babcią.
Izzy spojrzał na nią ze smutkiem. Cassie nie
wiedziała o co mu chodzi.
- Powiedziałam coś źle?
Coś…za późno…?
- Nigdy nie zostaniesz
babcią, przykro mi – powiedział i popatrzył na matkę.
- Jak to? – głos uwiązł
jej w gardle – Co masz na myśli?
- To jest to czego Alisa
i Lydia ci nie powiedziały tam, w salonie. Noah doprowadzając do wypadku
samochodowego doprowadził równocześnie swoją kuzynkę do bezpłodności.
- Boże! Dlaczego ja się o
tym tak późno dowiaduję! Teraz już nie mam po kim żałować, naprawdę…powinnam
jeszcze pogratulować dziewczynom tego co zrobiły! – zamilkła i po chwili
spojrzała synowi prosto w oczy – Alisa mówiąc ci to…Jeffrey, ona ci ufa.
^^^^^^^^^
- Ja pierdole, noooo! –
Alisa chodziła od ściany do ściany a Lydia za nią. Gunsi siedzieli na kanapie i
patrzyli na krążące dziewczyny.
- Oj, nie stresuj się
tak! – powiedziała ruda i dała znak Duffowi żeby ją wspierał.
- Oj, łatwo powiedzieć!
Nie wiem co ona mu tam opowiada od – spojrzała na zegarek – od godziny prawie!
Nie wiem czy ona tam…kurwa! Jakbym miała okres to bym już go tu…rozlała –
spojrzała na Axla który starał się powstrzymać od śmiechu – Jeszcze gracie
dzisiaj!
Slash jako jedyny nie wiedział, że grają dziś
koncert i właśnie przeżywał szok. Oczywiście wkurzył się na Adlera, że mu nie
powiedział o występie. Kilka minut później do mieszkania wszedł Izzy a Alisa
wpadła na niego. A na nią naturalnie Lydia. O dziwo Stradlin wszedł do domu bez
Cassie. Duff spojrzał na niego podejrzliwie i zapytał gdzie ona jest. Odpowiedź
była satysfakcjonująca, szególnie dla przerażonej brunetki – Cassie pojechała
do Lafayette.
- Przyjechała tu…na jeden
dzień? – zapytał zdziwiony Steven – Co kurwa?! To nie logiczne!
- Adler, nic już nie jest
logiczne – powiedział Axl.
Kilka minut później do domu Gunsów oraz Alisy
i Lydii wpadły siostry Johnson. Były tak szczęśliwe jakby wygrały milion
dolarów, jak nie więcej! Można było śmiało powiedzieć, że Patti już doszła do
siebie po tym całym incydencie z Noah. Spojrzały na Alisę i Lydie dając im do
zrozumienia, aby stanęły obok nich. Blondynka popatrzyła na siostrę i zapytała
czy to ona może powiedzieć o ''tym'' Gunsom. Nikt oprócz sióstr nie wiedział o co chodzi.
Pandora zgodziła się na to żeby jej siostra powiedziała o czymś co je tak
bardzo cieszyło.
- Dobra…potrzebuję…Axl! –
zawołała Patti – Chodźże tu i mnie podnieś. Musicie mnie świetnie widzieć.
Rudzielec poniósł się z kanapy i spełnił
prośbę swojej dziewczyny biorąc ją na barana.
- Ok, mam nadzieję, że
teraz jestem dobrze widoczna. No to tak, mamy dla was z Pandorą zajebistą
wiadomość. Ja w każdym bądź razie nadal w to nie wierzę. Hm…gracie dziś
koncert, prawda? No tak, ale musicie go zagrać NAJLEPIEJ jak potraficie. A
dlaczegóż to? A dlatego, że… - spojrzała na roześmianą siostrę – A dlatego, że
Pandora ma znajomości i…powiedz im to!!!
- …i nagracie płytę! –
wybuchła czarnowłosa.
W pierwszej chwili Gunsi zastygli. Zamurowało
ich albo nie dotarły do nich jeszcze słowa Pandory. Mijała sekunda za sekundą
aż nagle Steven zerwał się z sofy jak oparzony.
- KURWA! CO WY SIEDZICIE
JAK NA TURECKIM KAZANIU!? CHUJE, NAGRAMY PŁYTĘ A WY WYGLĄDACIE JAKBY WAS PRĄD
PIERDOLNĄŁ! – podszedł do Pandory - A
TERAZ MI WYBACZCIE, ALE MUSZĘ TO ZROBIĆ! MAM JUŻ TEN ZAMIAR OD MIESIĄCA! – i
wpił się w usta czarnowłosej. Pandora nie wiedziała co się dzieje. Ale podobało
jej się więc nie miała nic przeciwko. Kiedy Adler skończył odwrócił się w
stronę przyjaciół.
