PS. Na samym dole stronie mamy teraz rybki :) Można karmić.
- Niespodzianka! – zawołała po szwedzku kobieta która właśnie
weszła do mieszkania Alisy.
- Mama…jej, mama – młoda Andbygd nie mogła wyjść z szoku.
Była nieco przerażona, że jej matka postanowiła ją odwiedzić z trzech powodów.
Pierwszy – za dwa dni miała jechać do Los Angeles. Drugi – jej dom wygląda
teraz jak...jak nie dom. A po trzecie – W mieszkaniu poza nią było jeszcze sześć
osób a rodzina wiedziała tylko o jednej, czyli Lydii.
- Nie cieszysz się, że przyjechałam?! – zawołała kobieta.
- No…ja, ten…się bardzo cieszę…aleee – wydukała Alisa – Po
co przyjechałaś?
- Odwiedzić cię! I poznać tą Lydię i twojego narzeczonego!
Będziemy tak stać w progu czy zaprosisz mnie do środka?
- To nie jest mój narzeczony – wymamrotała choć bardzo by
chciała żeby tak było – Wchodź, tylko się nie przestrasz.
Mama Alisy
uśmiechnęła się do córki i wziąwszy dwie walizki weszła do mieszkania. Młoda
Andbygd zamknęła drzwi i ruszyła za matką do salonu. Kiedy doszła zobaczyła, że
jej mama stoi na środku pokoju i przygląda się badawczo dwóm chłopakom siedzącym na kanapie i
dziewczynie siedzącej na fotelu obok.
- Kochanie, kto to jest? – zapytała starsza Szwedka i
spojrzała pytająco na córkę.
- Yhm… to jest Lydia Wagner – Alisa wskazała na dziewczynę.
Potem przeniosła wzrok na chłopaków – A to jest Duff McKagan i Slash… Znajomi
Izzy’ego.
- Miło mi was poznać! Jestem Ragna Andbygd – podchodziła po
kolei do każdego podając rękę na powitanie. Kiedy doszła do Duffa zmierzyła go
wzrokiem – Ile ty masz wzrostu! Jesteś wyższy od mojego męża!
- Metr i dziewięćdziesiąt centymetrów – odpowiedział dumny
blondyn.
- O matko! A ty masz za to piękne włosy – powiedziała
zachwycona kobieta do Slasha – jak ci na imię?
- No niby Saul, ale mówią na mnie Slash – odpowiedział. Był
zaskoczony, że mama Alisy tak dobrze mówi po angielsku.
- Saul…ładne imię. Kochanie – odwróciła się w stronę Alisy –
a jest tu ten twój narzecz…
- Jest! – przerwała jej córka – Wszyscy tu są – rzuciła
pogardliwe spojrzenie śmiejącym się po cichu Duffowi i Slashowi i zawołała
resztę współlokatorów.
Po chwili do salonu
wszedł rudzielec, Steve i Izzy. Ragna spojrzała najpierw na córkę a potem na
trójkę przybyłych chłopaków. Alisa stanęła obok perkusisty.
- Mamo to jest Steven – wskazała na blondyna – A to jest…
- William i Jeffrey – wyszeptała Ragna – No zmieniliście się
nie do poznania! Niech was uściskam!
- Pani Ragna, nie? – zapytał roześmiany Axl – Fajnie panią
znowu wiedzieć!
- Was też, kochani. No Jeff, gratuluję ci – zaśmiała się
kobieta – Nie każdy miał takie szczęście.
- Ależ bardzo dziękuję. Ma się ten urok osobisty –
powiedział Izzy i spojrzał z wyższością na kolegów z zespołu.
- No…a występ na lotnisku był naprawdę piękny.
Siódemka młodych
ludzi spojrzała pytająco po sobie. Czyżby ten incydent znał już naprawdę cały
świat?
- Skąd wiesz? – zapytała po raz kolejny zszokowana Alisa.
- Mamy w domu telewizor, kochanie. Cioci Camili się bardzo
podobało, dzieciom też.
- Ach tak – mruknęła młodsza Szwedka – No rzeczywiście. Jak
długo zamierasz tu zabawić…? Aha i dzięki za walizkę.
- Ależ nie ma za co. A dlaczego pytasz?
- Bo my pojutrze jedziemy do Los Angeles, mamo… Noah dzwonił
i powiedział, że załatwi koncerty chłopakom.
- Noah się odezwał! Twój kuzyn raczył się odezwać, no
trzymajcie mnie! Jeszcze się odezwał do ciebie… O ludzie! – zaczęła się śmiać i
usiadła na kanapie obok Slasha – On tu przyjedzie po was? – spojrzała na córkę
kiwającą twierdząco głową – Dobrze, w takim razie wy pojedziecie a ja tu chwilę
pomieszkam, tu u ciebie. Ogarnę ci trochę to mieszkanie... A dlaczego nie masz
lampy w salonie?
Duff zaczął się
śmiać. Chwilę później wszyscy zaczęli. Nawet Adler doszedł do wniosku, że nie
ma sensu już mieć o to do siebie pretensji. Wyjaśnili Ragnie co mniej więcej
zaszło wczoraj w mieszkaniu jej córki. Kobieta była zszokowania i dopiero teraz
zauważyła, że okno w kuchni jest zaklejone jakimiś foliami. Chwilę potem Lydia
poprosiła przyjaciółkę na słówko.
- Słuchaj, gdzie twoja mama będzie spać? No chyba nie na
kanapie w salonie – zapytała ruda.
- Nie, nie będzie spała na kanapie. Mama śpi na łóżku a na
kanapie kto inny – powiedziała spokojnie Alisa – wiesz kto?
- My…?
- Powaliło cię? Oczywiście, że nie my. Izzy i Duff… Na
chwilę się muszą wyprowadzić z tej tak zwanej ‘’dwójki”. Przeżyją.
- To dobrze, bo się bałam, że my tam będziemy musiały spać a
tam jest cholernie nie wygodnie!
- Dlatego oni tam będą..
- Skazujesz własnego chłopaka na coś takiego, jędzo? –
zapytała z u dawanym oburzeniem Lydia.
- Tak, moja droga. Skazuje go na coś takiego. To był jego
pomysł by spać na schodach…do tej pory bolą mnie plecy. Teraz jego kolej.
- Wredna jesteś… - spojrzała na Alisę – Chodź, powiedzmy im
to teraz. Przy twojej mamie chyba się nie będą wkurzać, nie?
Szwedka wzruszyła
ramionami i ruszyła w stronę salonu w którym jej mama prowadziła zawziętą
rozmowę z Gunsami. Kiedy weszła do pokoju oznajmiła szybko, że Duff i Izzy mają
się wymeldować z ich pokoju, bo podczas pobytu Ragny muszą spać na kanapie.
McKagan rzucił jej spojrzenie w stylu ,,No weź, no!”. Za to z oczu Stradlina
można było odczytać ,,No chyba cię pojebało…ale i tak cię kocham”. Lydia stała
z boku i wykłócała się o coś z Axlem. Padło kilka przekleństw, ale chyba nikt
nie usłyszał. Albo udawał, że nie usłyszał. Alisa podeszła do nich.
- O co się tak, użeracie? – zapytała cicho.
- Bo ona powiedziała, że Aerosmith jest chujowym zespołem –
pożalił się Axl.
- Co?! Jak…można?! To jest genialny zespół a Steven jest przystojny! - zawołała Szwedka – Steven Tyler,
oczywiście.
- O co chodzi? – zapytał Izzy który właśnie podszedł do
kłócącej się trójki.
- Bo ona powiedziała, że Aerosmith jest chujowe! – zawołali razem
Axl i Alisa.
- Jakim prawem?! – Izzy spojrzał na Lydię.
- A ona powiedziała, że Tyler jest przystojny! – odcięła się
ruda.