- KURWA! ADLER MA RACJĘ!
NAGRAMY PŁYTĘ A ZAMIAST SIĘ CIESZYĆ TO SIEDZIMY JAK CIOŁY! JA NIE MOGĘ…! –
ryknął Slash. A zaraz po nim cała reszta zaczęła sobie to wszystko uświadamiać.
Około piętnaście minut później, wciąż zdezorientowana Pandora postanowiła
dokończyć przemowę. Chociaż wolałaby jeszcze raz być w objęciach Stevena.
- Dobra – zaczęła – To
nie wszystko co chciałyśmy wam powiedzieć. Zagracie jeszcze z dwoma zespołami.
A mianowicie ze znanym wam już Mötley Crüe oraz również nowym a bardzo dobrym zespołem –
Cinderella. Te trzy zespoły, w czym wy, muszą zagrać dziś najlepiej jak
potrafią by dostać kontrakt na płytę. Rzecz w tym, że kontrakty są tylko dwa.
Chyba, że ludzie z wytwórni będą na tyle łaskawi by wziąć trzy a wątpię…tak
więc, zróbcie wszystko, by być od nich lepsi, jasne?
- Czy mówiąc ‘’Cinderella’’ masz na myśli Tom Keifer z zespołem? – zapytała
Alisa a jej oczy były wielkie jak talerze.
- No…tak, właśnie tak. Mówiąc to mam na myśli Toma Keifera z zespołem.
- Ja pierdolę! – popatrzyła na Izzy’ego – zanim zaczniecie swoje próby,
przytulże mnie, błagam!
- Czy powinienem być zazdrosny o Toma Keifera z zespołem? – zapytał
Stardlin z udawaną zazdrością i pozwolił brunetce wtulić się w siebie.
- Kto to kurwa jest Tom Keifer z zespołem? – Lydia usiłowała dać McKaganowi
znać, że tez ma ją przytulić, dźgając go głową w ramię.
^^^^^^^^^
- O mój Boże! – piszczała Alisa szarpiąc równocześnie rękę Pandory – Stoi
tam! On tam jeeeest!
- No to podejdź do niego! – zachęciła ją czarnowłosa – Jak mu powiesz, że
jesteś od Stardlina to na pewno cię nie przegoni!
- No…masz rację, ale chodźże ze mną! – powiedziała i pociągnęła Pandorę za
sobą.
Obie nie wiedziały co mają
powiedzieć do Toma Keifera, ale musiały do niego podejść! Były już tylko pięć
metrów od niego aż nagle Izzy i Steven zaszli im drogę.
- No i co żeś zrobił! – zawyła Alisa.
- Co ja zrobiłem? – zapytał Stardlin.
- No zaszliście nam drogę do piękno ustego Toma! – zawołały razem
dziewczyny.
- Oj jak wam tak bardzo zależy to sobie nawet obok niego usiądziecie, bo
idziemy na zaplecze klubu pogadać o kontrakcie! – powiedział Steven.
- No właśnie – powiedział ktoś obejmując równocześnie obie dziewczyny
ramieniem.
Obydwie przeszedł dreszcz. Spojrzały
za siebie i zobaczyły jedną z najwspanialszych rzeczy jakie mogły ich teraz
spotkać. To był Tom. Spojrzał na nie a potem na dwóch Gunsów – To wasze?
- Tak, nasze – zaśmiał się Steve.
- O ile nie umrą w twoim towarzystwie to pożyczymy ci je na najbliższą
rozmowę o naszym wspaniałym kontrakcie – dodał rozbawiony Izzy – skoro wolą
ciebie od nas…
- Oj no… - zmieszała się Pandora a Alisa pokazała swojemu ukochanemu język.