- Marny argument… Ale to nie on wyznał jej miłość na
lotnisku – skomentował i spojrzał na brunetkę – W każdym bądź razie Aerosmith
jest najzajebistrzym zespołem na świecie i stwierdzam, ze zostałaś
przegłosowana, Lydio.
Ruda rzuciła trójce
fanów jednego z jej najmniej ulubionych zespołów wredne spojrzenie i
stwierdziła, że musi się przewietrzyć. Wzięła swoje klucze i wyszła z
mieszkania pokazując przy tym śmiejącemu się z niej Axlowi język. Rudy zaczął
śmiać się jeszcze bardziej.
^^^^^^^^^
- No już, już! Ruchy! – krzyczał Steven – Slash, Axl…co tak
wolno?! Było pakować wczoraj walizki a nie strzelać do siebie z kabanosów które
później wyleciały przez okno!
- Chcę ci przypomnieć, że ty również strzelałeś z kabanosów –
powiedział Saul – A to nie moja wina, że kretyn Stradlin otworzył okno w takiej
chwili…
- A po co rzucałeś tą głupią kiełbasą?
- Po pierwsze to był kabanos. A po drugie…celowałem w Duffa!
Cham wypalił mi papierosa!
- Którego podpierniczyłeś rudej – dodał Axl.
- No, ale on był później już mój! – zawodził mulat.
Nagle do pokoju
wparowali Izzy i Duff. Byli w wyjątkowo dobrym humorze. Stradlin trzymał w ręce
coś podobnego do dezodorantu a Duff miał wyjątkowo uczesane włosy.
- Fajna chusteczka, McKagan! – zawołał Axl – Izzy, na co si
ten dezodorant?
- Dla was, moi kochani – zaśmiał się Stardlin – przyda wam
się.
- Sam na to wpadłeś?
- Tak…nie.
- Alisa! – oświecił go Duff – A mi pożyczyła to cudeńko –
wskazał na chustkę na swojej głowie.
- A Lydia jedzie? – zapytał Slash próbujący domknąć swoją
walizkę – Izzy, odłóż to psikadło i z łaski swojej pomógł byś koledze…no chodź
tu kurwa!!!
- No już, już – obruszył się Stardlin i rzucił Axlowi
dezodorant – Spokojnie. Już idę. Już.
Kiedy udało im się
domknąć walizkę Saula, Izzy spojrzał na niego unosząc brwi.
- Nie podziękujesz mi? – zapytał i uśmiechnął się do Axla
który powiedział mu, że ma równie ładną chusteczkę.
- Nie, bo ty jesteś idiotą! – wybuchł Slash – Otworzyłeś okno
i kabanos wyleciał! – spojrzał na śmiejącego się Duffa – Ty też jesteś idiotą!
Po chuja się schylałeś! Ten kabanos był wycelowany w ciebie! Ty złodzieju
fajek!
- Ale jakby się McKagan nie schylił to by kabanos w niego
przywalił i by się przewrócił i by wyleciał przez okno! – wydarł się Izzy –
Dlatego dziękuj mu, że się schylił, bo byś był zabójcą!
- Ale to ty otworzyłeś to cholerne okno! Ty byś był zabójcą!
- Spokój mi tu…! – zawyła Alisa która właśnie weszła do
pokoju – Bierzemy walizki i na dół migusiem, kurwa! – podeszła do Izzy’ego, położyła
mu koło nóg swoją walizkę i uśmiechnęła się do niego.
- Mam ci wziąć jeszcze to? – zawodził czarnowłosy.
- Ja ci wezmę gitarę a ty mi weźmiesz walizkę – uśmiechnęła się
jeszcze bardziej.
Izzy odwzajemnił uśmiech i wręczył jej swoją gitarę. Sam zaś wziął dwie walizki i wyszedł z
pokoju. A za nim cała reszta. Przy drzwiach frontowych stała już Lydia ze swoją
torbą. Kiedy zobaczyła, że Stardlin niesie walizkę Alisy wkurzyła się.