Kiedy weszli do pokoju w którym
według planu mieli ustalić które zespoły będą tak hojnie wynagrodzone byli
zaskoczeni, że wszyscy już tam byli. Patti siedziała naturalnie obok Axla a Axl
obok Vinca. Tommy dyskutował o czymś zawzięcie z Mickiem oraz Ericiem z
Cinderelli. Reszta, czyli Jeff i Fred z zespołu Toma oraz Nikki, Lydia, Duff i
Slash siedzieli naprzeciwko Axla i reszty. Nowo przybyli usiedli na jedynej wolnej kanapie. Pięć
minut później do pokoju weszły dwie kobiety i mężczyzna – ludzie w wytwórni
płytowej. Wysoka ciemna blondynka z bardzo natapirowanymi włosami spojrzała
przyjaźnie na wszystkie zespoły i dziewczyny po czym usiadła na jednym z trzech
wolnych foteli. Reszta zrobiła to samo.
- Dobra – zaczęła blondynka – Wszyscy wiemy po co tu jesteśmy, nie? Widzę,
że się zgadzacie więc przejdziemy od razu do konkretów, zgoda? Świetnie. A tak
w ogóle jestem Mary. A to Mark i Michelle.
McKagan wlepił oczy w siedzącą obok Mary
brunetkę. Czyżby to była ta sama Michelle którą widział w sklepie ze
słodyczami?
- Ok, wszystkie zespoły były niesamowite, muszę wam powiedzieć –
kontynuowała – rzadko kiedy jestem zachwycona wszystkimi, naprawdę. Uważam
jednak, że najlepiej wypadli dziś Mötley Crüe. Chłopaki,
macie kontrakt. Gratuluję, byliście zajebiści a teraz macie się cieszyć, bo
zmienię zdanie.
Tommy, Nikki, Mick i Vince zaczęli
wrzeszczeć najgłośniej jak się da.
- I co, kurwa? – zaczął Mick.
- Łyso wam teraz?! – dodał Nikki i wypadł z pokoju do głównej części klubu
a za nim cała reszta.
- Tak, no właśnie – powiedziała Mary i zamknęła za chłopakami drzwi –
Michelle, teraz ty może powiesz o kontraktach, hm?
- Oczywiście – powiedziała brunetka i spojrzała z zażenowaniem na McKagana
– witaj Duff. Przejdę zatem do rzeczy. Kolejny kontrakt otrzymuje… - spojrzała
na Erica – a z resztą, wszyscy macie kontrakt! Dziękuję za uwagę, dobranoc a
raczej miłej zabawy – powiedziała wychodząc ze swoimi ludźmi z pokoju.
Pandora siedziała jak wryta. Jednak
było możliwe, że wszystkie zespoły otrzymają kontrakt! Z zamyślenia wyrwał są
Steven a raczej kolejny wspaniały pocałunek Stevena. Radości nie było końca.
Jakieś dziesięć minut później oba zespoły postanowiły odnaleźć szalejących
gdzieś w klubie skład Mötley Crüe. Nie było
to trudne. Nikki Sixx stał pod ścianą z butelką Jacka Danielsa w ręce. Duff i
Lydia od razu do niego podeszli by ‘podyskutować o kontrakcie’. Alisa z Izzym oraz Jeffem udali się w stronę
siedzącego przy najbliższym stole Tommy’ego i Vinca a Patti z Axlem dosiedli
się do Micka Marsa oraz dziewczyny będącej jego ukochaną. Reszta składu
Cinderelli przebywała w towarzystwie Stevena i jego nowej dziewczyny, Pandory.
A Slash…no właśnie, gdzie Slash? Czyżby znowu zamierzał wpakować się w jakieś
tarapaty?
^^^^^^^^^
- Czego ty właściwie szukasz? – zapytał Duff patrzący na krzątającą się po
mieszkaniu Lydię.
- No…tego takiego frędzla. Oj no tego o czym rozmawialiśmy z Nikkim! Tego
zielonego.
- Aha – powiedział Duff choć tak naprawdę nie wiedział o jakim zielonym
frędzlu mówiła jego dziewczyna.
Tak naprawdę Lydia wcale nie miała
zamiaru wracać do klubu. Niech sobie Nikki poszuka jakieś dziewczyny a ona…a
ona chcę spędzić ten czas z Duffem. Tylko z Duffem. Jakieś piętnaście minut
później zobaczyła, że McKagan podnosi się z kanapy i idzie w stronę drzwi
frontowych. Szybko podbiegła do wejścia i zasłoniła Duffowi drogę.
- Co robisz? – zapytał Duff – Naprawdę, idziemy ju…
- Prawda to dziwka, McKagan – wypaliła ruda – I teraz masz dwie opcje. Albo
wrócić do klubu z tą dziwką…albo zostać tu ze mną – uśmiechnęła się podle.
Blondyn zaczynał powoli rozumieć o
co chodzi jego dziewczynie. A co gorsza (a może nie?) podobało mu się to.