Zapytała kto weźmie jej bagaż. Axl zaoferował, że on może, tak w ramach
przeprosin za wczorajszą kłótnie. Jednak Steven przypomniał mu, że ma mu pomóc
z perkusją. Został Slash i Duff. Lydia doszła do wniosku, że będzie lepiej jak
mulat jej pomoże, bo gitara basowa Duffa będzie niewiele wyższa od niej. Tak
więc Slash dał rudej swoją gitarę i wziąwszy jej walizkę pomachali Ragnie i
wyszli z mieszkania.
- A ty nie musisz iść do szkoły? – zapytał Axl.
- Skończyłam szkołę w dniu w którym pojechaliście na
lotnisko – odpowiedziała ruda.
- A na studia to co? – zapytał Izzy.
- A ty poszedłeś na studia?
- No fakt – mruknął czarnowłosy.
Kiedy wyszli przed
blok zobaczyli nic innego jak ośmioosobowy bus a w nim chłopaka z włosami tak
ciemnymi jak Alisy. Tyle, że on miał je dwa razy dłuższe, bo aż po pas. Kiedy
kierowca ich zobaczył, uśmiechnął się i wyszedł by przywitać się z kuzynką jak
i z nowymi znajomymi. Ustalili gdzie kto ma siedzieć i weszli do środka. Pięć minut później odjechali...
hahaha, teraz zamiast ziemniaków były kabanosy XD ah, ci Gunsi :3 w sumie to było trochę do przewidzenia że mama Alisy przyjedzie . Jak zwykle tylko zobaczyłam że nowy odcinek to odruchowo się uśmiechnęłam , a po za tym świetny odcinek . Czekam na następny :3
OdpowiedzUsuńMiałam najpierw pisać o bananach, ale doszłam do wniosku, że kabanosy lepsze chyba :) Bardzo się cieszę, ze się podoba i jak mówię nie znam dnia ani godziny pojawienia się następnego odcinka. To będzie zakręcony tydzień, że tak powiem :)
Usuń"To jest genialny zespół a Steven jest przystojny! - zawołała Szwedka – Steven Tyler, oczywiście." Hahahahaha, naprawdę, uśmiałam się strasznie z tego momentu ;D
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie Izzy'ego jest prześwietne, po prostu je kocham xD W ogóle podziwiam Cię, że nie dość, że tak szybko dodajesz rozdziały, to jeszcze zawsze dorzucasz zdjęcia i to nie byle jakie, a takie, co pasują! Wprawdzie nie było ziemniaka w sombrero, ale może to i lepiej xD
Rozdział świetny, jak chyba każdy. Nie wiem czemu, ale nawet nie wkurzyło mnie, że Lydia powiedziała o Smithsach, że są chujowi O.O Normalnie, to bym jej już nie lubiła, ale... Właśnie nie wiem... Czy to ten fragment o Stevenie (Tylerze, oczywiście xD) mnie tak udobruchał, czy może już zdążyłam ją tak bardzo polubić?
No w każdym razie kocham to :D
Już nie mogę doczekać się kolejnego <3
To z "Tylerem, oczywiście" dopisałam dopiero podczas finalnego sprawdzania tekstu i chyba dobrze zrobiłam, bo inaczej byś mi tu Lydie znielubiła xD
OdpowiedzUsuńA ja się bardzo cieszę i dziękuję. Następny odcinek prawdopodobnie będzie w poniedziałek :)!
Rany, następnym razem będą arbuzy?! ^-^ piękne. Genialne. A imię "Noah" jest zarąbiste. ;)
OdpowiedzUsuńMogą być arbuzy! Też mi się imię podoba i dziękuję :)
UsuńCzad! Genialne jak zawsze. Czekam na więcej i to migusiem szybko. Ja tu pornola piszę xd
OdpowiedzUsuńJutro chyba dodam :) Haha, spoko!
UsuńZajebiście mi miło :)
OdpowiedzUsuńBitwa na kabanosy xd
OdpowiedzUsuńNowy rozdział: http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com/
Dobra amunicja nie jest zła :)
UsuńDzięki!