Podszedł do Lydii i zaczął ją całować. Przeszli tak pogrążeniu w namiętnym,
długim pocałunku.
- A jak nas przyłapią? – zaśmiała się ruda.
- Nie dbam o to…jestem z zespołu rock n’ rollowego, o nic nie dbam! Guns N' Roses to seks, Daniels i rock n' roll!
cuuuudo! *_________* no i w końcu przeczytałam <3
OdpowiedzUsuńSlash, gdzie Slash?! Jakie tarapaty?! D:
Duffiasty i Lydia! Fuck Yeah! Kocham ich :D
Dobrze, że sprawa w sądzie się ułożyła pozytywnie, no i że wizyta matki Stradlina była w celu pokojowym! hahaa a ja się martwiłam, że to będzie coś w stylu "zapomniałeś wyrzucić śmieci jak się wyprowadzałeś, więc je przywiozłam (w tym momencie ukazałby się czarny wór ze śmieciami)"
Ale rozdział bardzo pozytywny, no normalnie czekam na kolejne, najbardziej na Civil War! ale skoro już coś tam nabazgrałaś to liczę na szybkie opublikowanie <3
Spokojnie, spokojnie, spokojnie! Duff na reszcie zrobił pierwszy...a raczej już drugi krok :3 Nie, no wizyta nie była o takie pierdoły jak zapomniałeś wyrzucić śmieci, zgasić światła w pokoju itp. Bardzo się cieszę, że się spodobał i zastanawiam się nad taką jedną rzeczą...ale o tym dopiszę w notce do odcinka :)!
UsuńNo i bardzo dobrze, że wszyscy mają kontrakt :)
OdpowiedzUsuńJak Dobrze, że Duff ruszył mózgiem, a nie tym co ma w spodniach i wybrał Lyndie.
Slash? Co ze Slashem?
Tak, jak Michelle czekam na Civil War!
Wszyscy mają, bo nie byłam w stanie wytypować dwóch zespołów :) Tak, Duff okazał, że jest inteligenty a Slash? SPOKOJNIE.
UsuńRobi się ciekawie. ;) oj, nie wiem czy się doczekam następnego i Civil War... U mnie jutro rano nowa notka. Zapraszam już teraz. ^-^
OdpowiedzUsuńCzemu nie wiesz? Zajrzę oczywiscie!
UsuńNie wiem, bo już po prostu nie mogę się doczekać, jestem strasznie ciekawa co dalej.
UsuńRozdział świetny. Moje przypuszczenia co do mamy Izzy'ego okazały się tylko w połowie trafione. Myślałem, że bardziej to będzie w stylu zaręczyłeś się i nie przyjechałeś do nas by pokazać nam swoją narzeczoną. Ale to były tylko moje przypuszczenia. Fajnie, że wszystkie zespoły, które startowały do uzyskania kontraktu go dostały bo gdyby przede mną postawili wszystkie te zespoły nie potrafiłbym wybrać, który z nich odejdzie z niczym. Cieszę się również, że Steven ma dziewczynę, mam tylko nadzieję, że Pandora się zgodzi na bycie z tym szalonym Gunsem. Jak poprzedniczki również nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów jak i Civil War. Liczę na to, że szybko ono zagości na twoim blogu.
OdpowiedzUsuńNo własnie, ja też nie wiedziałam kogo wybrać, więc wybrałam wszystkich :D Co do ,,Civil War'' Tak, już niedługo się pojawi :)
Usuńhttp://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńA więc tak. U mnie nowy 76. rozdział i prolog do czegoś nowego xD Zapraszam!
Po prologu ma być rozdział pierwszy... Chyba. No więc jest. Na http://sympathy-for-a-devil.blogspot.com/ z "małym" opóźnieniem pojawił się rozdział 1 opowiadania pt. "Coma" ("1. Uśmiechnij się. Jutro będzie gorzej."). Zapraszam do komentowania :>
OdpowiedzUsuńPS.: Powoli brnę na przód, jeśli chodzi o czytanie twojego opowiadania. Totalny brak czasu trochę mi to utrudnia :<
Oczywiście wpadnę i przeczytam :)
UsuńNie przejmuj się, rozumiem cię bardzo dobrze!
Dzięki :D
OdpowiedzUsuńhttp://myhistory-gunsnroses.blogspot.com/ zapraszam na nowy rozdział ; >
OdpowiedzUsuńboskie :3
OdpowiedzUsuń